1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

I jury zasłużyło na Niedźwiedzia!

Jochen Kuerten (me)16 lutego 2009

Kinematografia małych krajów i nieznane nazwiska nie po raz pierwszy tryumfowały na Berlinale. Za mądre decyzje na 59. Festiwalu Berlinale również jury zasłużyło na Niedźwiedzia".

https://p.dw.com/p/GuoZ
Zdjęcie: picture-alliance / dpa / Montage DW

Komplement dla jury. W tym roku rzeczywiście podjęła właściwe, mądre decyzje. A nie zawsze tak było. Złoty Niedźwiedź dla filmu peruwiańskiego "The Milk of Sorrow"; /Mleko cierpienia/ to jakby kontynuacja dawniejszych tradycji wyróżniania odkryć filmowych z małych krajów. Reżyser Claudia Llosa również formalnie dowiodła, że ma świetnie opanowany warsztat.

Również Srebrne Niedźwiedzie wskazują ten sam kierunek: za reżyserię otrzymał go Irańczyk Asghar Farhadi, zaś Sotigui Kouyate z Mali zdobył tę nagrodę dla 'najlepszego aktora na 59. Festiwalu'. Wielką Nagrodę Specjalną Jury otrzymał filmowiec z Argentyny Adrián Biniez. Zatem nie na wielkie nacje filmowe posypał się na zakończenie Berlinale deszcz nagród, nawet jeśli berlińskie trofea zdobyły też filmy z Niemiec i USA, lecz kraje, którym nie tak łatwo odnaleźć się w filmowym dniu powszednim.


Filmy niskobudżetowe nie bez powodu


Dlaczego tak jest? Oczywiście dlatego, że w tych krajach powstaje mniej filmów, bo mają mniej środków finansowych do dyspozycji, bo nie ma zbyt wielu dystrybutorów, którzy w ogóle chcieliby się zajmować tymi filmowymi nacjami, choć również dlatego, że kino jak rzadko która sztuka podporządkowana jest mechanizmom rynkowym i opanowana przez struktury komercyjne. Właśnie dlatego taki festiwal jak Berlinale jest niezwykle ważny. Ważniejszy od Cannes i Wenecji, ponieważ akurat ten festiwal nie zamyka oczu przed żadnym regionem świata, o co prosi również publiczność.

Filmszene aus London River Berlinale 2009
Scena z filmu "London River" z Sotigui KouyateZdjęcie: berlinale

Berlinale jest rok w rok oknem wystawowym naszego globu, które zachęca do odwiedzenia peruwiańskich wyżyn, rejonu Morza Kaspijskiego albo zwykłej dzielnicy w megametropolii Buenos Aires. Pomimo, że rokrocznie udaje się kierownictwu festiwalu ściągnąć do stolicy Niemiec liczne gwiazdy hollywoodzkie, Berlinale jest przede wszystkim festiwalem sztuki filmowej, festiwalem różnych nacji filmowych i rozmaitości filmowych.


Na Berlinale nie ma równych i równiejszych


Peruwiański film z zupełnie nieznanymi aktorami zawodowymi i amatorami jest w Berlinie na tych samych prawach, co film z Michelle Pfeiffer, czy Demi Moore, a dramat o grupie młodych ludzi z Iranu na takich samych prawach, co opowieści z Hollywood, czy Europy Zachodniej.

Przy czym "kino polityczne", o którym się tak często mówi w odniesieniu do Berlinale, wcale nie jest jego "esencją". Do większości filmów, które zakwalifikowały się do konkursu, określenie to nie pasuje.

Berlinale 2009 Goldener Bär für den besten Film, La teta asustada - Milk of Sorrow, Claudia Llosa
Reżyser Claudia Llosa z Peru pozuje ze statuetką Złotego Niedźwiedzia.Zdjęcie: AP

O wiele ważniejsze, niż dyskusja nad tym, czy jest to kino polityczne, czy też nie, jest nowatorskie spojrzenie reżyserów na człowieka. Czy film o cierpieniach młodej Peruwianki jest filmem politycznym albo przeżycia nieśmiałego młodego detektywa w supermarkecie?

Nawiasem mówiąc jeden film, w którym całkiem konkretnie chodziło o politykę; o zbrodnie wojenne na Bałkanach; czyli "Sturm" Hansa-Christiana Schmidta nawet nie został zauważony.