Inwestycje w przyszłość: Saksonia i Dolny Śląsk– wspólne projekty edukacyjne
11 czerwca 2010Żaden z niemieckich regionów przygranicznych nie realizuje tylu projektów edukacyjnych z Polską co Saksonia. Wynika to z prostego wniosku: brak wiedzy o sobie i przemilczanie trudnych tematów, jakim są wysiedlenia ludności w tym przygranicznym regionie w następstwie II wojny światowej, nie sprzyja zbliżeniu młodych pokoleń Polaków i Niemców, a także wspólnym interesom ekonomicznym. Proste wytłumaczenie przyczyn zainteresowania szkół i nauczycieli w Saksonii pogłębianiem tej wiedzy w ramach polsko-niemieckich projektów edukacyjnych ma ich koordynatorka, Polka, Kinga Hartmann-Wóycicka. „Współpraca z Polską na terenach przygranicznych jest w tej chwili dla wielu niemieckich szkół pewną szansą na utrzymanie szczególnego profilu, na wykazanie, że szkoła robi interesujące projekty. Tym terenom grozi przecież absolutne wyludnienie, zmniejsza się dramatycznie liczba uczniów” .
Saksonia i Dolny Śląsk tworzą też wspólny rynek pracy. „Do tego wspólnego rynku trzeba być przygotowanym, żeby mieć sukces, trzeba się o sobie nawzajem nauczyć. Przecież stereotypy, którymi tak silnie jest obciążone starsze pokolenie w tym regionie, nie mogą funkcjonować w tym samym rozmiarze wśród młodych ludzi. Ale trzeba im dać coś do ręki, żeby brak orientacji nie poszedł w fałszywym kierunku” – zaznacza Kinga Hartmann-Wóycicka. Co szósty mieszkaniec Görlitz pochodzi z rodziny wysiedlonych, po polskiej stronie w domach wysiedlonych Niemców zamieszkali wysiedleni Zabużanie. Do 1989 po polskiej i niemieckiej stronie był to temat okryty całkowitym milczeniem.
„Zrozumieć historię – kształtować przyszłość"
To tytuł pierwszego dwujęzycznego, polsko-niemieckiego podręcznika opracowanego z myślą o szkołach Saksonii i Dolnego Śląska. Pedagodzy nazywają go materiałami edukacyjnymi do nauki historii. Publikacja poświecona stosunkom polsko-niemieckim w 1933-1949 ma służyć tworzeniu wspólnej tożsamości regionu i budzeniu zainteresowania niemieckiej młodzieży polskimi rówieśnikami i odwrotnie. Ukazała się w języku polskim w grudniu 2008 roku, po niemiecku rok później i to w krótkim czasie w dwóch wydaniach. Zainteresowanie publikacją w języku niemieckim było niespodziewanie duże.
To, że w dwóch sąsiadujących ze sobą regionach Polski i Niemiec w tak krótkim czasie powstał wspólny podręcznik do nauki historii - Francuzi i Niemcy dokonali tego dopiero 60 lat po wojnie - jest w pierwszj kolejności szczęśliwym zrządzeniem losu. Wiadomo przecież, że inicjatorami takich pomysłów są ludzie. Kinga Hartmann-Wóycicka, dawny pracownik Instytutu Polskiego w Lipsku, długo przyglądała się programom nauczania w saksońskich szkołach. Wyniki jej badań były jednoznaczne: obecność tematyki polskiej, wiedza o najbliższym sąsiedzie jest „żadna, uprzedzenia duże, brak informacji, dezinformacja, nieprzygotowani nauczyciele”.
Pomysł opracowania pierwszego tomu materiałów dydaktycznych dla saksońskich i dolnośląskich szkół zakładał zajęcie się tym, o czym nie uczono w NRD i PRL – sprawą przesiedleń w kontekście II wojny światowej. Pytań, na które trzeba było dostarczyć odpowiedzi, namnożyło się sporo, na przykład: Jak to się stało, że do tej wojny doszło? Co się stało w czasie wojny, o czym do tej pory nie uczono? Czy wysiedlenia Niemców w 1945 roku były pierwszymi tego rodzaju wydarzeniami? Czy były też wysiedlenia Polaków? Czy były wysiedlenia Polaków przez Niemców i Rosjan? Jaką rolę odegrała Rosja? Jaką rolę odegrały czynniki zewnętrzne? Co się stało po wojnie? W jaki sposób przyjmowano wysiedlonych z terenu Śląska np. w Saksonii, czyli w strefie sowieckiej? Itd.
Saksońska Agencja Oświatowa, odpowiednik kuratorium w Polsce, zgodziła się sfinansować 25 procent kosztów projektu podręcznika. Resztę pokryto ze środków unijnych. Projekt zrealizowano w ramach programu europejskiego funduszu regionalnego Interreg III A. Były więc pieniądze, ale i sprzyjająca przedsięwzięciu atmosfera.
Spotkania z żywą historią
Materiały edukacyjne do nauki historii dla uczniów dolnośląskich i saksońskich szkół opracowano tak, żeby tworzyły pełen obraz wydarzeń, które dotyczyły dwóch narodów. Rozdziały teoretyczne w publikacji są bardzo krótkie - liczą nie więcej niż sześć stron. Dużo miejsca natomiast zajmują materiały źródłowe, jak wspomnienia nagrane na płycie kompaktowej, zarządzenia, plakaty, itd., które pokazują, jak wtedy myśleli ludzie, jak działały rządy i instytucje. Pomysł się sprawdził. Kinga Hartmann – Wóycicka mówi, że uczniowie najchętniej sięgają po materiały źródłowe.
„Podczas jednego z warsztatów, które organizowałam dla uczniów saksońskich i ze Zgorzelca uczniowie sami przygotowali czytanie pamiętników. Nie mówili najpierw, czyje są to pamiętniki. Po przeczytaniu pamiętnika Niemca wysiedlonego do strefy sowieckiej i po przeczytaniu pamiętnika wysiedlonego z zachodniej Ukrainy Polaka przywiezionego do Zgorzelca, nie było wiadomo, kto z nich jest Niemcem, a kto z nich jest Polakiem. Natomiast było wiadomo, że obaj cierpieli”.
Kolejny podręcznik o wspólnej historii
Saksonia i Dolny Śląsk planują kolejny tom wspólnych materiałów dydaktycznych do nauki polsko-niemieckiej historii regionu. Będzie poświecony historii NRD i PRL. Koordynatorka i inicjatorka także tego projektu Kinga Hartmann - Wóycicka mówi, że nie można mówić o Niemcach zapominając o tym, że NRD i RFN do 1989 roku, miały zupełnie inną historię, zupełnie inną kulturę polityczną, zupełnie inne programy szkolne. „W NRD nie było intensywnie prowadzonych procesów demokratyzacji jak w zachodnich Niemczech. Czyli ta enerdowska ksenofobia gdzieś jeszcze wisi i trzeba z nią coś zrobić. Drugi element to: jak nauczyć, jak przekazań szacunek do partnera z drugiej strony Nysy czy Odry? Skąd się biorą pewne elementy tych uprzedzeń i stereotypów, które ewidentnie wskazują, że nie ma szacunku do innego obywatela?”. Uczniowie w Saksonii dowiedzą się z nowego podręcznika o roli Polski w procesie demokratyzacji bloku sowieckiego, zaś uczniowie z Dolnego Śląska o roli enerdowskiej opozycji w tych procesach demokratyzacji, która też jest nieznana polskim uczniom.
Zespół polsko-niemieckich autorów, który właśnie spotkał się po raz drugi, chce dać uczniom materiały do ręki, które pokażą, że w obydwu społeczeństwach byli ludzie odważni, ludzie zwykli, ludzie, którzy się dostosowywali i ludzie, którzy zupełnie nie wiedzieli, co zrobić z rzeczywistością polityczną. Publikacja będzie nosić tytuł: „Odwaga cywilna – obywatele przeciwko dyktaturze. Saksonia i Dolny Śląsk w latach 1945-1989”. Główny rozdział tej publikacji będzie nosił tytuł „Warto być przyzwoitym”.
Pogranicze, okno na świat
Równolegle do materiałów dydaktycznych powstanie wystawa na temat „Goerlitz-Zgorzelec 1945-89”. Katalog do ekspozycji przygotowują uczniowie z bliźniaczych miast. Po obu stronach granicy zostały utworzone tzw. laboratoria historyczne. W tych laboratoriach polscy i niemieccy uczniowie będą przeprowadzać rozmowy ze świadkami historii i zbierać materiały, przeczesywać archiwa, szukać zdjęć we własnych rodzinach. „I te materiały będziemy wykorzystywać do tej wystawy” – wyjaśnia Kinga Hartmann -Wóycicka.
Saksońska Agencja Oświatowa powierzyła Polce nie tylko koordynację polsko-niemieckimi projektami edukacyjnymi. Kieruje także filią Saksońskiej Agencji Oświatowej utworzonej ze środków unijnych w Görlitz, która koordynuje wspólne projekty edukacyjne Saksonii i Dolnego Śląska. Kinga Hartmann –Wóycicka ma nadzieję, że tymi wszystkimi działaniami uda się przekazać młodzieży, że „na pograniczu polsko-niemieckim to nie jest życie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, i że trzeba stamtąd uciekać gdzie pieprz rośnie, tylko, że jest to okno na świat, że należy kształcić umiejętności wśród młodzieży, które doprowadzą do związku emocjonalnego z tym regionem, pozytywnego, że być może po skończeniu studiów, wrócą”.
Nauczanie po polsku i niemiecku
Drugim wyzwaniem oprócz napisania materiałów pomocniczych dla uczniów szkół dolnośląskich i saksońskich jest włączanie do projektu nauczycieli. Metody nauczania w Polsce i w Niemczech są diametralnie różne. Dlatego z tego samego rozdziału wychodzą zupełnie inne lekcje, a uczniowie wychodzą z nich z innymi wiadomościami – tłumaczy Kinga Hartmann – Wóycicka. Nauczyciel polski analizuje cały materiał z rozdziału i stawia na wiedzę bardziej encyklopedyczną, po czym sprawdza zasób wiedzy, który w rozdziale jest prezentowany. Nauczyciel niemiecki najczęściej wybiera jeden problem, analizuje go pod kątem problemu i podaje tylko część źródeł. Kinga Hartmann – Wóycicka myśli, że byłoby ważne, żeby zacząć prowadzić szkolenia jednocześnie dla nauczycieli polskich i niemieckich, żeby te metody się spotkały. „Chyba złotym środkiem byłoby, gdyby troszeczkę zrezygnować po polskiej stronie z encyklopedyzmu, a nauczać bardziej problemowo, zwłaszcza historię. Natomiast po niemieckiej stronie może troszeczkę dołożyć tego encyklopedyzmu, żeby problem nie pojawiał się z nieba, tylko z konkretnego kontekstu. To jest zadanie bardzo poważne i nie istnieje, jak wiem porozumienie między stroną polską a niemiecką dotyczące wspólnych elementów kształcenia nauczycieli”. Z saksońsko-dolnośląskiego pogranicza pada kolejny pomysł na polsko-niemiecki projekt edukacyjny.
Barbara Coellen
red.odp.: Marcin Antosiewicz