Wdrożone właśnie przeciwko Polsce postępowanie sprawdzające składa się z kilku etapów. Najpierw jest wymiana informacji, potem zalecenia Komisji, kontrola ich realizacji oraz – w najgorszym razie – na koniec odebranie prawa głosowania w Radzie Europejskiej. To ostatnie, nota bene, musi zostać jednogłośnie uchwalone przez szefów państw i rządów UE, wśród których zasiada także polityczny sojusznik Jarosława Kaczyńskiego Viktor Orban. Tylko naiwni mogą więc wierzyć, że taka perspektywa może odwieść rząd PiS od realizacji obranego kursu. Wspomniana procedura ma raczej wymiar symboliczny, to ryk papierowego tygrysa. Pomimo to – jest to środek, który nie jest efektywny, ale pod pewnymi warunkami może być pomocny.
A będzie pomocny, jeśli Komisja Europejska, zamiast grozić Polsce, nawiąże z jej rządem dialog. Wiele zależy od właściwego tonu; trzeba uwzględnić polską wrażliwość. Polacy, obojętnie czy zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego czy nie, nie pozwolą sobie grozić ani traktować z góry. Szczególnie niemieccy politycy w Brukseli muszą się nauczyć, że ich krytyka wobec Polski, podobnie jak w przypadku Izraela, wymaga szczególnego wyczucia. Dialog a nie przesadna krytyka, to właściwa droga.
Dlatego reformy rządu PiS powinny zostać zbadane bezstronnie i bez żadnych emocji. Zalecenia Komisji, jeśli już, powinny w każdym razie zostać uzgodnione z polskim rządem. Doświadczenia z czasów pierwszych rządów PiS i negocjacji Traktatu Lizbońskiego pokazują, że Polacy mogą długo się boczyć i próbować ugrać dla siebie jak najwięcej, ale w końcu są zdolni do kompromisu. To trudne zadanie, któremu obie strony mogą sprostać tylko wtedy, gdy traktować się będą z szacunkiem i zrozumieniem.
Bartosz Dudek