„Jeżeli nie będzie rozbudowy sieci, Niemcy będą siedzieć po ciemku”
3 kwietnia 2013„Bez elektrowni atomowych w Niemczech zgaśnie światło - to dawne twierdzenie zwolenników energii atomowej musi iść definitywnie do lamusa" - pisze "Berliner Zeitung". "Federalny Urząd Statystyczny podał właśnie, że Niemcy, pomimo odłączenia z sieci ośmiu elektrowni atomowych, eksportowali więcej prądu niż w ubiegłych latach. Zarzut, wysuwany często przez polityków znających się na gospodarce, że zamiast niemieckiej energii jądrowej, będziemy teraz zużywać energię jądrową z Francji czy Czech, jest obecnie obalony".
"Nuernberger Nachrichten" uważa, że to, iż Niemcy eksportują rekordową ilość prądu, jest dość wątpliwym sukcesem. "Byłaby to bez wątpienia wspaniała wiadomość, bo udowadnia, że przy pomocy energii odnawialnej i poprzez oszczędzanie energii jesteśmy w stanie obyć się bez prądu z elektrowni atomowych. Tylko normalnie na każdym rynku w momencie nadpodaży jakiegoś produktu powinny spadać jego ceny. Ale nie w Niemczech, gdzie pomimo nadprodukcji energii, jej ceny znają tylko jeden kierunek: w górę. Wynika to zarówno z ustawy o energetyce ze źródeł odnawialnych z czasów koalicji SPD-Zieloni, jak i z fatalnej polityki obecnego rządu".
"Ludwigsburger Kreiszeitung" uważa, że "Fakt, iż Niemcy eksportują prąd nie stoi w żadnej sprzeczności z analizą obrońców praw konsumenta, którzy produkcję energii off-shore uważają za 'ekonomiczną i technologiczną pomyłkę'. To spowoduje tylko dalszy wzrost cen energii. Bowiem nie istnieje żadna spójna koncepcja dla rozbudowy energetyki na morzu. Kosztowne parki wiatrowe off-shore powstały jeszcze zanim zbudowano sieć transmisji energii, aby zapewnić jej przekaz tam, gdzie jest naprawdę potrzebna. Był to poważny, ekonomiczny błąd, który spowodował, że gigantyczna ilość drogocennej energii się marnuje. Dla zagwarantowania stabilności sieci, także w przyszłości konieczna będzie produkcja części energii w elektrowniach węglowych i gazowych. Ale tej energii na pewno nie będzie się eksportować".
"Delmenhorster Kreisblatt" zaznacza, że "Wiele przemawia za tym, by zwolnić nieco tempo zwrotu energetycznego. W tym czasie można by zawalczyć nieco o większą akceptację społeczną dla zwrotu. Nie tylko politykom i konsumentom potrzebne są konkretne wyobrażenia, jak ma on przebiegać. Bezpieczeństwo planowania jest najbardziej niezbędne dla inwestorów. Dywagacje na temat rezygnacji z produkcji energii off-shore są na obecnym, zaawansowanym etapie - powiedziawszy delikatnie - kontraproduktywne. Planowanie nie tylko może, ale musi zostać doprowadzone do końca. Żeby nasza gospodarka mogła na czymś polegać".
"Maerkische Oderzeitung" pisze, że "Jeżeli zrezygnowano by z produkcji energii off-shore, za czym tak bardzo jest uniijny komisarz ds. energii, potrzebne będą inne rozwiązania, by wyrównać wahania produkcji energii na lądzie. Niewielkie szanse od strony ekonomicznej mają na przykład w obecnej chwili elektrownie gazowe, które co prawda spalają surowiec kopalny, ale są przyjazne dla środowiska i znakomicie nadają się do niwelowania wahań w podaży energii. Ale to stwierdzenie nie jest niczym nowym. Podobnie jak i w wielu innych sprawach, np. rozbudowie sieci, bezczynność i spory , zamiast wspólnego działania na rzecz tak potężnego narodowego projektu sprawiają, że wszystko tkwi w miejscu od miesięcy. Jeżeli tak pozostanie, to w niektóre dni Niemcy może i będą eksportować prąd, ale w inne, bezwietrzne czy pochmurne dni będą siedzieć po ciemku".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik