Libido w koronie. Miodowy miesiąc albo samotność
25 marca 2020W obecnej chwili koronawirus zmienia wszystko, także relacje seksualne. Poznać można było to w połowie marca, piątkowego wieczora w Berlinie. Przed klubem Insomnia, berlińskim hotspotem dla swingerów, fetyszystów i hedonistów z całego świata nikt nie stał na bramce; normalnie przed klubem wiła się zawsze kolejka ludzi, którzy chcieli tu radośnie realizować swoje seksualne fantazje. Zamiast tego na drzwiach pojawiła się informacja, że Senat Berlina zarządził zamknięcie wszystkich klubów. Jak widać na stronie klubu w Internecie, ekipa Insomni, a przede wszystkim „Dominique“, nie tracą optymizmu. „Trzymajcie się zdrowo, chrońcie się i mam nadzieję że za pięć tygodni znowu będziemy się razem bawić“.
Złe czasy dla singli
W czasie kiedy kluby już zamykano, restauracje jeszcze były otwarte. Przed jednym z berlińskich lokali w słońcu siedziała grupka młodych ludzi; jedna z kobiet żalila się, ze śmiechem, że „akurat teraz, na wiosnę, musiała przyjść ta korona. Dla nas, dla singli to fatalna sprawa“.
Co jednych cieszy, to drugich martwi - mówi powiedzenie, które sprawdza się też w tym przypadku. Ludzie żyjący w pojedynkę, przez to, ze władze restrykcyjnie ograniczyły kontakty między ludźmi, skazani są na radzenie sobie we własnym zakresie. Firmy wysyłkowe zaobserwowały większe zainteresowanie filmami pornograficznymi i erotycznymi gadżetami. Sexshopy przestawiły się na handel w Internecie. Co bardziej pomysłowi handlowcy oferują nawet dostawę towaru do domu taksówką. Oczywiście w to graj taksówkarzom, którzy przez ustanie ruchu na mieście, są de facto bezrobotni.
Pary nie zawsze mają lepiej
Inaczej, choć też nie za wesoło przedstawia się sytuacja ludzi żyjących w parach. Nie muszą co prawda szukać partnerów, bo już ich mają. Wyhamowanie pracy zawodowej przez home office sprawia, że niektóre pary robią nawet powtórkę z miesiąca miodowego, bo generalnie aktywności na zewnątrz zostały bardzo ograniczone. Nie można wyjść do siłowni, do kina, ani teatru, bo wszystko jest zamknięte. Zamarła piłka nożna, tak więc mężczyźni nie muszą spędzać godzin przed telewizorem. Lecz co za dużo, to może stać się też niezdrowe, czego przykład podaje Rolf.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>
Od wielu lat już, ze względu na pracę, przez cały roboczy tydzień mieszkał poza domem. Zdalna praca wydawała mu się teraz doskonałą okazją, by wreszcie pomieszkać z żoną na codzień, a nie tylko w weekend. Lecz okazało się, że już po tygodniu obydwoje są wykończeni nerwowo. Wspólne akcje jak mycie okien kończyły się wielką awanturą. Rolf przeniósł się więc znów do pracy zdalnej do Berlina i stwierdza, że „przymusowa bliskość jest jak przymusowe małżeństwo. Wtedy seks też nie sprawia przyjemności“.
Dystans i bliskość
To stwierdzenie wcale nie dziwi terapeuty rodzinnego Wolfganga Kruegera. - Ludziom zburzyły się regulacje dystansu - uważa psycholog. - Nie tolerują swojej stałej obecności i ciągłego kontaktu. Pożądanie powstaje przez ciągłą zmianę bliskości i dystansu. Pary, które wiedzą, na czym polega ta gra, czeka piękny okres. W czasach katastrof i strachu wzmagają się potrzeby seksualne - wyjaśnia Wolfgang Krueger. - Aktywność seksualna jest najlepszą możliwością pozbycie się strachu.
Wyż demograficzny pod koniec roku?
Jeżeli więc u wielu osób ożywi się życie seksualne, będzie mogło mieć to namacalne następstwa. Psychoterapeuta Krueger widzi tu w perspektywie 9 miesięcy wysyp narodzin. Ale ani naukowo, ani statystyczne nie można tego udowodnić. Teza ta wysuwana jest zawsze, kiedy całe miasta zostają nagle bez prądu albo są jakieś kataklizmy naturalne. Ale nigdy nie znalazła ona jednoznacznego potwierdzenia w statystykach.