FAZ: Dla wielu Żydów Polska to: Auschwitz, Treblinka i Majdanek
25 października 2014„Niemcy zniszczyli ten kraj. Mało który z żydowskich Izraelczyków nie wzdrygnie się, kiedy słyszy słowo „Polska”. Dla nich Polska to Auschwitz, Treblinka, Majdanek. Warszawskie getto. Pogrom w Kielcach w 1946, podczas którego zamordowano czterdziestu ocalałych z Zagłady. Antysemicka kampania rządu Gomułki w 1968, podczas której ostatni polscy Żydzi pociągami opuścili ten kraj. Pozostała „śladowa mniejszość”, pisze Hannah Lühmann, niemiecka dziennikarka współpracująca z „FAZ” na łamach dzisiejszego wydania gazety.
Zwrot ku życiu, ze śmiercią w tle
„Podczas gdy Berlin stał się ulubionym miastem wielu Żydów z całego świata, a Niemcy państwem, które skutecznie budzi sympatię, Polska dla większości z nich jest wciąż jedynym w swoim rodzaju cmentarzem; krajem, który odwiedza się jako wycieczka szkolnan, aby wziąć udział w „Marszu żywych”, przejść z Auschwitz do obozu zagłady Birkenau – wysnuwa odważny wniosek autorka artykułu, prezentując w nim sylwetkę prof. Barbary Kirshenblatt-Gimblett, Żydówki polskiego pochodzenia, dyrektorki programowej ekspozycji, inaugurującej codzienną działalność Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie. Dziennikarka stara się dowiedzieć, dlaczego urodzona w Kanadzie profesor postanowiła przyjąć ponownie polskie obywatelstwo i zamieszkać w Polsce. „Dostałam zadanie stworzenia programu dla muzeum, który jest inny niż wszystkie porównywalne projekty, ponieważ nie chodzi w nim o śmierć, lecz o życie, o tysiąc lat żydowskiej obecności w Polsce, zanim weszli do niej Niemcy” – tłumaczy „FAZ” Kirshenblatt-Gimblett .
POLIN - „Tu mieszkam”, „Tu trwam”
Dyrektor Kirshenblatt-Gimblett barwnie opisuje walory muzeum, lśniący szklanymi elewacjami gmach na Muranowie projektu fińskich architektów Rainera Mahlamäkiego i Ilmari Lahdelma: przestrzeń, światło, naturalne materiały, dbałość o każdy szczegół. Monumentalny hall, sale przeznaczone na ekspozycje i różne spektakle. Mówi też o programie oficjalnego, wtorkowego (28.10) otwarcia warszawskiego Muzeum, w którym wezmą udział prezydenci Izraela i Polski.
Diennikarka pisze, iż zwiedzając Muzeum rzeczywiście ma się wrażenie zanurzenia się w historii. A skąd ta dziwna nazwa „Polin”? „Polin” po hebrajsku znaczy „Polska”, a przy odrobinie lingwistycznej fantazji można to także rozumieć jako „Ja tu trwam”, bowiem „po” znaczy "tu", a litery „lamet”, „jut” i „nun” tworzą „lin”, będący z kolei rdzeniem czasownika „lalun”, oznaczającego „przebywać”, „zatrzymywać się”.
Dziennikarka przypomina wielowiekową tradycję Żydów w Polsce: „Przez stulecia to ten właśnie kraj był centrum żydowskiej kultury. Tutaj (w muzeum, red.) da się wyczuć, że nic nie jest przemilczane: Powstanie Chmielnickiego (1648-1657), w którym zginęła jedna trzecia żydowskiego społeczeństwa Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a także pogromy w wieku XIX. To historia długiej, nierzadko trudnej, chwilami wręcz potwornej, ale jedynej w swoim rodzaju koegzystencji dwóch narodów, dwóch religii i dwóch kultur”.
„Polsce często się zarzuca, że cieżko przychodzi jej rozliczenie się z przeszłością”, pisze Lühmann. „To satysfakcjonujące, że nowe żydowskie muzeum, znajduje jasny i wiarygodny język, kiedy mówi o obchodzeniu się z przeszłością, o dziedzictwie żydowskiej kultury i jej odradzającej się w Polsce obecności”, pisze autorka artykułu.
Na koniec proponuje wycieczkę do miejscowości Chmielnik, w której w 1939 roku aż 80 procent mieszkańców stanowili Żydzi: „O mniej niż 35 km stąd są Kielce, miejsce pogromu z 1946, w którym już po zakończeniu II wojny światowej zabito i raniono dziesiątki Żydów. Dziś w Kielcach nie ma ani jednego Żyda. Jednak polskie ministerstwo kultury, polski rząd i Unia Europejska znalazły pieniądze na stworzenie i tu miejsca pamięci w postaci znakomicie odrestaurowanej synagogi, podkreśla dziennikarka „FAZ”.
Oprac.: Agnieszka Rycicka