Już sam sposób świętowania rocznicy nieudanego zamachu stanu ukazuje, jak bardzo Turcja oddaliła się od Europy. Tureckie kierownictwo inscenizuje w ten weekend pierwszą rocznicę stłumienia nieudanego zamachu stanu organizując masowe spędy z pompą, jaka właściwa jest tylko republikom ludowym. Ma być to święto „zwycięstwa demokracji”, od której Turcja jednocześnie się oddala. Wszystko bowiem skupia się na prezydencie Erdoganie. Społeczeństwo ma fetować go jako bohatera, który dokonał odrodzenia Turcji tłumiąc pucz.
Koniec Republiki Atatürka
Od roku 2002 Turcy co prawda wciąż wybierali Erdogana i jego partię AKP, ale zawsze odrzucali jego projekt „nowej Turcji” z systemem prezydialnym w miejsce parlamentarnej demokracji. Nieudany zamach stanu przed rokiem stał się okazją, by Republikę Atatürka zastąpić Republiką Erdogana. Pierwsza Republika była niedoskonałą demokracją, ale nowa Republika nie jest ani wolnościowa, ani demokratyczna. Opiera się ona na micie, że „naród” skupia się wokół Erdogana. Kto krytykuje go albo jego religijno-konserwatywną agendę, ten uważany jest za wroga tego „narodu”. Stan wyjątkowy ułatwia stygmatyzowanie i prześladowanie takich krytyków i dysydentów jako „terrorystów”. Po próbie puczu zwolnienia ludzi z pracy i aresztowania przybrały ogromne rozmiary. Tak naprawdę Erdogan rozpoczął je jednak już w roku 2014, w reakcji na śledztwo w związku z podejrzeniem o korupcję w jego najbliższym otoczeniu. Wtedy już powstały listy osób, które teraz są zwalniane czy aresztowane.
Nadzieja w nowej opozycji
Przywódca opozycji Kilicdaroglu z Republikańskiej Partii Ludowej CHP już wcześniej określił te wydarzenia mianem „kontrolowanego puczu”. Erdogan wiedział o planach zamachu stanu i miał nad nimi kontrolę, a mimo to nie podejmował żadnych działań.
Zorganizowany przez Kilicdaroglu „Marsz Sprawiedliwości” z Ankary do Stambułu w minionych tygodniach nie zrobił co prawda na Erdoganie większego wrażenia, ale pozwala on żywić nadzieję. CHP przez lata była skostniałą partią, która teraz kreuje się na nowo jako partia przeciwko establishmentowi dzisiejszej, skorumpowanej partii AKP. Erdogan pokazuje, gdzie są jej granice: zastępca Kilicdaroglu został właśnie skazany na 25 lat więzienia. Pokazuje to, że Turcji naprawdę nie chodzi o zwycięstwo demokracji – ani w ten weekend, ani w przyszłości.
Rainer Hermann / tł. Małgorzata Matzke