Historyczne „tak” w Irlandii
23 maja 2015Patrząc z zewnątrz Irlandia jest krajem nader konserwatywnym: 84 procent ludności stanowią katolicy, w radiu publicznym dzwony dwa razy dziennie wzywają do modlitwy „Anioł Pański”, konstytucja mówi o Bogu jako o źródle wszelkiej władzy, od 1923 roku rządzą krajem konserwatyści a posiedzenia parlamentu zawsze rozpoczyna modlitwa.
Duża akceptacja społeczna
Ale, jak to często bywa, także w Irlandii rzeczywistość jest inna. Seria skandali na tle seksualnym podważyła zaufanie do Kościoła katolickiego. Wielu Irlandczyków odrzuca dzisiaj nauki Kościoła. Rozwody i zapobieganie ciąży od dawna nie są zabronione. Sondaże wykazją, że większość wyborców opowiada się za złagodzeniem surowych przepisów dotyczących aborcji.
Już od 2011 roku w Irlandii dopuszcza się związki partnerskie gejów i lesbijek. W przeprowadzonym w piątek (22.05.2015) referendum Irlandczycy mieli zadecydować, czy opowiadają się za legalizacją małżeństw jednopłciowych, a tym samym za zrównaniem małżeństw homoseksualnych z heteroseksualnymi. Jeżeli głosowali „tak”, Irlandia byłaby pierwszym krajem na świecie, w którym o legalności małżeństw jednopłciowych naród zadecydował w referendum. Wśród przeciwników takiego rozwiązania znalazła się tylko garstka niezależnych polityków.
„Irlandzkie wesele trwa często trzy dni“ - żartowała wicepremier Joan Burton po spotkaniu ze zwolennikami małżeństw homoseksualnych w Dublinie - „Ludzie przyzwyczaili się, że ich przyjaciele, krewni czy dzieci mogą być lesbijkami albo gejami”.
Argumenty przeciwników
Niewielu Irlandczyków jest innego zdania. W dyskusji przeprowadzonej przed referendum, sam homoseksualizm nie był właściwie tematem. Także wielu przeciwników małżeństw jednopłciowych nie ma problemu z tym, by zaakceptować je prawnie. Obawiają się jednak „rozmycia” statusu małżeństwa między kobietą i mężczyzną. Był to ich główny argument przed referendum.
– Nie wydaje mi się, żeby moi heteroseksualni przyjaciele obudzili się w sobotę 23 maja i stwierdzili: 'Ach kochanie, czuję się dzisiaj mniej twoją żoną/mężem' – pokpiwał senator David Norris. Przed blisko 25 laty Norris odniósł bez mała historyczny triumf przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Sędziowie uznali wówczas, że Irlandia musi znieść zakaz stosunków homoseksualnych, bo zakaz ten godzi w zapisy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. W czerwcu 1993 parlament irlandzki podporządkował się tej decyzji. Od tego czasu homoseksualizm nie jest w Irlandii przestępstwem. „Chcemy żyć w realnym świecie z prawdziwymi ludźmi”, mówi Norris.
Główny argument przeciwników małżeństw jednopłciowych koncentruje się dzisiaj na dzieciach: jeśli pary homoseksualne będą miały w obliczu prawa taki sam status jak pary heteroseksualne, to muszą mieć takie same możliwości sztucznego zapłodnienia lub skorzystania z matki zastępczej. Zdaniem przeciwników takich związków nie będzie to z korzyścią dla dziecka. – Zostaliśmy wezwani do głosowania za oszustwem – mówi Keith Mills, rzecznik grupy „Interesy matek i ojców”.
Sam Mills jest gejem. Ale także on jest zdania, że istnieją zasadnicze różnice między małżeństwem heteroseksualnym i homoseksualnym. – Doświadczyłem obydwóch i uważam, że kobieta i mężczyzna zawierają związek przede wszystkim po to, by założyć rodzinę. W związkach jednopłciowych tak nie jest – tłumaczy.
Sondaże się potwierdziły
Również zwolennicy homomałżeństw uważają się za obrońców rodziny. Prawo w Irlandii pozwala parom homoseksualnym na adoptowanie dzieci. Kwestia surogatek w ogóle nie jest uregulowana prawnie. Już dzisiaj liczne pary gejów i lesbijek wychowują dzieci i negatywny wynik referendum niczego by nie zmienił. „TAK” oznacza jednak uznanie przez społeczeństwo, że tradycyjne i nietradycyjne rodziny są równouprawnione także w obliczu prawa, argumentują zwolennicy małżeństw jednopłciowych. Dodają też, że dyskusja wokół dzieci nie jest niczym innym, niż manewrem odwracającym uwagę od zasadniczego pytania: czy chodzi w Irlandii o miłość, czy o płeć dwojga kochających się ludzi?
Według ubiegłorocznych sondaży prawie 80 procent Irlandczyków opowiadało się za małżeństwami jednopłciowymi. Im dłużej jednak trwała dyskusja, tym bardziej niepewni stawali się wyborcy. Ostatnie sondaże mówiły już tylko o 53 procentach za „TAK”. Wiele osób z tych 53 procent obawiało się, że ostatecznie zwyciężą przeciwnicy homomałżeństw. W sondażach wielu Irlandczyków, z obawy przed oskarżeniem o homofobię, podawało się za zwolenników małżeństwa jako związku „dwóch osób, bez rozróżnienia ich płci” – jak brzmi propozycja zmiany zapisu w konstytucji. W referendum mogli oni jednak głosować na "NIE".
Okazało się, że głosowanie potwierdziło wyniki sondaży. Zdecydowaną większością głosów Irlandczycy opowiedzieli się za nadaniem małżeństwom tej samej płci praw przysługujących małżeństwom heteroseksualnym. „Temat trafił w czuły punkt”, powiedział minister do spraw Nowych Społeczności, Równości i Kultury Aodhan O'Riordhain. Udział w referendum był bezprzykładny. Wielu głosujących przypłynęło promami lub wręcz przyleciało specjalnie na referendum z zagranicy, donosiły irlandzkie media. Jak stwierdził minister zdrowia Leo Varadkar: „Naród irlandzki pokazał światu ogromny plakat z napisem – To jest droga prowadząca w przyszłość”.
Gavan Reilly / Elżbieta Stasik