Komentarze prasy niemieckiej, środa, 29 czerwca 2011
29 czerwca 2011Pod tytułem „Chiński przyjaciel” FRANKFURTER ALLGEMEINE ZEITUNG odnotowuje: „Chiński premier Wen Jiabao podróżuje z książeczką czekową przez nękaną długami Europę. Im większa zależność, im Pekin będzie pewniejszy swego, tym bardziej osłabnie krytyka... Relacje Europejczyków z Chinami można opisać dwoma słowami: gospodarka i prawa człowieka; geopolityka i wielkie strategie leżą w gestii Amerykanów. To jest krótkowzroczne i naiwne jednocześnie. Kiedy my postrzegamy wolny handel, jako dokonanie gospodarcze, Pekin traktuje kwestie gospodarcze, jako strategiczny instrument służący osiągnięciu pozycji mocerstwa.(...) Przy całej radości nękanych długami Europejczyków z tego, że jest jeszcze ktoś, kto jest skłonny, zainwestować pieniądze na starym kontynencie, powinni oni sobie uzmysłowić, że Chiny nie działają bezinteresownie. Nie chodzi im tylko o nabycie zachodnich najwyższych technologii, ale także o mnożenie politycznych wpływów. Już teraz drażliwy temat praw człowieka został zagłuszony przez dobitne głosy o „gospodarczych szansach na ogromnym chińskim rynku. (...) To, co obowiązuje między demokratami, tym bardziej stanowi ryzyko w biznesie z dyktaturami, w których gospodarka jest sterowana przez politykę. A Chiny precyzyjnie kalkulują: Pekin przerwał niedawno z hałasem wielki projekt budowy autostrady, którym kierowała jedna z chińskich firm.”
SÜDDEUTSCHE ZEITUNG z Monachium zauważa:, „Ponieważ szef chińskiego rządu wydaje się też dzierżyć pękaty worek pieniędzy, to nie wypracowano w UE jednolitej polityki wobec Chin. Każdy dba tylko o to, aby sprzedać jak największą ilość samolotów, samochodów, taboru kolejowego czy elektrowni; każdy myśli tylko o wielkim rynku zbytu... Wen Jiabao wie, że wszyscy starają się o jego względy i względy jego kraju, a zatem, że właściwie nie musi on iść na żadne ustępstwa. W Berlinie dał to do wyraźnie do zrozumienia wskazując hardo na to, że także Chinom zależy na silnym euro, dlatego jego kraj wyciągnie "pomocną dłoń".”
SÄCHSISCHE ZEITUNG z Drezna wskazuje, że w czasie wizyty chińskiego premiera „nie chodziło o prawa kilku chińskich dysydentów czy zagranicznych dziennikarzy. Chodziło o wiele więcej: o pieniądze. A Chińczycy mają ich w przeciwieństwie do Europejczyków więcej niż pod dostatkiem. I najchętniej chcieliby je wydać. Niekoniecznie rozdać na niepewne państwowe obligacje, lecz ulokować w dobre towary lub bezpieczne inwestycje w przedsiębiorstwach. Komuniści chińscy już dawno przejęli kapitalistyczną zasadę: kto ma pieniądze, ten ma rację. Nie ma tam mowy o prawach człowieka.”
REUTLINGER GENERAL-ANZEIGER pisze na ten temat: „Decydujące w tym pożądanym zbliżeniu są naturalnie intensywne i wzajemne interesy gospodarcze. (...) Ale w odróżnieniu od niejednego ze swych poprzedników, Angela Merkel poruszyła też temat praw człowieka z dobitnością zasługującą na uwagę. Życzenie zmiany ostrego kursu wobec inaczej myślących czy też etnicznych i religijnych mniejszości, Pekin jednak raczej puści mimo uszu.”
Basia Cöllen
red. odp.: Andrzej Paprzyca