Greckie referendum. Drwiny z demokracji [KOMENTARZ]
Uwięziony w matni pomiędzy międzynarodowymi instytucjami, które domagają się od Aten reform, oraz radykałami w swojej własnej partii Syriza, którzy nie boją się zerwania z wierzycielami, premier Aleksis Cipras zwraca się o podjęcie decyzji do suwerena. Właśnie naród ma w następną niedzielę (5.07.15) zadecydować o przyjęciu lub odrzuceniu propozycji reform sformułowanych przez Europejski Bank Centralny (EBC), Komisję Europejską i Międzynarodowy Funduszu Walutowy (MFW). Jednocześnie niektórzy ministrowie z Syrizy otwarcie wzywają wyborców do głosowania na "nie".
Drwiny z demokracji
To, co na pierwszy rzut oka wygląda jak ukłon w stronę zasad demokracji jest w rzeczywistości drwiną z niej.
W czasie przedterminowych wyborów powszechnych w styczniu tego roku większość głosujących wybrała populistów z Syrizy z myślą o tym, że złagodzą oni skutki bolesnych reform ostatnich pięciu lat. Jednocześnie wszystkie sondaże wskazują na to, że 70 procent Greków, czyli dwa razy tyle co wyborców Syrizy, chcą pozostania ich kraju w eurolandzie. Zadaniem greckiego rządu byłoby przejęcie odpowiedzialności i pogodzenie obu tych mandatów. Powinni oni wyjaśnić wyborcom co w obecnej chwili jest możliwe do zrealizowania i co można osiągnąć w przyszłości.
Dawid kontra Goliat
Zamiast tego ekipa Ciprasa odstraszyła partnerów i wierzycieli swoim bezprzykładnym dyletantyzmem, grając na nerwach pozostałym państwom eurolandu. Jednocześnie sprzedawała swoim obywatelom negocjacje z instytucjami jako walkę słabego Dawida z brutalnym Goliatem.
W rzeczywistości to grecki rząd ponosi dużą część odpowiedzialności za to, że rozmowy znalazły się w ślepym zaułku. Swoją pełną zwrotów taktyką i ideologicznymi hasłami z lamusa ubiegłego stulecia Ateny ciągle próbowały wywieść w pole swoich negocjacyjnych partnerów. Zwody są niestety nie tylko ulubionym elementem gry greckich piłkarzy, ale i polityków.
Ostatnie pięć miesięcy pokazały, że Syriza jest wszystkim innym tylko nie lewicą. W czasie negocjacji ciągle wzbraniała się obniżyć wydatki na wojsko, nie mówiąc już o tym, by sama to zaproponowała. Nie odważyła się też poprosić do kasy milionerów, którzy winni są budżetowi podatki.
Bezradność w Grecji
Teraz, kiedy już nic nie pomoże i Grecja stoi przed bankructwem, Syriza próbuje za pomocą referendum ponownie uchylić się od koniecznej decyzji. A doświadczony kryzysem naród, na który permanentnie się powołuje? Dzień po ogłoszeniu planów rozpisania referendum w Grecji panowała bezradność.
Jednak w czasie demonstracji w ciągu ostatnich dwóch tygodni na ulice wyszło o wiele więcej proeuropejskich demonstrantów niż kiedyś. Natomiast zorganizowane przez Syrizę wiece przeciwko znienawidzonym kredytodawcom miały raczej niewielkie powodzenie. Tak czy inaczej: przed Grecją bardzo niespokojne czasy.
Spiros Moskovou
tłum. Bartosz Dudek