Kto zorganizował "taniec śmierci" w Duisburgu?
27 lipca 2010W poniedziałek (26.07) po południu prokuratura podała nowe dane – liczba rannych wzrosła do 511 osób. 43 osoby w stanie ciężkim przebywają w klinikach, jedna osoba była w stanie krytycznym. Wieczorem już było jasna, że nie udało się jej uratować. Tym samym liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 20 osób. Ofiary – jak wynika z oględzin – zostały zgniecione w tłumie lub powalone na ziemie i stratowane. Policja musi także zająć się 1200 osobami notowanych oficjalnie jako zaginione. Ze względu na tragedię każdy z uczestników ma obowiązek zgłosić policji bezpieczny powrót do domu.
Wśród ofiar śmiertelnych jest 12 Niemców i 8 cudzoziemców: Włoszka, dwie Hiszpanki, Australijka, Chińczyk, Hiszpan, Holender i Bośniak.
Dusiburg nie spełnił warunków bezpieczeństwa
Dwa dni po katastrofie jedno jest już pewne – Duisburg nie nadawał się na tego typu imprezę. Wedle doniesień niemieckich mediów organizatorzy imprezy byli przestrzegani, że trasa i lokalizacja parady może okazać się dla uczestników pułapką. Straż pożarna już w zeszłym roku przedstawiła ocenę ryzyka przeprowadzenia masowej imprezy w Duisburgu – miasto nie jest na tyle przestrzenne, a trasa parady nie ma odpowiednich dróg ewakuacyjnych. Tunel, którym przejść miały masy wydaje się być zabójczy. W zeszłym roku miasto Bochum z powodów bezpieczeństwa odmówiło zorganizowania imprezy.
Ponadto – jak donosi magazyn Der Spiegel – organizatorzy imprezy nie musieli stosować się do wszystkich wymogów bezpieczeństwa. Np. zignorowany został przepis o szerokości dróg ewakuacyjnych. Miasto Duisburg wydało organizatorowi „specjalne pozwolenie” na przeprowadzenie imprezy. Kto za to odpowiada? Wewnętrzną dokumentację w tej sprawie z Urzędu Miasta skonfiskowała prokuratura. W dwa dni po tragedii wszystkich przeraża także fakt, że miejsce, gdzie odbywała się parada przygotowane było do przyjęcia maks. 250 000 osób. Wiadomo też, że w paradzie udział wzięło ok. 1,4 miliona ludzi.
Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci
Niemiecka prokuratura prowadzi śledztwo z powodu nieumyślnego spowodowania śmierci. Kogo obciąży? Na razie niewiadomo. Sprawę przejęła policja w Kolonii. Frakcja federalna CDU/CSU zażądała powołania niezależnej komisji śledczej. Pod presją znalazł się burmistrz miasta Duisburga Adolf Sauerland. Podczas składania kondolencji został częściowo wygwizdany, opinia publiczna domaga się ustąpienie z urzędu. Burmistrz na razie jednak odrzuca dymisję, bo – jak twierdzi – musi się teraz skupić na wyjaśnieniu okoliczności tragedii.
Żałoba smutnym końcem Love Parade
Tymczasem niemiecki minister spraw wewnętrznych, Thomas de Maiziere, zarządził zorganizowanie uroczystości żałobnej w Nadrenii Północnej-Westfalii. Flagi w stolicy landu, Dusseldorfie zostały dziś opuszczone do połowy. Na uroczystości żałobne ma, jak donoszą niemieckie media, przybyć także kanclerz Angela Merkel, która przerwie swój właśnie rozpoczęty urlop. W okolicach tunelu od soboty pojawiają się dziesiątki zniczy, stanął także topniejący krzyż z lodu.
„Taniec śmierci” jak określa się w Niemczech tegoroczną paradę, czyli Love Parade więcej się nie odbędzie. Jej pomysłodowca, współorganizator i główny sponsor, Rainer Schaller odwołał na zawsze imprezę ze względu na respekt wobec tragicznie zmarłych. Niemiecki miliarder sam ubezpieczył się na kilka milionów euro na wypadek zniszczeń lub ofiar w ludziach. Jej błyskotliwa kariera zakończyła się wraz ze śmiercią 20 młodych ludzi.
DPA/ Magdalena Dercz
red. odp.: Marcin Antosiewicz