Fake newsy. Dlaczego w nie wierzymy?
5 lipca 2023Niezależnie od tego, czy chodzi o wojnę w Ukrainie, pandemię koronawirusa czy inne tematy – w ostatnich latach w sieci krąży coraz więcej fałszywych informacji, zwłaszcza na emocjonalne i kontrowersyjne tematy. Czasami trudno jest odróżnić prawdę od fałszu. Innym razem fakty lub fałsz są łatwiejsze do rozpoznania – przynajmniej tak może się wydawać.
Jednak nie dla wszystkich. Okazuje się, że jedni użytkownicy internetu o wiele łatwiej są w stanie uwierzyć w dezinformację i fake newsy niż inni. Sprawdzamy, od czego to zależy.
Błędy poznawcze prowadzą nas na manowce
Termin, który wielokrotnie pojawia się w tym kontekście to „błąd poznawczy” („cognitive bias”). Chodzi o błędne tendencje w myśleniu,od których trudno się uwolnić.
To, czy dajemy się nabrać na fake newsy, w dużej mierze zależy chociażby od naszych poglądów czy z góry przyjętego światopoglądu, co w niektórych specjalistycznych tekstach określane jest pojęciami „partisanship” (stronniczość) lub „confirmation bias” (tendencyjność).
Psycholog Stephan Lewandowsky, autor znanych pracna ten temat, wyjaśnia: – Jeśli słyszę coś, co chcę usłyszeć, ponieważ zgadza się to z moimi poglądami politycznymi, tym bardziej w to wierzę – mówi. Tak więc zawsze jesteśmy stronniczy. Ten, kto uważa, że Niemcy przyjmują zbyt wielu uchodźców, jest bardziej skłonny uwierzyć w informacje o tym, że władze lokalne są przeciążone lub być ogólnie negatywnie nastawionym do tej grupy.
Innym ważnym „błędem poznawczym” jest to, że często pochopnie ufamy naszej intuicji. Wydaje nam się niepotrzebne i często nam się nie chce sprawdzić coś, zanim to przyjmiemy, skomentujemy i przekażemy dalej. Wielu użytkowników czyta tylko nagłówki artykułów, a nie sam tekst.
To właśnie sprawdziły takie media jak „The Science Post”i „NPR”, publikując wprowadzające w błąd nagłówki. Czytelnicy dowiedzieli się, że wszystko było żartobliwym eksperymentem tylko wtedy, gdy kliknęli na linki, a większość tego nie zrobiła.
Negatywne informacje najbardziej nas pobudzają
Jesteśmy również wprowadzani w błąd przez „efekt silniejszego” („bandwagon effect”).Zgodnie z nim, ludzie często kierują się opiniami innych, zamiast wyrabić sobie własne zdanie na dany temat. W odniesieniu do fałszywych informacji oznacza to, że jesteśmy bardziej skłonni w nie uwierzyć, jeśli wiele innych osób również to robi.
Kiedy więc widzimy post w mediach społecznościowych z dużą liczbą udostępnień i polubień, jesteśmy bardziej skłonni uwierzyć w jego treść. Szkoda tylko, że prawie wszyscy inni robią to samo i większość udostępnia i lubi wspomniany post, nie przyglądając się bliżej jego treści.
Nasza pamięć nie jest również zbyt pomocna, jeśli chodzi o prawidłowe przechowywanie tego, co widzieliśmy lub przeczytaliśmy. Często nie pamiętamy zbyt dobrze, czy coś było prawdą, czy fałszem. Nierzadko zdarza się, że ludzie twierdzą,iż błędne informacje były prawdziwe, nawet jeśli zostały później poprawione, na przykład w formie weryfikacji faktów.
Fake newsy mają się dobrze również dlatego, że kierujemy się emocjami bardziej, niż nam się wydaje. Fakt, że fałszywe treści rozprzestrzeniają się sześć razy szybciejniż prawdziwe informacje, wynika właśnie z tej emocjonalności, mówi Lewandowsky. – Wiemy, że ludzie szczególnie silnie reagują na informacje, które wywołują negatywne emocje, takie jak oburzenie – tłumaczy. Ten rodzaj fejków ma największe szanse na rozprzestrzenienie się.
Pytanie brzmi: czy ta informacja jest przydatna?
Badanie przeprowadzone w zeszłym roku przez Uniwersytet w Wuerzburgu, w którym 600 uczestników zostało poproszonych o ocenę prawdziwości różnych stwierdzeń, wykazało, że mroczne cechy osobowości i tak zwane post-faktyczne przekonania epistemiczne sprawiają, że jesteśmy bardziej podatni na fałszywe wiadomości.
– Aby poznać przekonania respondentów na temat wiedzy i faktów, zapytaliśmy ich: czy ufasz swojej intuicji, gdy natrafiasz na informacje? Jak dużą wagę przywiązujesz do dowodów? Czy wierzysz, że niezależne fakty w ogóle istnieją? – mówi w rozmowie z DW autor badań, psycholog Jan Philipp Rudloff.
Analiza wykazała, że uczestnikom badania trudniej było odróżnić prawdziwe stwierdzenia od fałszywych, im bardziej ufali swoim przeczuciom i im mniej wierzyli w istnienie faktów.
– A potem przyjrzeliśmy się także „mrocznemu czynnikowi osobowości”, rdzeniowi wszystkich mrocznych cech osobowości, takich jak narcyzm czy psychopatia – kontynuuje Rudloff. – Nazywamy je mrocznymi, ponieważ są związane z zachowaniami, których nie akceptujemy społecznie – uzupełnia.
Dla ludzi z silnym czynnikiem mrocznej osobowości najważniejsza jest ich własna korzyść. Wszystko inne – a w pewnych okolicznościach może to być również prawda – jest temu podporządkowane. – Nie chodzi więc o to, czy dana informacja jest prawdziwa, czy nie, ale o to, czy jest ona dla tych osób przydatna – zapewnia Rudloff. Według niego mroczne cechy osobowości oraz problematyczne rozumienie wiedzy i faktów często idą w parze i zwykle objawiają się w młodym wieku.
Pragnienie uwagi i akceptacji
Amerykański badacz komunikacji Joe Waltherzwraca uwagę na inny ważny aspekt, który sprzyja rozprzestrzenianiu się fałszywych wiadomości. Postrzega on polubienia, komentarze i rozpowszechnianie informacji w sieci przede wszystkim jako interakcję społeczną. – Ludzie są aktywni w sieciach społecznościowych, by mieć poczucie bycia częścią czegoś, aby zwrócić na siebie uwagę i zyskać uznanie – stwierdza.
Dyrektor „Centrum Technologii Informacyjnych i Społeczeństwa" na Uniwersytecie Kalifornijskim tłumaczy: – Mógłbym rozpowszechnić informację, że badania wykazały, iż niscy ludzie są bardziej podatni na fejki niż wysocy. Nie dlatego, że myślę, iż to prawda, ale dlatego, że zakładam, że to się spodoba i że zostanie docenione, że przesłałem tę szaloną, zabawną historię.
Jednocześnie przykład ten jasno pokazuje, że często internauci wcale nie dzielą się fałszywymi informacjami, ponieważ dali się na nie nabrać. Raczej chcą po prostu rozbawić siebie i innych. Lub nawet udostępniają treści właśnie dlatego, że NIE wierzą, iż są prawdziwe.
Jakie są perspektywy i co możemy zrobić?
Powody, dla których wierzymy w fejki, są złożone. Mają związek z naszą osobowością i naszym podejściem do wiedzy i faktów. Fake newsy są również atrakcyjnym narzędziem do nawiązywania kontaktu z innymi oraz cieszenia się uwagą i aprobatą. Istnieją także różne mechanizmy poznawcze, które zniekształcają naszą percepcję.
Pytanie brzmi: jak stać się bardziej odpornym? Pierwszym krokiem jest zapewne uświadomienie sobie naszej podatności na manipulację i subiektywności. Jan Rudloff zaleca, by przekazywać uczniom i studentom większą metawiedzę na temat faktów i nauki.
– W ostateczności w nauce zawsze jest tak, że można znaleźć tylko konsensus, rodzaj porozumienia między jak największą liczbą ekspertów. Ale gdy tylko pojawią się nowe informacje, wówczas to, co wcześniej uchodziło za fakt lub konsensus, może ulec zmianie – wyjaśnia. Rudloff podkreśla, że jest to bardzo złożone i dlatego niektórzy ludzie mają wrażenie, że fakty są arbitralnie ustalane przez „elity”. Tak jak podczas pandemii koronawirusa, kiedy najpierw twierdzono, że dzieci nie będą tak bardzo rozprzestrzeniać COVID-19, a potem nagle tak się stało.
Podobnym podejściem jest tak zwany „prebunking”. W tym przypadku chodzi o to, by dzięki informacjom o fake newsach i dezinformacji użytkownicy zostali wyczuleni jeszcze zanim się z nimi zetkną. Taką kampanię informacyjną można sobie wyobrazić chociażby przed wyborami, kiedy można spodziewać się wielu fejków, które mają manipulować wyborcami.