Incydent na granicy z Niemcami. W systemie są dziury
22 czerwca 2024Kilka dni temu graniczny incydent na chwilę doprowadził relacje polsko-niemieckie do wrzenia. W sprawę włączyli się nawet szefowie rządów obu krajów.
Chodzi o incydent, do którego doszło w piątek, 14 czerwca, we wsi Osinów Dolny na Pomorzu Zachodnim. Niemieccy policjanci przewieźli przez granicę pięcioosobową afgańską rodzinę, której odmówiono wjazdu do Niemiec. I pozostawili ją tam. Naruszono procedury przyjmowania i przekazywania osób do krajów sąsiednich – wskazywała polska Straż Graniczna.
Radiowozem do Polski
Niemiecka policja (w Niemczech Policja Federalna pełni zadania Straży Granicznej) tłumaczyła, że sprawę z afgańską rodziną zgłoszono polskim służbom w Świecku, ale przez kilka godzin nie było odzewu. Funkcjonariusze postanowili zatem zabrać rodzinę patrolem na granicę polsko-niemiecką, aby stamtąd zawrócić ją do Polski. Dalsze okoliczności sprawiły jednak, że ostatecznie niemieccy policjanci znaleźli się po polskiej stronie granicy i tam pozostawili rodzinę.
– Pierwszy raz słyszałem o takiej sytuacji i po reakcji strony polskiej widać, że jest ona bardzo nietypowa – przyznaje w rozmowie z Deutsche Welle dr Marcus Engler z Niemieckiego Centrum Badań nad Integracją i Migracją (DeZIM) w Berlinie. Wskazuje on na współpracę po obu stronach granicy. – I nie jest to pomyślane tak, że zawozi się dokądś ludzi i wypuszcza. Gdyby wyobrazić sobie odwrotną sytuację, w której polska policja przywozi uchodźców do Niemiec, Niemcy byliby tak samo oburzeni – dodaje.
Jak tłumaczy nam rzecznik Straży Granicznej ppłk Andrzej Juźwiak, przekazywanie osób jest regulowane przez utarte procedury, na granicy polsko-niemieckiej są wspólne punkty kontaktowe i placówki.
Ostatecznie niemiecka strona przeprosiła za incydent, zapewniając, że „takie postępowanie nie ma prawa się powtórzyć”.
Szefowie MSW Polski i Niemiec o incydencie
O incydencie rozmowiał też w piątek (21.06) w Berlinie z minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser Tomasz Siemoniak. Głównym tematem rozmów szefów MSW Polski, Niemiec i Austrii była sytuacja na granicach polsko-niemieckiej i polsko-białoruskiej i “agresji hybrydowej” ze strony Rosji i Białorusi.
Choć incydent z Afgańczykami został wcześniej wyjaśniony na poziomie ministerialnych i straży granicznej, minister Faeser przeprosiła za niego w rozmowie z Siemoniakiem. – To jedna taka sytuacja i się nie powtórzy – mowił polski minister.
– Mamy umowę o readmisji. Ta sytuacja nie zaczęła się tydzień czy dwa tygodnie temu, ale trwa od kilku lat. Strona niemiecka jest świadoma, że wszystko musi się dziać zgodnie z procedurami. Skupiliśmy się na ostatnim incydencie, żeby to się już nie powtórzyło. Ale rutynowe działania i procedury w ramach zawartych porozumień działają – dodał.
Dziury w systemie rejestracji
Według Policji Federalnej Afgańczycy mieli przy sobie polskie zaświadczenia o złożeniu wniosków azylowych i polskie dokumenty dla dzieci. A zatem w związku z toczącym się postępowaniem azylowym rodzina, która na dodatek nie sformułowała w obecności niemieckich funkcjonariuszy prośby o azyl, powinna była wrócić do Polski. – To częsty przypadek – zauważa Marcus Engler. Wskazuje jednak na pewną „szarą strefę”, która dotyczy służb granicznych w Niemczech, ale i innych krajach Unii Europejskiej. – Zastanawiam się, skąd funkcjonariusze wiedzą, że ktoś nie poprosił o azyl. Czy mają tłumaczy we wszystkich językach? – pyta badacz migracji.
A wniosek o azyl w Niemczech może złożyć każdy uciekinier, także ten, który wystąpił już o azyl w Polsce. Wtedy osoba ta trafia do ośrodka recepcyjnego, a strona niemiecka sprawdza – zgodnie z procedurą dublińską – który kraj jest odpowiedzialny za rozpatrzenie wniosku. – Odesłanie kogoś, kto chce wystąpić o azyl, jest nielegalne – podkreśla Engler.
Wyjaśnia, że choć nie można sobie dowolnie wybrać kraju, to w rozporządzeniu dublińskim są pewne kryteria sprawdzane jedno po drugim. – Na przykład wjazd i rejestracja w danym kraju. Pod pewnymi warunkami można również uwzględnić najbliższą rodzinę w innym kraju UE – tłumaczy.
Nie wszyscy migranci są jednak rejestrowani w bazie danych. Rejestracji unikają ci, którzy planują docelowo żyć w innym kraju UE niż ten, do którego pierwotnie przyjechali. Istnieją również ograniczenia czasowe i po upływie określonego czasu odpowiedzialność jest przenoszona na kraj, w którym dana osoba się znajduje. – Co więcej, państwa na zewnętrznych granicach Unii nie są zainteresowane rejestrowaniem ludzi, ponieważ byłyby wtedy odpowiedzialne za jeszcze więcej osób – podkreśla Engler. – Nie ma jeszcze skutecznego mechanizmu solidarności ani mechanizmu podziału odpowiedzialności – zauważa.
Ponad 700 osób do przekazania Polsce
Podczas procedury azylowej osoby ubiegające się o ochronę w zasadzie nie mogą podróżować do innego kraju UE. Ich zakres poruszania się jest terytorialnie ograniczony – w Niemczech na dodatek regulowany w każdym kraju związkowym osobno. Jeśli nielegalnie przebywają w Niemczech, a wcześniej miały być w Polsce, czeka je readmisja, czyli odesłanie do Polski.
Od stycznia do końca maja br. Niemcy zgłosiły 707 cudzoziemców do przekazania Polsce w ramach readmisji i procedury dublińskiej. Pod tym względem Polska znajduje się w czołówce krajów strefy Schengen. W przeważającej większości chodzi o osoby, które złożyły wcześniej wniosek o azyl w Polsce lub otrzymały już polską wizę – informuje DW ministerstwo spraw wewnętrznych Niemiec. Zgłoszeń tych jest jednak mniej niż w porównywalnym okresie ubiegłego roku – wynika z danych MSW. Od stycznia do maja 2023 roku niemiecka strona zgłosiła 996 osób do przekazania Polsce.
Ale tylko niewielka liczba z nich zostaje faktycznie odesłana. W tym roku do końca maja na 707 wniosków tylko 131 osób zostało odesłanych z Niemiec do Polski – podaje MSW. Są dwa główne powody: – Uchodźcy ukrywają się albo kraje nie współpracują ze sobą (w tym zakresie) – stwierdza Marcus Engler.
Wadliwy system dubliński
Zdaniem badacza procedura dublińska, która reguluje zasady udzielania w UE ochrony międzynarodowej obywatelom państw trzecich, nie spełnia się. – System jest niesprawiedliwy, drogi i opóźnia dostęp do ochrony. Osoby, których to dotyczy, są nieraz aresztowane, chociaż nie zrobiły nic poza wyjazdem do innego kraju UE. Istnieje wiele powodów, aby znieść tę procedurę – mówi Engler.
Zatwierdzona przez UE reforma europejskiego systemu azylowego wprowadza mechanizm obowiązkowej solidarności. Pakt ma kompleksowo regulować sprawy migracji, w tym związane z pomocą udzielaną krajom znajdującym się pod presją migracyjną. – Czy to zadziała i czy kraje będą się solidaryzować, zobaczymy dopiero w 2026 roku, kiedy mechanizm wejdzie w życie – stwierdza Engler. I przypomina, że w Radzie UE Polska głosowała przeciwko nowemu paktowi migracyjnemu.
Niemiecki badacz krytykuje jednak, że politycy przedstawiają reformę tak, jakby miała doprowadzić do spadku liczby osób przybywających do Europy i lepszego zorganizowania migracji. – To błędna i nierealistyczna ocena – podsumowuje. – Politycy nie rozumieją, jak działają ruchy migracyjne i tego, że ludzie mają bardzo silne motywy, gdy decydują się na ucieczkę.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na facebooku! >>