Kent Nagano: „Opera jest dla wszystkich”
24 września 2015Po siedmiu latach na stanowisku generalnego dyrektora muzycznego Bawarskiej Opery Państwowej w Monachium Kent Nagano przenosi się na północ Niemiec. W Hamburgu przejął po Australijce Simone Young funkcję szefa tamtejszej Opery Państwowej, jednocześnie został generalnym dyrektorem muzycznym Państwowej Orkiestry Filharmonii w Hamburgu. W rozmowie z Deutsche Welle zdradza swoje plany na nadchodzące sezony.
DW: Czym jest dla pana przeprowadzka z Monachium do Hamburga?
Nagano: Dla mnie, jako Amerykanina, wielkim wyróżnieniem jest okazja do poznania najpierw jednej placówki muzycznej o ogromnych tradycjach, a teraz kolejnej. Tradycja operowa w Monachium sięga początków XVII stulecia. Orlando di Lasso, Mozart, Wagner, Strauss; ludzie mówią o nich jako o monachijskich świętościach. Każdy z nich wniósł do historii muzyki ważne impulsy. Hamburg w niczym tu nie ustępuje Monachium. Buxtehude, Schütz, Telemann, Carl Philipp Emanuel Bach, rodzeństwo Mendelssohn, obecność Brahmsa i Mahlera… Jest to inna tradycja muzyczna niż w Monachium, ale równie bogata.
Przenoszę się więc z centralnego regionu tego wspaniałego kontynentu do północnoniemieckiego portowego miasta. Jako takie Hamburg zawsze był bramą na świat; miejscem, przez które docierały do Niemiec wpływy międzynarodowe i z którego szły w świat niemieckie myśl, kultura i sztuka. Portowe miasta są dla mnie bardzo ważne. Pochodzę z San Francisco, żyłem i pracowałem w Londynie. Moja żona pochodzi z Kobe. W Hamburgu znowu będą mógł oddychać morskim powietrzem.
W hamburskim porcie ma siedzibę nowa filharmonia – Elbphilharmonie; gmach, który wielu Niemcom działa na nerwy. Ogromne koszty budowy i ciągle przesuwane terminy sprawiły, że jej wizerunek jest raczej negatywny. Planowane otwarcie w styczniu 2017 przypadnie na czas Pana urzędowania. Jakie znaczenie ma to nowe miejsce?
Elbphilharmonie od początku wzbudzała kontrowersje i jej sukces będzie zależał od tego, na ile dobrze spełni w społeczeństwie swoją funkcję. Oczywiście, że najpierw jej charakter określi akustyka, ale sala koncertowa jest też miejscem, w którym tworzy się tożsamość danej społeczności. Nie trzeba do tego starych, tradycyjnych struktur. Niektóre nowoczesne sale koncertowe natychmiast spełniły tę funkcję. A Elbphilharmonie ze swoją imponującą architekturą już jest rzucającym się w oczy, dynamicznym manifestem.
Na jakie przedstawienia i koncerty w programie Hamburskiej Opery Państwowej i Państwowej Orkiestry Filharmonii w Hamburgu zwróciłby Pan chętnie uwagę?
Zależy nam na tym, żeby opera postrzegana była jako coś, co koresponduje z życiem każdego z nas. Na otwarcie sezonu więc przygotowaliśmy niespodziankę, to "Trojanie” Hectora Berlioza. Ze względu na Hamburg szukaliśmy dzieła, w którym ważną rolę odgrywa port. I kiedy zdecydowaliśmy się na tę operę, media pełne były doniesień o konflikcie na Ukrainie i kryzysie w Afganistanie. Konflikty, brutalność, ucisk są tematami "Trojan”. Ale nie mieliśmy pojęcia, że problemy te, zwłaszcza temat uchodźców wojennych do tego stopnia wysuną się na pierwszy plan.
Nadrzędne tematy były dla nas ważne przy ustalaniu całego repertuaru na ten sezon. Na przykład „Wilhelm Tell“ Rossiniego jest dziełem o braterstwie, wolności, prawach człowieka i tożsamości. To są wszystko wielkie tematy XXI wieku. Ostatnim przedstawieniem będzie „Pasja według św. Mateusza”, a Johann Sebastian Bach oczywiście zawsze się odnosi do nas i naszego życia.
Na rok 2016 przygotowujemy światową premierę opery Toshio Hosokawy. Jest to artystyczne spojrzenie na katastrofę nuklearną w Fukushimie, na stosunek człowieka do przyrody, jego bezwzględność i całkowite niedocenianie jego wpływu na środowisko. Teraz, kiedy wszędzie mówi się o zmianach klimatycznych, wybór tej opery wydaje się tym bardziej słuszny. Inscenizujący ją Oriza Hirata nawiązuje też do posługiwania się robotami, które używane są w Fukushimie do usuwania radioaktywnych odpadów.
Jeżeli chodzi o miłośników opery, wyważa Pan swoim wyborem otwarte drzwi czy razem z kolegami próbujecie zyskać nowych amatorów tego gatunku?
Cóż, opera jest gatunkiem sztuki. Ale opiera się na współdziałaniu, na partnerstwie, na pewnej społeczności. Musimy być pewni, że każdy wchodząc do opery ma poczucie, że należy ona także do niego. Myślę tu zwłaszcza o młodym pokoleniu. Wybierając repertuar mieliśmy dostęp do wielkich dzieł. Ale mamy też świadomość, że dla wielu młodych ludzi – na przykład koleżanek szkolnych mojej córki – opera nie ma jakiegokolwiek znaczenia. Zdaje się dla nich już nie istnieć. Musimy im uświadomić, że opera jest sztuką także dla nich. To jest ogromne wyzwanie w skali globalnej.
Na inaugurującej inscenizacji „Trojan” widzieliśmy wśród publiczności bardzo wiele młodych osób. Fasada opery była oświetlona, przedstawienie było transmitowane na żywo i obejrzały je tysiące ludzi. To dodaje odwagi.
Rozmawiał Rick Fulker