Gruzja: W cieniu potężnego sąsiada
25 kwietnia 2014- Jest spokojnie, ale w naszych sercach czujemy głęboki niepokój – mówi Gruzin Lado z wioski Churwaleti i patrzy na druty kolczaste, które trzy metry od niego dzielą wieś. Druty pojawiły się dwa lata temu, opowiada Lado. Od tego czasu mieszkańcy nie mogą wejść na cmentarz, niektórym odcięto nawet dostęp do części ich pól. Kontaktu z sąsiadami po drugiej stronie drutów właściwie już nie mają.
Druty kolczaste wyznaczają granicę między Gruzją a Osetią Południową. Mają też trzymać Gruzinów z daleka od pobliskich wzgórz. Na wzgórzach tych znajdują się dwie z 19 w sumie baz wojskowych na terenie Osetii Południowej, które od 2008 roku ulokowała tam i rozbudowuje Rosja.
W sierpniu 2008 Gruzja i Rosja stoczyły krótką wojnę o Osetię Południową. Od tej pory tysiące rosyjskich żołnierzy i służby bezpieczeństwa (FSB) Republiki Osetii Południowej kontrolują jej teren oraz teren Abchazji, drugiej prowincji, która odseparowała się od Gruzji ogłaszając się samodzielnym państwem i której poza m.in. Rosją nie uznaje większość świata. Obserwatorzy misji obserwacyjnej Unii Europejskiej w Gruzji (EUMM) nie mają prawa wstępu ani na teren Osetii Południowej, ani na teren Abchazji. Rosja narusza w ten sposób umowę wynegocjonowaną sześć lat temu z UE.
Obawy przed powtórką scenariusza z Ukrainy
Obecność żołnierzy w Osetii Południowej pozwala Rosji w najkrótszym czasie zablokować trasy tranzytowe między zachodem a wschodem Gruzji a tym samym połączenie między Morzem Kaspijskim i Morzem Czarnym. W razie przerwania tranzytu dotknięte byłyby autostrady, linie kolejowe i rurociągi. Duża rosyjska baza wojskowa istnieje także 130 km na południe od armeńskiego miasta Giumri, tuż przy granicy Gruzji z członkiem NATO- Turcją.
Pamięć wojny z 2008 roku i rozwój wypadków na Ukrainie wzmacniają obawy przed podobnym scenariuszem w Gruzji, tym bardziej, że na południu kraju żyje mniejszość armeńska. Członkowie mniejszości mówią po rosyjsku, niektórzy mają rosyjskie paszporty umożliwiające im pracę w Rosji.
Tendencji separatystycznych wśród Armeńczyków nie ma. Rząd Gruzji zaniedbał jednak w ostatnich latach polityczną i społeczną integrację tej mniejszości oraz możliwość jej rozwoju gospodarczego. Wszechobecna jest natomiast policja i służby bezpieczeństwa. – 99 procent Gruzji mamy pod kontrolą, wyłączywszy tylko tereny okupowane przez Rosję – podkreślał gruziński minister spraw wewnętrznych Aleksandr Chikaidze.Traktowanie armeńskiej mniejszości jako potencjalnego zagrożenia budzi jednak niezadowolenie. Raz po raz dochodzi do spięć ze służbami bezpieczeństwa, przyznaje ekspert Giorgi Sordia.
Nieufność wobec Steinmeiera
Gruzini nie darzą wprawdzie wielkim zaufaniem Rosji, ale wielu jest też zdania, że część winy za wybuch wojny w 2008 ponosi także ówczesny prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili. Było to też powodem przegrania ostatnich wyborów przez jego partię Zjednoczony Ruch Narodowy. Rządząca koalicja „Gruzińskie marzenie” stawia na związki Gruzji z Zachodem, ale też na poprawę stosunków z Rosją i kurs ten popiera większość społeczeństwa. Im bardziej jednak rosną obawy przed agresywną polityką Rosji, tym bardziej odczuwalne jest rozczarowanie Zachodem.
Niewielkie nadzieje pokładają Gruzini w szefie niemieckiego MSZ Franku-Walterze Steinmeierze. Wielu pamięta jeszcze jego wizytę w 2008 roku, kiedy włączył się w podjęte m.in. przez Amerykanów i Szwedów próby zapobieżenia konfliktowi o oszczepieńcze republiki Osetię Płd i Abchazję. Nieufność wobec niemieckiego ministra budziły zwłaszcza dobre stosunki Niemiec i Rosji. Ówczesny minister Gruzji ds. reintegracji wspomina, że Steinmeier opisał mu możliwy scenariusz, który trzy tygodnie później zrealizował się w Osetii Południowej. Steinmeier ostrzegał, gruzińskie przywództwo zinterpretowało jego słowa jako wskazówkę na podejrzanie ścisłe kontakty niemieckiego polityka z Moskwą.
Irytacje wywołało niedawno oświadczenie Steinmeiera, Radosława Sikorskiego i Laurenta Fabiusa, w którym szefowie dyplomacji Niemiec, Polski i Francji podkreślili, że w dialog na temat umowy asocjacyjnej UE z Gruzją i Mołdawią chcą wciągnąć Rosję. – Nie widzimy powodu, by dyskutować teraz z Rosją na temat szczegółów umowy. Jest to nasza suwerenna, bilateralna decyzja podejmowana wspólnie z UE. Po podpisaniu umowy chętnie podejmiemy dialog z Rosją – stwierdził Alex Petriashvili, minister ds. integracji europejskiej i transatlantyckiej Gruzji.
Berlin i Paryż obiecują Gruzji wsparcie
Petriashvili, tak jak większość polityków w Gruzji nie ma nadziei na szybkie wejście Gruzji do UE i NATO, raczej na dalsze zbliżenie do tych struktur. Jednocześnie wyraża nadzieję na wsparcie w obronie kraju. – Już w 2008 roku zrozumieliśmy, że w sytuacji takiej jak na Krymie nie otrzymamy żadnego wsparcia wojskowego. Od naszych zachodnich sojuszników życzylibyśmy sobie pomocy w polepszeniu naszych możliwości obronnych. Bo też musimy być w stanie bronić przynajmniej naszych obywateli, nasz kraj i nasze suwerenne decyzje dotyczące Europy – powiedział Petriashvili.
Wsparcie i solidarność obiecali Gruzji podczas wizyty w Tbilisi (24.04) Frank-Walter Steinmeier i jego francuski kolega, szef MSZ Laurent Fabius. Do końca czerwca ma zostać podpisana umowa stowarzyszeniowa z UE. – jest to ważny kamień milowy w stosunkach gruzińsko-europejskich – podkreślił Steinmeier. Nie chciał się jednak wypowiadać, czy i kiedy Gruzja mogłaby stać się członkiem UE i NATO. Pod adresem Rosji dodał, że zbliżenie Gruzji do UE „nie jest skierowane przeciwko nikomu”. UE chce „kooperacji a nie konfrontacji”. Niemiecki polityk nie chciał się także wypowiadać na temat przyszłej współpracy Gruzji z NATO. Wskazał na wrześniowy szczyt Sojuszu i planowane przed nim rozmowy 28 państw członkowskich NATO.
Gruzińska minister spraw zagranicznych Maia Pandżikidze oceniła wizytę Steinmeiera i Fabiusa jako „absolutne wsparcie” dla decyzji Gruzji, by zbliżyć się do Europy. Jest też przekonana, że na szczycie NATO Gruzja zrobi dalszy krok w kierunku Sojuszu. Wskazała przy tej okazji na zaangażowanie kraju w międzynarodowych misjach wojskowych, m.in. w Afganistanie i Republice Środkowej Afryki.
(tagesschau.de, dpa, afp) / Elżbieta Stasik
red. odp.: Alexandra Jarecka