FC Bayern i Rwanda: Sponsoring wywołał krytykę
5 września 2023Monachium i rwandyjską stolicę Kigali dzieli prawie 6000 kilometrów. To pod wieloma względami dwa kompletnie odmienne światy, ale nowa umowa sponsorska ma je do siebie zbliżyć. Opłacana przez rwandyjski rząd kampania reklamowa "Visit Rwanda" ma – dzięki reklamie na monachijskiej Arenie – przyciągnąć więcej turystów do tego wschodnioafrykańskiego kraju. Wcześniej tę metodę Rwanda wykorzystała w ramach kontraktu z FC Arsenal i Paris Saint Germain (PSG). Nie wiadomo, ile milionów euro trafi w tym celu z Afryki do Niemiec do 2028 roku. Platynowe partnerstwo, takie jak to z Niemcami, kosztuje zazwyczaj jednak nie mniej niż pięć milionów euro rocznie.
– To naprawdę fatalny wybór – ocenia Wenzel Michalski z Human Rights Watch, odnosząc się do sytuacji praw człowieka w Rwandzie. Krytycy reżimu, w tym dziennikarze, są zastraszani i uciszani. Odnotowano przypadki porwań, tortur i niewyjaśnionych zgonów.
Równie zszokowani umową są monachijscy fani mistrza Niemiec. Christian Nandelstaedt, członek klubu fanów i bloger, mówi w wywiadzie dla DW stanowczo, że nie ma na to zgody.
Zarzut: ratowanie reputacji Rwandy przez sport
W samej Rwandzie opinie na temat wartej wiele milionów dolarów kampanii wizerunkowej są różne. Zarzuca się reżimowi rządzącego Paula Kagame tzw. sportwashing (poprawianie nadszarpniętej reputacji kraju przez sponsorowanie sportu) i próbę odwrócenia uwagi od problemu braku wolności prasy, demokracji i walki z ubóstwem. Dla dziennikarza Gonzy Mugangwy, byłego sekretarza generalnego Rwandyjskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, ten aspekt jest oczywisty, ale wcale nie jest decydujący. – To, co naprawdę martwi większość Rwandyjczyków, to pytanie, czy warto inwestować tyle pieniędzy – mówi DW.
Oczywiście ludzie są dumni, gdy ich kraj jest tak wyraźnie promowany, ocenia Mugangwa. Jest on jednak sceptyczny, co do tego, czy dochód z tych umów pomaga również przeciętnemu obywatelowi poprawić jego sytuację finansową. – Byłoby tak, gdyby dochód pochodził z turystyki i mógł być bezpośrednio powiązany z takim sponsoringami – twierdzi. Zaznacza, że w praktyce jest to jednak trudne. – Nie dostrzegam jak dotąd żadnych dywidend płynących z bezpośrednich relacji sponsorskich z klubami – dodaje. Fan Bayernu Charles Ndushabandi z Kigali jest większym optymistą. – Jestem pewien, że Rwanda zyskała większą rozpoznawalność jako marka od czasu podpisania tych umów. I to nie tylko w Afryce, ale także w Europie i Ameryce Łacińskiej, ponieważ te kluby piłkarskie są duże i ich grę śledzą miliony ludzi – uważa.
Po Katarze przyszła Rwanda: krytyka w Niemczech
Jan-Christian Dreesen, dyrektor generalny FC Bayern, nie przejmuje się pierwszą falą krytyki. – Postrzegamy Afrykę jako kontynent możliwości. Nie jesteśmy pierwszymi i nie będziemy ostatnimi, którzy angażują się w Afryce. Intensywniejsze działania na tym kontynencie są częścią naszej strategii internacjonalizacji – powiedział 55-latek. Dodał, że klub wspiera dziecięcą i młodzieżową piłkę nożną w Afryce licząc na to, że uda im się tam wyłowić talenty dla FC Bayern.
Tymczasem wielu krytycznych fanów FC Bayern kręci głowami. Po zakończeniu bardzo krytykowanego partnerstwa z Qatar Airways, było "kilka tygodni błogości", powiedział Christian Nandelstaedt w wywiadzie dla DW – A teraz to! – mówi. Po raz kolejny podpisana została pięcioletnią umowa z dyktaturą. – I nie wiadomo w ogóle, po co. Klub wręcz pławi się w pieniądzach – tłumaczy. Według Nandelstaedta należy spodziewać się protestów w monachijskim środowisku fanów. Argument zarządu klubu o wspieraniu młodych talentów piłkarskich, uznaje za farsę. – Gdyby naprawdę chodziło o to, to powinni byli zaangażować się w innym, bardziej demokratycznym kraju w Afryce – przekonuje.
Silne powiązania z Katarem
Prawdopodobnie decyzja Monachium o wyborze Rwandy nie jest przypadkiem. Prezydent Rwandy, Paul Kagame utrzymuje bliskie kontakty z Katarem, aż do kręgów domu panującej tam dynastii. Co więcej, Qatar Airways, były sponsor Bayernu, jest jednym z największych graczy w tym afrykańskim kraju. Katarskie linie lotnicze posiadają prawie połowę udziałów w państwowych liniach lotniczych RwandAir i mają 60 procent udziałów w powstającym właśnie międzynarodowym porcie lotniczym Bugesera.
Zagraniczni obserwatorzy w Kigali nie mają wątpliwości, kto zarobi na międzynarodowych przepływach pieniężnych i dość drogiej turystyce. Gospodarka jest w dużej mierze w rękach partii rządzącej, RPF. Co więcej, tak zachwalane przyspieszenie gospodarcze skoncentrowane jest tylko na stolicy. Czyste ulice, błyszczące szklane fasady i inne udogodnienia, takie jak pole golfowe zaprojektowane przez legendę PGA Gary'ego Playera, czekają tam na odwiedzających. Na prowincji wciąż panuje ubóstwo. Majowe powodzie pogłębiły te trudności. Miliony, które teraz płyną do Bundesligi, można by znacznie lepiej wykorzystać w tym zakresie.
Szansa dla talentów?
Droga do najlepszych lig europejskich jest długa, nawet dla młodych zawodników, którzy przeszli przez najlepsze sportowe ośrodki szkoleniowe dla młodzieży we Francji czy Niemczech. Pod tym względem nowa umowa nie wprowadza żadnych znaczących ułatwień. W najlepszym przypadku można mówić o uchyleniu na szerokość dłoni drzwi na europejskie stadiony dla rwandyjskich talentów piłkarskich. Dziennikarz sportowy Jah d'Eau Dukuze, producent jednego z wiodących programów sportowych w Rwandzie, podkreśla w wywiadzie dla DW, że sponsoring już przynosi efekty. – Na przykład współpraca z PSG była ważna dla rozwoju młodych piłkarzy, którzy chcieliby zostać profesjonalistami – podkreśla. Młodzi piłkarze w wieku od 12 do 15 lat dwukrotnie byli we Francji, by rywalizować ze swoimi rówieśnikami. – To rzadka okazja – zauważa. Tworzenie takich możliwości – bez podpisywania milionowych kontraktów – jest teraz zadaniem dla Bayernu Monachium.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>