Facebook: wielki brat patrzy
9 września 2011Aplikacja „Lubię to“ , stworzona przez najpopularniejszy na świecie portal społecznościowy Facebook, pozwala na wyrażenie swoich opinii i gustów. Niebieski guzik podpinany jest wszędzie gdzie się tylko da – pod artykułami, obrazami czy plikami video. Najczęściej jednak rzuca się w oczy umiejscowiony pod reklamowanymi produktami. Po kliknięciu na „Lubię to”, wybrany link załącza się automatycznie na naszym facebookowym profilu. Widzą to wszyscy ci, którzy znajdują się w gronie naszych wirtualnych znajomych. Dodając do tego Twitter i Google – to często nawet tysiąc osób.
Polub mnie
Niewinne kliknięcie odnosi jednak poważne skutki, które nie podobają się ekspertom ds. ochrony danych osobowych. Niezależne Krajowe Centrum Ochrony Danych w Szlezwigu Holsztynie, zażądało we wszystkich urzędach w swoim landzie, usunięcia niebezpiecznego przycisku.
Eksperci zauważyli, że kiedy ktoś szuka lotów do Tailandi czy markowych butów, to od razu pojawia się niewiarygodnie dużo reklamy i ofert w pełni dotyczących wyszukiwanego tematu. To zaczęło dziwić.
Marketingowa żyła złota
Duża liczba kliknięć na „Lubię to” to powód do dumy dla marketingu i reklamodawców.
Dzięki o temu o ich produktach dowiadują się ludzie, którzy sami by na te strony nigdy nie trafili. Co więcej, to usługa bezpłatna. Informacje o tym gdzie zaglądaliśmy i co polubiliśmy zapisywane są na dwa lata. Warto też wspomnieć, że ślady pozostawione w sieci zapisuje też wyszukiwarka Google. Ilość kliknięć na stronę wpływa znacząco na pozycjonowanie stron w Internecie. Im wyżej znajduje się strona w wyszukiwarce, np. na pierwszej stronie Google, tym większa szansa, że internauta na nią kliknie.
Ciekawy przykład dotyczy też internetowej poczty Google. Kto korzysta, szybko zauważy pojawiające się na górnym pasku reklamy dotyczące tego o czym akurat pisał email. Automatyczny robot szczytuje słowa i dobiera do nich mogące interesować nas oferty.
Jak dokładnie przebiega ten proces, pozostaje tajemnicą.
Podwójny klik
Z problemem tym postanowiło zmierzyć się wydawnictwo Heise. Na początku maja wynalazło przycisk, działający na zasadzie podwójnego kliknięcia. Kto chciał zarekomendować artykuł klikał na guzik i otwierało się okno informujące o transmisji danych do Facebooka czy Twittera. Dopiero po zaakceptowaniu tej wiadomości i drugim kliknięciu, link był załączany na profil na portalu.
Facebook momentalnie zareagował na nowy wynalazek i wniósł skargę. Podwójny przycisk był zbyt podobny do oryginału i zarząd firmy zażądał jego wycofania. Wydawnictwo, więc guzik przerobiło, a na to Faceobbok już nie ma rady.
Anna Macioł
red.odp.: Alexandra Jarecka