Jeden numer telefonu dla inwestorów w Europie Wschodniej
24 marca 2018Obroty handlowe Niemiec z krajami Europy Środkowej i Wschodniej są wyższe niż obroty z USA i Chinami łącznie. W 2017 r. wyniosły 426 mld euro i stanowiły 20 proc. niemieckiego handlu zagranicznego z utrzymującą się tendencją wzrostową. Chodzi przy tym o region obejmujący 29 państw, w tym kraje UE (Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Węgry i kraje bałtyckie), państwa Bałkanów Zachodnich i państwa z dawnej sfery wpływów ZSRR.
Najważniejszym partnerem w tym regionie jest Polska z obrotami handlowymi w 2017 r. rzędu 110 mld euro, przed Czechami (87,8 mld euro obrotów) i Rosją (57 mld).
Interesy niemieckich przemysłowców na tym obszarze reprezentowały dotąd dwie inicjatywy: najstarsza, regionalna inicjatywa niemieckiej gospodarki, istniejąca od 1952 r. Komisja Wschodnia Gospodarki Niemieckiej i aktywne od 1989 r. Wschodnioeuropejskie Stowarzyszenie gospodarki niemieckiej. Teraz obydwie organizacje połączyły się tworząc „Komisję Wschodnią / Wschodnioeuropejskie Stowarzyszenie niemieckiej gospodarki”.
„Jeden numer telefonu”
W piątek, 23 marca 2018 na osobnych posiedzeniach obydwie inicjatywy niemal jednogłośnie podjęły decyzję o połączeniu sił. – Jest to historyczny krok – podkreślił przewodniczący nowego stowarzyszenia Wolfgang Buechele, dotychczasowy szef Komisji Wschodniej gospodarki niemieckiej.
Formalnie stowarzyszenie z siedzibą w Berlinie i Hamburgu rozpocznie pracę po zarejestrowaniu, przypuszczalnie w początkach maja. Ale, jak stwierdził Buechele: „Kto się kieruje na wschód od Berlina i chce się poinformować na temat tamtejszej gospodarki, od natychmiast ma w Niemczech centralny numer telefonu. Dotąd obydwa stowarzyszenia reprezentowały interesy oddzielnie, teraz ta konkurencja się skończyła”.
Problemy może przysparzać nieco nieporęczna nazwa inicjatywy: „Komisja Wschodnia / Wschodnioeuropejskie Stowarzyszenie Niemieckiej Gospodarki”, ale jak podsumował Buechele: „pokazuje ona, skąd jesteśmy”.
Kumulacja wiedzy i siły gospodarczej
Stowarzyszenie zrzesza blisko 400 członków, od średnich i małych przedsiębiorstw, poprzez startupy, po notowane na giełdach koncerny. Celem reprezentującego je stowarzyszenia jest niezmiennie informowanie oraz pielęgnowanie i rozbudowa obustronnych kontaktów handlowych i gospodarczych. – Naszym celem pozostaje wspólny obszar gospodarczy od Lizbony na zachodzie po Władywostok na wschodzie. Ku naszej satysfakcji misja ta została też uwzględniona w umowie koalicyjnej nowego rządu – powiedział Buechele.
Mimo systematycznego wzrostu obrotów handlowych, potencjał tkwiący w rynkach wschodnioeuropejskich jest ciągle jeszcze niewykorzystany. – Musimy pracować nad stworzeniem lepszych warunków ramowych, a do tego jest potrzebny dialog gospodarczy i polityczny proces odnowy – stwierdził Buechele. Dodał, że stowarzyszenie chce intensywnie pracować nad tym, by kraje partnerskie w UE, w tym „gospodarki wagi ciężkiej” tego regionu, takie jak polska, czeska czy węgierska, jeszcze ściślej związać z europejskim rynkiem wewnętrznym.
Jest to ważne zwłaszcza w czasach rosnących na świecie nacjonalizmów i protekcjonizmu czy możliwych wojen handlowych. – Ciągle musimy przypominać, że wymiana towarów i usług jest pozytywna dla wszystkich stron. Nie jest tak, że jeżeli zamkniemy nasze granice, będzie się nam wiodło lepiej. To mylne przekonanie. Nie funkcjonuje w USA i nie będzie funkcjonowało gdzie indziej – powiedział w rozmowie z DW Theodor Wuppermann, wiceprzewodniczący nowego stowarzyszenia a dotychczasowy szef Wschodnioeuropejskiego Stowarzyszenia gospodarki niemieckiej.
Troska o Polskę
Tylko w 2017 r. obroty handlowe RFN z 29 krajami Europy Środkowej i Wschodniej, Azji Centralnej i Kaukazu Południowego wzrosły o ponad 10,5 proc. osiągając wartość 426 mld euro. Z tego blisko 214 mld przypadło na niemiecki eksport, 212 mld na import, co świadczy o wyrównanym bilansie handlowym.
Podobna sytuacja jest w stosunkach handlowych z Polską. W 2017 r. Polska wyeksportowała do Niemiec towary i usługi wartości 51 mld euro, niemiecki eksport do Polski wyniósł 59,5 mld. W porównaniu do 2016 r. obroty handlowe między obydwoma krajami wzrosły o 9,4 proc.
Niemieccy przedsiębiorcy z troską patrzą jednak na rozwój sytuacji nad Wisłą. Rosnący nacjonalizm i tendencje protekcjonistyczne w Polsce napawają niepokojem. – Nie ulega wątpliwości, że trzeba chronić w jakiejś formie rodzimy przemysł, ale trzeba to robić z wyczuciem. Jeżeli buduję mury, stanie się to, co się stało z amerykańskim przemysłem stalowym, który nie jest konkurencyjny – zauważył Theodor Wuppermann.
Przedsiębiorcy w Niemczech od lat z uwagą obserwują rozwój polityczny w Polsce czy na Węgrzech. Według Wuppermanna, dopóki kroki podejmowane przez rząd w Warszawie nie zagrażają inwestycjom czy nie naruszają bezpieczeństwa prawnego, nie ma powodów do obaw. Tym bardziej, że mamy jednolity system ochrony prawnej w UE, są sądy, obowiązujące reguły gry. Ważne, by reguły te nie były naruszane. Ale niektóre zapowiedzi rządu w Polsce niepokoją, choćby zapowiedzi znacjonalizowania niektórych branż. – Jeżeli istnieje nacisk polityczny, że pewne gałęzie przemysłu, pewne branże muszą się znajdować w polskich rękach, sytuacja robi się krytyczna. Trochę się obawiam – podsumował Wuppermann.
Elżbieta Stasik / Berlin