EURO 2024: „Potrzebujemy nowej letniej bajki”
17 maja 2024„40 lat niewiary we własne możliwości opadło z całego kraju” – powiedział socjolog Thomas Druyen po odbywających się w Niemczech Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w 2006 roku, w których niemiecka drużyna narodowa zdobyła brązowy medal. Przez cztery tygodnie setki tysięcy kibiców zamieniło kraj w jedną wielką strefę kibica, celebrując nie tylko sukcesy ukochanej drużyny czy piłkę w ogóle, lecz w pewnym stopniu także siebie. „To nie był tylko niemiecki patriotyzm, to była forma kosmopolityzmu, ponieważ wszyscy radowali się wspólnie. Nie cieszyli się z powodu kogoś lub czegoś. To radość była celem samym w sobie – powiedział Druyen w rozmowie z Sönke Wortmannem, reżyserem filmu „Niemcy. Letnia bajka” (2006) o drodze niemieckiej drużyny piłkarskiej do brązowego medalu podczas MŚ w 2006. Wortmann jest także autorem głośnego filmu „Cud w Bernie” (2003), który nawiązuje do słynnego finału futbolowych MŚ w 1954 roku, gdy zespół RFN pokonał w finałowym meczu węgierskich faworytów. Wortmann przedstawia w nim zarazem obraz powojennych Niemiec. Tytuł „letniej bajki” (niem. Sommermärchen) odwołuje się do satyrycznego utworu Heinricha Heinego z 1844 roku – „Niemcy. Baśń zimowa”.
I teraz, 18 lat po wywiadzie udzielonym Wortmannowi, Thomas Druyen spotkał się z DW, by porozmawiać o niemieckiej bajce w obliczu zbliżających się Mistrzostw Europy, które odbędą się w Niemczech od 14 czerwca do 14 lipca tego roku.
DW: Jak długo utrzymywał się Twoim zdaniem efekt letniej bajki z 2006 roku?
Thomas Druyen: Piłka nożna to jedna z niewielu dyscyplin, w których nawet porażka nie powoduje, bądź zdarza się to bardzo rzadko, że emocje przeradzają się w nienawiść. Ten sport jest błogosławiony także dlatego, że ma zasady, które akceptuje cały świat. W 2006 roku siła futbolu sprawiła, że sceptyczny, bojący się ryzyka, wręcz fanatycznie podchodzący do kwestii bezpieczeństwa naród, naprawdę otworzył ramiona i celebrował wielkie święto. Dla mnie, podobnie jak dla milionów innych ludzi, był to wspaniały moment w życiu. Pamięć o tym jest trwała, w sensie tęsknoty. Nadal utrzymuje się również międzynarodowa akceptacja naszej istoty, naszej humanitarności. Dużo podróżuję po całym świecie i nikt nigdy mi nie współczuł, że pochodzę z Niemiec. Przerażające jest jednak to, jak daleko jesteśmy obecnie od jednoczącego doświadczenia i poczucia wspólnoty z 2006 roku. To katastrofalny rozwój. Może była to tylko letnia bajka, a nie letnia rzeczywistość.
Po 2006 roku wielu sądziło, że odtąd Niemcy nieodwołalnie będą krajem kosmopolitycznym, jakim prezentowały się przez cztery tygodnie. Czy idealizowaliśmy ten mundial u siebie?
Myślę, że ta naiwność jest cechą naszej kultury. Widzimy, jak nasza ulubiona drużyna wygrywa i uważamy, że nastąpił punkt zwrotny. Doświadczamy czegoś pięknego w życiu prywatnym bądź w pracy i myślimy, że tak już pozostanie. Ten rodzaj naiwności był częścią ówczesnej euforii. Myśleliśmy, że tak już będzie. Nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy, że musimy coś z tym zrobić. Takiej atmosfery nie da się wyczarować z kapelusza. Szczególnie nie wtedy, gdy nie czujesz się dobrze. Musimy zadać sobie pytanie o okoliczności, które to umożliwiły. Bo taki pozytywny nastrój poprawia życie – a także odciąża psychoterapeutów.
Mamy teraz podobne warunki jak w 2006 roku: zespół, którego jeszcze do niedawna nie darzono zaufaniem oraz stosunkowo nowego trenera, który nie boi się drastycznych kroków. Jak myślisz, jakie jest prawdopodobieństwo, że na zbliżających się Mistrzostwach Europy, których będziemy gospodarzami, pojawi się nowa letnia bajka?
Nie życzyłbym nam niczego więcej. Ale w tym momencie niczego bym nie wykluczał, bo nie sprzyjają nam warunki społeczne i nasza chęć wykroczenia poza siebie. Nasze społeczeństwo jest głęboko sfrustrowane. Wyjście z takich nastrojów będzie możliwe tylko pod warunkiem, że Niemcy dostaną się do finału. Nie ma szans na euforię, gdy twoja drużyna wypadnie z gry. Kryzys kadry narodowej w ostatnich latach odzwierciedlał nasz stan psychiczny. Piłka nożna przeżywała te same problemy, co całe społeczeństwo. Długi okres sportowych niepowodzeń miał także podłoże psychologiczne. Nawet wybitni gracze nie potrafili się ze sobą dogadać.
Wojna w Ukrainie, konflikt na Bliskim Wschodzie, no i inne nierozwiązane problemy – ludzie w Niemczech są zaniepokojeni i raczej depresyjnie nastrojeni. Jak sprawić, by radość znów stała się celem samym w sobie, jak w 2006 roku?
Nasza pozycja w świecie czy stan naszego kraju w kwestiach takich jak medycyna czy możliwości techniczne w skali międzynarodowej nadal utrzymują się na bardzo wysokim poziomie. Tak, sytuacja około dziesięciu procent populacji naszego kraju wymaga zmiany. Ale w większości innych społeczeństw jest to trzydzieści lub czterdzieści procent. W rzeczywistości jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji, niż nam się wydaje. Ma to więc związek z percepcją. Jeśli potrafimy ignorować nasze zmartwienia przez 90 minut i po prostu cieszyć się razem z innymi meczem, z rodziną czy też podczas publicznego oglądania, wpływa to odrobinę na jakość naszego życia. Właśnie dlatego, że obecne warunki są tak słabe, powinniśmy powiedzieć sobie: „Człowieku, weź, chodźmy! Bawmy się razem”. To historyczna szansa na przezwyciężenie emocjonalnego impasu, w jakim się teraz znajdujemy. Weźmy przykład z Borussii Dortmund. Sezon w Bundeslidze był raczej rozczarowujący. Ale teraz BVB znalazła się w finale Ligi Mistrzów. Co za euforia, co za radość! Obok siebie stanie sporo ludzi, którzy się nie lubią.
W przeciwieństwie do 2006 roku w Bundestagu zasiada obecnie AfD, partia prawicowo-populistyczna i częściowo prawicowo-ekstremistyczna. Czy dostrzegasz niebezpieczeństwo, że może ona wykorzystać nową letnią bajkę do własnych celów?
Gdyby letnia bajka ponownie zaistniała, miałaby ona moc jednoczącą. Żadna grupa nie mogłaby uznać jej za swoją własność – ani z prawa, ani z lewa. Poczucie wspólnoty ponownie zbliżyłoby ludzi do siebie, a nie rozdzieliło. Reprezentacja narodowa to zróżnicowana grupa, reprezentująca różne elementy i aspekty kulturowe. Ich celebracja pozostaje w naturalnej sprzeczności z argumentami rasistowskimi. Dlatego nie widzę niebezpieczeństwa, że radykalna prawica może wykorzystać ewentualny sukces. Oczywiście wszystko będzie wyglądało inaczej, jeśli niemiecka drużyna narodowa odpadnie na wczesnym etapie eliminacji. Wtedy z pewnością zostanie to wykorzystane jako dowód na dysfunkcyjność niemieckiego społeczeństwa.
Przeprowadzone badania wykazały, że letnia bajka 2006 przyczyniła się do znacznej poprawy wizerunku Niemiec. Czy nasz kraj znowu potrzebuje takiego zastrzyku energii?
Poprawa wizerunkowa była wówczas ogromna, niemal wykładnicza. Potrzebowaliśmy tego i zasłużyliśmy na to po wielu dekadach. Obraz ten nie uległ później żadnemu upadkowi. Z pewnością są na świecie tacy, którzy opisaliby nas jako ludzi o twardych sercach. Ale ogólnie jest lepiej niż wcześniej. Dzieje się tak także dlatego, że Niemcy pomagają całemu światu i stwarzają perspektywy ludziom w beznadziejnym położeniu. Powinniśmy być z tego dumni. Dlatego powiedziałbym: teraz potrzebujemy letniej bajki dla nas samych, a nie po to, by poprawiać naszą reputację w świecie.
Czy potrzebna jest także dobra pogoda? W 2006 roku mieliśmy cztery słoneczne tygodnie.
Oczywiście euforia rzadko pojawia się pod parasolem lub gdy człowiek jest przemoczony. Potrzebujemy ładnej pogody, na pewno nie deszczu. Widać, od ilu czynników zależy letnia bajka. Byłoby jednak jeszcze lepiej, gdybyśmy wszyscy potrafili przygotować się emocjonalnie, abyśmy mogli wspólnie cieszyć się nawet w deszczu.
Prof. Thomas Druyen, urodzony w Viersen koło Düsseldorfu, jest socjologiem. Od 2015 roku kieruje Instytutem Psychologii Przyszłości i Zarządzania Przyszłością, który założył na Prywatnym Uniwersytecie Zygmunta Freuda w Wiedniu. Pełni także funkcję prezesa fundacji opta data, która mieści się w Essen. Jego pasją jest piłka nożna.
Wywiad ukazał się na stronach Redakcji Niemieckiej DW