Landsbergis: Putin uważa Europę za tchórzliwą i słabą
16 kwietnia 2016
DW: Był Pan eurodeputowanym przez dziesięć lat. Czy Europa zmęczona kryzysem finansowym i kryzysem uchodźczym potrafi poradzić sobie z wyzwaniem, jakie jej rzuca Władimir Putin, prezydent Rosji?
Vytautas Landsbergis*: Putin rozmawia z Europą arogancko i lekceważąco. Z nim rozmawia się grzecznie, na skutek czego uważa on Europę za tchórzliwą i słabą. Ot, chociażby sprawa boeinga strąconego nad Ukrainą. Dowody wskazują na Rosję, jednak sprawy są przeciągane w nieskończoność. Dlaczego? Europa nie chce ostatecznie zaprzepaścić szansy na „polepszenie stosunków” z Rosją, ciągle daje szansę Putinowi. Tymczasem Putin, „Jedna Rosja” i rosyjscy generałowie czują się bezkarni, nikt ich nie rozlicza z tego, co zrobili w Gruzji, na Ukrainie, a ostatnio w Syrii. Zginęło wielu ludzi, miliony straciły domy i nic.
Niegdyś za czasów Sajudisu Rosjanie manifestowali w Moskwie, popierając dążenia Litwy do niepodległości, czy Pana zdaniem zrobiliby to teraz?
To już nie są ci sami ludzie, którzy kiedyś wyszli na ulice Moskwy demonstrować poparcie dla walczącej o niepodległość Litwy. Propaganda zmieniła Rosjan, środki masowego przekazu wykonały na zbiorowym umyśle narodu rosyjskiego lobotomię.
Litwa wkłada mnóstwo wysiłku, aby zwalczać rosyjskie wpływy w regionie bałtyckim. Jednak na Łotwie i Estonii istnieją liczne rosyjskie mniejszości etniczne, na Litwie liczna – polska, a także rosyjska. Czy Pana zdaniem Kreml może wykorzystać mniejszości etniczne do wojny hybrydowej w krajach bałtyckich?
Rosjanie do tego są zdolni i chętni. I nie tylko u nas w krajach bałtyckich, w Berlinie też. Baczność niezbędna jest również tam. Jeżeli zbyt długo i pokornie będziemy zgadzać się z Putinem, Kreml może uderzyć w bramy Europy.
Skąd się biorą polsko-litewskie konflikty na Litwie? Czyżby wynikają tylko z konfliktu o pisownię nazwisk?
Zdaniem dawnych polskich elit, Litwini mieli z czasem stać się Polakami. Polacy uważali, że rozpowszechniając na Litwie swoją kulturę, cywilizują nas. Niosą nam światło kultury. Następnie konflikt elit przerodził się w spór o tożsamość, o terytoria, o Wilno. Jak Litwin chciał rozmawiać w ojczystym języku – litewskim, natychmiast okrzykiwano go „Polakożercą”. Polski kompleks wyższości wobec Litwinów istniał prawie zawsze. Z kolei oświeceni Polacy uważali litewski kompleks, jako chęć dorównania innym, w tym Polakom, za wrogość.
Warszawa twierdzi, że w interesie Litwy leży polepszenie stosunków, ale czy Pana zdaniem, w interesie Wilna leży polepszenie relacji z Warszawą, czy też utrzymanie ich na takim poziomie, na jakim są?
Dobrych stosunków Litwy z Polską przede wszystkim nie chce Rosja. Kreml jak może wykorzystuje litewskich Polaków, aby skłócić Warszawę i Wilno. Na szczęście źle mu to się udaje. A tak zwane „polepszenie stosunków” nie może być tylko posłuszeństwem wobec tego większego kraju sąsiedniego.
"Zdyskredytowanie i skompromitowanie obiektu ataku"
W Polsce wybuchł skandal po tym, gdy Instytut Pamięci Narodowej opublikował materiały znalezione w domu generała Czesława Kiszczaka. Miałoby z nich wynikać, że Lech Wałęsa współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Sam Wałęsa twierdzi, że opublikowane dokumenty nie są prawdziwe, a on sam nigdy nie został zwerbowany przez SB. Pana również próbowano oskarżać o współpracę z sowieckim kontrwywiadem.
Mnie oskarżano o współpracę z sowiecką bezpieką, między innymi na podstawie książki byłego generała KGB, który nagminnie fałszował fakty. „Pomyłki” o prawie 30 lat... Co do Wałęsy, współpracował on czy nie - tego nie wiem. Podobnie jak Pan nie wie. Należy się jednak liczyć z tym, że dokumenty przechowywane przez Kiszczaka mogły zostać spreparowane też przez służby specjalne krajów trzecich.
Jakie cele przyświecają atakom na Wałęsę i kiedyś na Pana?
Próby oskarżania mnie o współpracę z sowiecką bezpieką oraz próby udowodnienia Wałęsie współpracy z bezpieką PRL-u mają ten sam cel. Zdyskredytowanie i skompromitowanie obiektu ataku. Chodzi o to, by oczernić nasze ideały, zmieszać je z błotem. Wałęsa ciągle jest utożsamiany na świecie z „Solidarnością”; gdyby udało się przekonać międzynarodową opinię publiczną, że był on konfidentem SB to byłby to potężny cios w Polskę. Udałoby się skompromitować „Solidarność” i jej walkę z komuną. Co do mnie, to opowiadam się za umiarkowaną prawicą, nigdy nie byłem członkiem partii komunistycznej, jestem zwolennikiem niezależnej Litwy. Litwa na całym świecie jest znana z tego, że walczyliśmy o wolność, i że jako pierwszy kraj zrzuciliśmy jarzmo ZSRR. Przelaliśmy krew za wolność. Atakując mnie, chcą uderzyć w „Sajudis” i Litwę.
Czy Pana zdaniem podobne ataki mogą być inspirowane przez nieprzyjazne Polsce i Litwie siły zewnętrzne?
Być może obecne władze Polski znalazły się w pewnych ramach ustalonych wcześniej przez nie same. Mam na myśli lustrację, na pewno toczą się śledztwa w sprawie działalności prowadzonej przez bezpiekę. Wiem, że zajmuje się tym Instytut Pamięci Narodowej, który pewnie nie może nie zająć się takim podanym tematem jak sprawa Wałęsy.
Jak przedstawiają się sprawy uwikłania litewskich polityków we współpracę z sowieckimi służbami bezpieczeństwa?
Rosjanom udało się zniszczyć część dokumentów, w których była informacja o agentach i konfidentach na Litwie. Część ukrywają dotychczas w Moskwie, mogą dalej z nich korzystać. Сzęść dokumentów wpadła w nasze ręce. To jednak przeszłość. Jestem pewien, że mają nowych tajniaków i agentów wpływu na Litwie.
rozmawiał Witold Janczys
*Vytautas Landsbergis (ur. 1932), litewski polityk i muzykolog. W 1988 roku współzałożyciel i działacz Ruchu Niepodległości "Sajudis". Głowa Państwa Litewskiego (przewodniczący Rady Najwyższej) w latach 1990–1992, później poseł, marszałek litewskiego Sejmu i eurodeputowany.