Medycy zapowiadają protesty na granicy
7 maja 2020W poniedziałek 4 maja wielu pracowników transgranicznych i uczniów odetchnęło z ulgą. W końcu, po ponad miesięcznym oczekiwaniu, mogli swobodnie przekroczyć granicę. Wcześniej obowiązywała ich dwutygodniowa kwarantanna, dlatego musieli zdecydować się, po której stronie granicy zostać – polskiej czy niemieckiej.
Rozporządzenie Rady Ministrów z 2 maja br. nie zwolniło jednak pracowników służby zdrowia i osób zatrudnionych w ośrodkach pomocy społecznej z obowiązku odbycia kwarantanny po przekroczeniu granicy.
„To dyskryminacja”
Słubiczanin Tomasz Malewski od roku pracuje we Frankfurcie nad Odrą w zakładzie radiologii jako technik. Prawie dwa tygodnie temu przekroczył granicę i wrócił do domu. Teraz odbywa kwarantannę. – Mam trzy i pół kilometra do pracy i mimo wszystko nie mogę codziennie przekraczać granicy. To nowe rozporządzenie to dyskryminacja. Nikt nie parzy na tę sytuacje indywidualnie, ani urzędy, ani straż graniczna. Zakaz to zakaz – oburza się Malewski. On i drugi Polak, który pracuje w przychodni, nie rozumieją dlaczego nie zostali zwolnieni z obowiązku kwarantanny.
W połowie marca pracownicy służby zdrowia musieli zdecydować, po której stronie granicy zostać. – Przecież można byłoby na przejściu przedstawić aktualne badania lekarskie na obecność koronawirusa. To byłoby rozwiązanie. Niemcy i Czesi potrafili rozwiązać problem – dodaje Malewski.
Pracownicy z Polski
W niemieckiej służbie zdrowia pracuje wielu Polaków, zwłaszcza przy granicy z Polską. Szacuje się, że w samej Brandenburgi jest ich prawie 300. Niektórzy mieszkają w Niemczech, ale wielu do czasu zamknięcia granicy codziennie dojeżdżało do pracy. Wśród nich są lekarze, pielęgniarki, technicy specjaliści, pracownicy ośrodków pomocy społecznej, a także farmaceuci.
W szpitalu rejonowym w Prenzlau (Brandenburgia) prawie połowa personelu to Polacy. – W naszym szpitalu pracuje 22 polskich lekarzy. Z tego co mi wiadomo, wszyscy zdecydowali się zostać w Niemczech – informuje rzecznik prasowy szpitala Andreas Gericke.
Pacjenci wstrzymują leczenie
Problem dotyczy nie tylko zatrudnionych, ale również pacjentów, którzy korzystają z opieki medycznej po obu stronach granicy. W największej kasie ubezpieczeniowej w północno-wschodniej części kraju AOK Nordost ubezpieczonych jest 44 600 Polaków, z czego ok. 6300 w samej Brandenburgii. Polscy pacjenci od połowy marca nie przychodzą na umówione wizyty lekarskie, bo nie mogą. – Codziennie wykonujemy 36 rezonansów, z czego średnio pięć u polskich pacjentów. Teraz nam oni wypadli i nawet nie odmówili wizyty, bo przecież sami nie wiedzieli, czy będą mogli przekroczyć granicę. A na rezonans czeka się do trzech miesięcy – mówi Tomasz Malewski.
W Centrum Zdrowia ASB we Frankfurcie nad Odrą również brakuje polskich pacjentów. – Stanowią u nas większość. Przychodzą ze względu na brak bariery językowej. Teraz zostało mi 20 procent wszystkich pacjentów – wyjaśnia lekarz Marek Wiatr.
Protesty na przejściach granicznych
Również niemieccy pacjenci wstrzymali leczenie w Polsce. Tylko w Słubicach połowa pacjentów polsko-niemieckiego centrum zdrowia Brandmed to Niemcy. Przyjeżdżają z Brandenburgii, ale i innych landów. Niemców brakuje też w gabinetach stomatologicznych.
Obecnie transgraniczny system zdrowotny zamarł. – Pacjenci mogą przekroczyć granicę tylko w przypadku zagrożenia życia, ale jeśli pacjent ma sile bóle i chciałby przyjechać do Frankfurtu, bo w Niemczech jest ubezpieczony, to już nie może. Musi najpierw wziąć zaświadczenie z sanepidu. To chore – irytuje się Tomasz Malewski.
Kontrole na granicy z Polską mają potrwać przynajmniej do połowy maja, jednak medycy są dość sceptyczni. – Nie mam nadziei, że 13 maja coś się zmieni – mówi Marek Wiatr.
W piątek 8 maja planowane są kolejne demonstracje na przejściach granicznych. Tym razem dotyczyć będę pracowników służby zdrowia. Będą protestować m.in. we Frankfurcie nad Odrą i Prenzlau.