Liga Mistrzów. Niemiecki kwartet dalej w grze
10 grudnia 2020Minione edycje Ligi Mistrzów oznaczały niejedne rozczarowania dla niemieckich kibiców. Obecny rok wydaje się nadrabiać wcześniejsze porażki z nawiązką. Bayern Monachium, Borussia Dortmund, RB Lipsk oraz Borussia Moenchengladbach przystąpią w komplecie do 1/8 finału.
Mistrz i wicemistrz Niemiec nie napotkali prawie żadnych przeszkód. Bawarczycy zdominowali grupę tak, jak mieli w zwyczaju w ostatnich latach dominować w krajowej lidze. Już na półmetku trener Hansi Flick mógł pozwolić sobie na rotację składem, by oszczędzać siły największych gwiazd. Borussia nie zachwyciła aż tak, jak Robert Lewandowski i spółka, ale też wyszła z pierwszego miejsca w grupie.
Średnie noty za styl mogą przypaść drużynom z Lipska i Moenchengladbach. To jednak one zapewniły emocje godne najlepszych dreszczowców. Awans obu to mieszanka matematyki oraz łutu szczęścia. To ostatnie, jak się mawia, sprzyja lepszym, ale nawet piłkarze zdają sobie sprawę, że wszystko mogło potoczyć się inaczej.
– To szaleństwo. Zagraliśmy nasze najgorsze spotkanie, a mimo to awansowaliśmy. Zasłużyliśmy sobie jednak na to wcześniejszymi meczami – skomentował porażkę z Realem Madryt zawodnik Borussii Moenchengladbach Lars Stindl.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta
Czwarta drużyna ostatniego sezonu ligi niemieckiej nie zaprezentowała kunsztu. Zawodnicy Marco Rosego podeszli ze zbyt dużym respektem do Królewskich, co zaowocowało 90-minutową dominacją rywali i porażką 0:2. Po końcowym gwizdku niemieckim piłkarzom pozostało jedynie obserwowanie na tablecie meczu, który decydował o ich losie.
– Modliliśmy się wręcz o łut szczęścia. Siedem, osiem minut doliczonego czasu gry. Gdy było już po wszystkim, oszaleliśmy z radości – powiedział mistrz świata z 2014 roku Christoph Kramer w pomeczowej rozmowie z DAZN. Inter Mediolan walczył z Szachtarem Donieck o możliwość awansu w miejsce Borussii. Ostatecznie obie drużyny podzieliły się punktami i musiały obejść się smakiem.
To przełomowy moment nie tylko dla piłkarzy, ale i klubu. Borussia Moenchengladbach ostatni raz posmakowała drugiej rundy w 1977 roku, gdy Liga Mistrzów jeszcze nie istniała. Wówczas turniej nazywany był Pucharem Europy.
Próba nerwów trenera
O ile Borussia trzymana była w napięciu tuż po końcowym gwizdku arbitra, to w Lipsku thriller trwał ponad kwadrans. Mecz RB z Manchesterem United miał zadecydować o tym, kto awansuje z grupy H oprócz Paris Saint-Germain. Do 70 minuty podopieczni Juliana Nagelsmanna dominowali nad Wyspiarzami. Wydawało się, że kwestia kwalifikacji jest oczywista.
Widniejący na tablicy wynik 3:0 zmienił się nie do poznania na dziesięć minut przed końcem spotkania. Awans niemieckiego klubu wisiał na włosku, gdy United strzeliło dwa szybkie gole, zyskując też przewagę psychologiczną. RB Lipsk broniło się zażarcie do samego końca.
„Nerwy trenera Nagelsmanna były wystawione na poważną próbę. Jakimś cudem przeżył też rykoszet w ostatnich sekundach meczu, który o mało nie zakończył się bramką samobójczą” – napisał magazyn „Kicker”.
– Myślę, że wszystko okazało się bardziej ekscytujące, niż było to konieczne. Podsumowując, jesteśmy bardzo zadowoleni – odetchnął z ulgą Markus Kroesche, dyrektor sportowy drużyny z Lipska.
W zeszłym sezonie towarzystwo na szczycie prezentowało się wyjątkowo niemiecko. Obecny sezon w podobnym wydaniu wydaje się trudny do powtórzenia. W tym wypadku jednak do znudzenia mogą być powtarzane słowa Gary'ego Linekera – słynnego przed laty angielskiego piłkarza: „Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na koniec i tak wygrywają Niemcy”.
14 grudnia Bayern Monachium, RB Lipsk oraz dwie Borussie – Dortmund i Moenchengladach – poznają swoich rywali. Losowanie par 1/8 finału Ligi Mistrzów odbędzie się centrali UEFA w szwajcarskim Nyonie.