Lider CDU domaga się lojalności od Turków w Niemczech
8 sierpnia 2016- Obywatele Niemiec o tureckich korzeniach, którzy żyją w Niemczech, muszą przestrzegać naszego prawa i naszych zwyczajów. Muszą być lojalni przede wszystkim wobec Niemiec - powiedział Kauder w rozmowie z dziennikarzami grupy medialnej Funke. Z troską obserwuje on próby wywarcia wpływu ze strony tureckiego rządu i rządzącej partii AKP (Partia Sprawiedliwości i Rozwoju) na obywateli RFN tureckiego pochodzenia.
Kauder: konstytucja ponad religią
Kauder zaapelował do niemieckich organizacji islamskich, by wspierały integrację muzułmanów w RFN.
- Muszą wyjaśnić swoim członkom, że konstytucja i prawo w Niemczech stoją ponad religią - zaznaczył.
W odniesieniu do walki z terroryzmem życzyłby on sobie od organizacji islamskich ściślejszej współpracy z niemieckimi władzami. - Powinny bacznie obserwować, czy w ich kręgach nie ma tendencji do radykalizacji. Sterowane z Ankary organizacji islamskie nie powinny zdobyć w Niemczech zbyt dużego wpływu - ostrzegał polityk CDU.
Jego zdaniem, nie wolno dopuścić do tego, żeby organizacje takie jak Ditib (Turecko-Islamska Unia Placówek Religijnych), będące tubą propagandową prezydenta Erdogana, organizowały w szkołach lekcje religii islamskiej.
Już wcześniej niemieccy politycy wzywali Ditib do zdystansowania się od polityki tureckiego prezydenta.
Stephan Mayer (CSU) wezwał Ditib, by udowodniła swoją samodzielność.
Kerstin Griese (SPD) zaznaczyła, że nie wolno tolerować propagowania polityki Erdogana w niemieckich meczetach.
Volker Beck (Zieloni) zaznacza, że dobrze się dzieje, iż niemiecka polityka w odniesieniu do Ditibu "wyzbyła się naiwności".
Ditib - bezkrytyczna tuba
- Współpracę z Ditib można prowadzić dalej tylko, jeżeli organizacja ta nie będzie dalej dawała się instrumentalizować jako bezkrytyczna tuba propagandowa tureckiego rządu - podkreślił rzecznik ds. polityki wewnętrznej klubu CDU/CSU w Bundestagu Stephan Mayer w rozmowie z „Die Welt”.
Rzeczniczka klubu SPD ds. polityki wyznaniowej Kerstin Griese powiedziała, że oczekuje od Ditib, że nie będzie usprawiedliwiał a czy wręcz wspierał fali aresztowań i ograniczania demokracji i wolności poglądów w Turcji.
Turecko-Islamska Unia Placówek Religijnych jest największym muzułmańskim zrzeszeniem w Niemczech i ściśle powiązana jest z tureckim Prezydium ds. Religijnych, które m.in. deleguje i opłaca imamów, będących kaznodziejami w meczetach Ditib w RFN.
W ostatnim czasie nasiliła się czujność wobec Ditibu ze strony niemieckich polityków ze względu na sytuację panującą w Turcji. Niektórzy z nich obawiają się, że w meczetach i w czasie lekcji religii może być propagowane stanowisko tureckiego rządu.
W niektórych krajach związkowych RFN Ditib ma wpływ na nauczanie lekcji religii.
Volker Beck potępia także krytyczne podejście przedstawicieli Ditibu do rezolucji niemieckiego Bundestagu w sprawie ludobójstwa Ormian.
Rzecznik Ditibu Zekeriya Altug odrzuca ten zarzut i mówi o „bashingu muzułmanów”. Jego zdaniem, zachowanie niektórych polityków zmusza muzułmanów do robienia tego, co im się właśnie zarzuca - coraz większego wyobcowania w Niemczech. Jak podkreślił, Ditib zawsze nawoływała do spokoju i deeskalacji.
Potrzeba demokratycznego przedstawicielstwa muzułmanów
Zarówno Kerstin Griese jak i Volker Beck postulują, aby dalej prowadzić dialog z Ditib, zadając krytyczne pytania.
- Do tej pory islam w Niemczech nie wykształcił żadnych reprezentatywnych form swojego przedstawicielstwa - powiedziała Griese. Wynika to, jej zdaniem, z faktu, że islam jest co prawda wyznaniem, ale nie jest Kościołem. Z tego względu nie można oczekiwać, że „zorganizuje się na wzór np. ewangelickich Kościołów krajowych”. Pomimo tego, jej zdaniem, jest błędem twierdzenie, że islam nie może się w ogóle zorganizować w demokratyczny sposób.
Także polityk Zielonych Beck wezwał muzułmanów do "reorganizacji odpowiedniej do konfesji". Do tej pory zrzeszenia islamskie organizowały się nie wedle aspektów religijnych, lecz wedle różnic politycznych i językowych.
Także wiceszef CDU Armin Laschet w rozmowie z radiem Deutschlandfunk postulował, by Ditib zorganizował się od nowa i stał się niezależny. W przyszłości partnerem niemieckiego państwa np. w kwestiach nauczania religii może być tylko ktoś, kto nie jest zależny od zagranicznego rządu. Laschet przyznał, że niemieckie władze przez dziesiątki lat były jednak zadowolone z tego, że Ditib sprawował pieczę nad tureckimi muzułmanami. Ponieważ był zależny od tureckiego państwa, istniała gwarancja, że islam propagowany w meczetach Ditibu był zgodny z turecką konstytucją.
dpa, epd, kna / Małgorzata Matzke