May próbuje przełamać impas brexitowy
22 września 2017Brytyjska premier Theresa May wygłosiła w piątek (22.09.2017) programową mowę o brexicie w dawnych budynkach klasztornych przy bazylice Santa Maria Novella we Florencji. Na sali nie było żadnego innego przywódcy UE ani przedstawicieli Komisji Europejskiej. Jednak dla rządu Wlk. Brytanii, który jest skłócony co do kształtu brexitu, wyprawa do Florencji była okazją do zademonstrowania choćby chwilowej jedności. Theresie May przysłuchiwał się w Florencji zarówno minister finansów Philip Hammond (zwolennik zachowania ścisłych relacji gospodarczych w Unią), jak i szef dyplomacji Boris Johnson promujący „twardy brexit” z silnym uniezależnieniem się od UE.
Swoboda migracji Polaków do 2021 r.
Brytyjski rząd, jak wynika z przemówienia May, zdołał dojść do konsensusu co do trwającego „około dwa lata” okresu przejściowego między brexitem (najpóźniej z końcem marca 2019 r.), a wynegocjowaniem, ratyfikowaniem i wprowadzeniem w życie nowej umowy handlowej między UE i Londynem. W tym okresie przejściowym, czyli mniej więcej do marca 2021 r., Wlk. Brytania – nie będąc członkiem Unii – przestrzegałaby i korzystała z reguł wspólnego rynku, w tym łożyła do budżetu UE i – tak jak teraz - pozwalałaby na swobodę migracji i podejmowania pracy przez obywateli Unii. W porównaniu z obecną sytuacją jedyną różnicą dla m.in. Polaków przyjeżdżających na Wyspy byłby obowiązek rejestracji – to zgodne z zasadami Unii, choć teraz niewymagane przez Brytyjczyków, którzy nie mają systemu meldunkowego.
Premier May uchyliła się w Florencji od pytania dziennikarzy, czy w okresie przejściowym Wlk. Brytania przestrzegałaby nowych praw Unii przyjmowanych po marcu 2019 r. już bez jej udziału. Ale to jednoznacznie wynika z logiki okresu przejściowego. Pozostaje pytanie, co będzie, jeśli do 2021 r. nie uda się wprowadzić w życie nowej umowy handlowej z Unią? Czy okres przejściowy będzie przedłużany? – Te pytania jako pierwsi postawimy chyba nie my, lecz twardzi brexiterzy z jej partii – komentuje jeden z urzędników UE.
O pieniądzach, ale niejasno
Unia nie jest przeciwna okresowi przejściowemu (europarlament już określił, że nie powinien przekraczać trzech lat), który byłby wpisany w umowę o wyjściu Wlk. Brytanii z UE. Negocjacje tej umowy są w impasie, który May chciała przełamać ofertą złożoną Unii w Florencji. Na tym etapie najgorętszym punktem spornym są pieniądze. – Nie chcę, by nasi partnerzy obawiali się, że będą więcej płacić lub mniej otrzymywać z obecnego budżetu UE w wyniku naszej decyzji o wyjściu z Unii. Wlk. Brytania będzie honorować zobowiązania powzięte w okresie członkostwa – powiedziała May. Z jej ogólnikowych deklaracji można wykalkulować obietnicę uregulowania rachunku na co najmniej 20-30 mld euro. Tyle, że wedle nieoficjalnych wyliczeń Brukseli wynika, że brytyjski dług wynosiłoby 60 mld euro. To kluczowa kwestia dla Polski, największego beneficjenta budżetu UE oraz dla jego największego płatnika – Niemiec.
Co z Trybunałem w Luksemburgu
Unia domaga się, by ostatecznym gwarantem zachowania dotychczasowych praw obywateli UE (w tym prawie miliona Polaków), którzy wyjechali do Wlk. Brytanii przed brexitem, był Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. We Florencji premier May zaproponowała wpisanie tych gwarancji do umowy między Londynem i Unią – w efekcie Brytyjczycy nie mogliby ich w przyszłości jednostronnie zmieniać czy anulować. Brytyjskie sądy odwoływałby się bezpośrednio do tej umowy z prawem korzystania z interpretacji unijnego Trybunału w Luksemburgu, lecz – wbrew postulatom Unii – bez takiego obowiązku.
Nie dość jasna oferta co do pieniędzy a także roli Trybunału UE w kwestii praw obywateli UE w Wlk. Brytanii sprawia, że mowa florencka to spory krok do kompromisu, ale zbyt mały, by – jeśli padną kolejne propozycje –już szczyt UE w październiku dał zielone światło do przejścia do drugiej fazy brexitowych rokowań o przyszłych stosunkach handlowych. – Premier May w istocie nie daje większej jasności co do stanowiska Londynu. Jestem jeszcze bardziej zaniepokojony – komentował w piątek szef największej frakcji europarlamentarnej Manfred Weber za pośrednictwem Twittera.
Bez szantażu sprawą bezpieczeństwa
Dużym plusem przemowy May jest odejście od pomysłów używania tematu bezpieczeństwa, współpracy w polityce międzynarodowej i obronnej jako brexitowej karty przetargowej z Unią. Sugestie co do szantażu zerwaniem tej współpracy pojawiały się w wypowiedziach jej rządu sprzed kilku miesięcy. – Jesteśmy bezwarunkowo przywiązani do kwestii bezpieczeństwa Europy – zadeklarowała we Florencji. Zaproponowała „specjalne partnerstwo” i traktat z UE na temat bezpieczeństwa i walki z przestępczością.
Między Norwegią a Kanadą
May nie przedstawiła jasnej wizji relacji z Unią po okresie przejściowym, bo w tej sprawie nie ma zgody w jej rządzie i partii. Zasugerowała szukanie czegoś pomiędzy modelem norweskim (udział w rynku UE, składki do unijnej kasy, automatyczne przejmowanie nowych praw UE) a kanadyjskim. Chodzi o umowę CETA o wolnym handlu między UE i Kanadą, która wprawdzie jest radykalna w znoszeniu ceł, ale Brytyjczykom zależy na jak największym dostępie do sektora usług w UE (czym CETA zajmuje się słabo). Londynowi chodzi o usługi finansowe i potężne interesy City.
W przyszłym tygodniu w Brukseli odbędzie się kolejna runda rokowań brexitowych. Unijny negocjator Michel Barnier w piątek wieczorem ocenił przemówienie May jako „konstruktywne”, które jednak musi być „przełożone” na konkretne stanowisko negocjacyjne, by doszło do postępu. Zapowiedział analizę oferty May co do zobowiązań finansowych ze strony Londynu. – Problemem negocjacji jest dziś przede wszystkim właściwe rozliczenie finansowe – komentował w piątek minister ds. europejskich Konrad Szymański.
Tomasz Bielecki, Bruksela