„Marzę o trasie rowerowej Berlin-Wrocław”
27 maja 2017Deutsche Welle: Czym dla Pana jest rower?
Hartmut Rein*: Pojazdem pozwalającym o własnych siłach i przy każdej pogodzie dotrzeć do zamierzonego celu.
DW: Myśli Pan, że rower stanie się ważnym środkiem transportu?
HR: Już jest ważny, niezwykle ważny. Zwłaszcza w miastach. W Berlinie coraz więcej ludzi codziennie wsiada na rower. Jeżdżą nim do pracy, załatwiają swoje sprawy.
Rośnie również liczba korzystających z roweru na urlopie. Wakacyjne zachowania mieszkańców Niemiec zmieniły się w ciągu ostatnich 20 lat diametralnie. Coraz częściej robią sobie czysto rowerowe wakacje, albo przynajmniej zabierają rower na urlop, by robić całodzienne wycieczki, czy też wypożyczają go, gdy już tam są. A rozwój e-bików [rowerów elektrycznych – przyp.] pozwala jeździć w trudniejszym terenie niezależnie od wieku.
DW: Ilu Niemców ma rower?
HR: W 2012 roku było w Niemczech 71 milionów rowerów i 53 miliony aut, czyli o wiele więcej rowerów niż samochodów. 20 milionów mieszkańców Niemiec wsiada na rower co najmniej raz w tygodniu. Rejestrujemy 22 milionów noclegów rocznie związanych z turystyką rowerową.
DW: To dużo?
HR: Bardzo dużo. Rower stał się tak ważny, że żaden region turystyczny nie pozwoli sobie dzisiaj na brak tras rowerowych. To już standard, trzeba je mieć tak samo, jak piesze szlaki turystyczne.
DW: Czyli potrzebna jest również rowerowa infrastruktura?
HR: Absolutnie! Sukces turystyki rowerowej wziął się stąd, że wybudowano trasy rowerowe i nie trzeba już było korzystać z ulic, którymi jeżdżą ciężarówki. Bo to niebezpieczne, zwłaszcza gdy jedzie się z dzieckiem lub w dużej grupie.
Potrzebne są więc oddzielne trasy tylko dla rowerów. W Niemczech zbudowano ich w ciągu ostatnich dwudziestu lat bardzo, bardzo wiele, bo były na to unijne pieniądze. Właściwie zbyt wiele. Dzisiaj, kiedy trzeba ponosić koszty ich utrzymania, musimy się zastanawiać, które są ważniejsze, a które mniej ważne.
DW: Ma Pan również i te liczby?
HR:Tak zwana D-Netz [sieć D; D jak Deutschland – przyp.] liczy 45.000 km wysokiej jakości dróg rowerowych. To dwanaście krzyżujących się ze sobą tras obejmujących cały obszar Niemiec. Większość z nich wiedzie wzdłuż wielkich rzek, pozostałe prowadzą w poprzek ich biegu i łączą je ze sobą.
DW: Może Pan podać jakiś przykład?
HR: Dla polsko-niemieckiej współpracy jedną z najważniejszych jest Odrzańsko-Nyska Droga Rowerowa, której używa coraz więcej Polaków. Dziesięć lat temu robiłem badania w Parku Narodowym Doliny Dolnej Odry, przez który ona przebiega. Wówczas korzystało z niej bardzo niewielu Polaków.
To samo badanie powtórzyłem trzy lata temu. Tym razem Polacy stanowili już pięć do sześciu procent wszystkich rowerzystów. Przyjeżdżają na stronę niemiecką, ponieważ jest to piękna droga. A poza tym po polskiej stronie wciąż jeszcze żadna taka trasa nie istnieje.
Jednym z ulubionych szlaków rowerowych w Niemczech jest też Łabska Droga Rowerowa, prowadząca z Czech do Hamburga i dalej nad morze.
DW: A wzdłuż Dunaju?
HR: To najważniejszy szlak rowerowy w Europie, teraz rozbudowywany od Austrii aż po Morze Czarne. Gdy już będzie gotowy, będzie stanowić wielką rowerową oś prowadzącą w poprzek Europy.
DW: Ile trzeba czasu, żeby pokonać taką trasę?
HR: To zależy od tego, jakim jest się rowerzystą. Ci bardziej wysportowani jadą 80 do 100 km dziennie. Poświęcający więcej czasu na zwiedzanie, przejeżdżają w ciągu dnia 30 do 40 km.
DW: Każdy wariant jest dobry?
HR: Tak, ale wolniejszy chyba lepszy, bo można więcej zobaczyć, nacieszyć się krajobrazem, odwiedzić muzea, restauracje.
DW: Czy rower w mieście także potrzebuje własnej infrastruktury?
HR: Absolutnie tak. W Berlinie organizowane jest właśnie referendum, którego celem jest częściowe wyeliminowanie aut z miasta. Ulice są zwężane, a przestrzeń zajmowana dotąd przez samochody oddawana jest rowerom.
Rośnie też liczba rowerów towarowych. A to za sprawą firm kurierskich, takich jak Amazon czy eBay, których samochody zapychają ulice. Ten problem można rozwiązać, rozwożąc paczki właśnie rowerami towarowymi.
Do tego potrzebne są jednak trasy, którymi się jeździ bezpiecznie, bez ryzyka. W Berlinie każdego roku ginie wiele osób, ponieważ są skrzyżowania, na których kierowcy ciężarówek nie widzą rowerzystów. Teraz robi się więc takie światła, które puszczają najpierw rowerzystów, żeby można było ich zobaczyć, a dopiero dwie sekundy później auta. Wszędzie podejmowane są działania, żeby jazda na rowerze stała się bezpieczniejsza.
DW: Chciałbym jeszcze poprosić Pana o porównanie międzynarodowe. O Holandii wiadomo, że tam wszyscy jeżdżą na rowerze…
HR:…i o Danii. Wśród miast wiodącą pozycję ma Kopenhaga, a wśród państw Holandia. Bardzo dobrze jest też w Niemczech. Ale i w Szwajcarii, mimo wysokich gór. W szczególności powiązanie turystyki rowerowej z transportem publicznym jest tam jeszcze bardziej przyjazne niż w Niemczech.
DW: A jak wypadają nowe państwa członkowskie?
HR: Istnieje mapa, która bardzo dobrze to pokazuje. W Polsce istnieje duży deficyt. Natomiast bardzo dużo w trasy rowerowe inwestują kraje bałtyckie.
Wokół Bałtyku prowadzi droga rowerowa Bałtycki Krąg. Również przez Polskę, ale ze sporymi przerwami. Ogólnie rzecz biorąc, w Polsce jest bardzo niewiele tras rowerowych. Ale to wielki kraj o ogromnym potencjale.
Marzę o trasie rowerowej Berlin-Wrocław. Bardzo bym sobie życzył, żeby powstała, ponieważ to jest idealny cel. Chodzi o trasę wzdłuż Odry. Najbardziej popularne trasy rowerowe prowadzą wzdłuż rzek. Mamy trasy Berlin-Kopenhaga, czy Berlin-Lipsk, ale nie mamy tras do Szczecina i Wrocławia.
DW: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol
Rozmowa przeprowadzona 28 marca 2017 roku na 3. Europejskim Kongresie Samorządów w Krakowie, zorganizowanym przez warszawską fundację Instytut Studiów Wschodnich (ISW).
*prof. Hartmut Rein (rocznik 1956) jest specjalistą od planowania przestrzennego krajobrazu. Zajmuje się przede wszystkim turystyką na obszarach wiejskich i chronionych.