Ekspertka: Niezrozumiały brak Polski w delegacji do Kijowa
17 czerwca 2022Liana Fix – autorka komentarza opublikowanego w internetowym wydaniu tygodnika „Der Spiegel” przypomina na wstępie epizod z wojny rosyjsko-gruzińskiej. Ówczesny prezydent Francji Nicolas Sarkozy przybył 12 sierpnia 2008 roku do Tbilisi, aby wynegocjować zawieszenie broni. Fix zwraca uwagę, że Sarkozy świadomie pominął w rozmowach Polaków i Bałtów.
Podziały w Europie pogłębiają się
Ekspertka Fundacji Koerbera zaznacza, że chociaż w obecnym konflikcie UE dostarcza Ukrainie broni i nałożyła twarde sankcje na Rosję, to kluczowa cecha dyplomacji wojennej z 2008 r. – podział Europejczyków na wschód i zachód istnieje nadal i pogłębia się z każdym miesiącem wojny.
„Nowa linia podziału dzieląca UE na wschód i zachód, a konkretnie na Niemcy i Francję z jednej a Polskę oraz Kraje Bałtyckie z drugiej strony, nie dotyczy kwestii czy Rosja prowadzi imperialistyczną politykę, lecz jest wynikiem odmiennych reakcji na tę politykę” – tłumaczy Fix.
Bezpośrednio po wybuchu wojny (24.02.2022), w szoku spowodowanym wojną, przez krótki czas wschodnie i zachodnie kraje UE „nadawały na tej samej długości fali”. Wszyscy byli "Kasandrami" obawiającymi się najgorszego. Jednak w chwili, gdy dzięki skutecznemu oporowi Ukrainy niebezpieczeństwo dojścia Rosji do granicy z Polską zostało odsunięte, Europejczycy powrócili do dawnych schematów myślowych.
Odmienne reakcje na wojnę w Ukrainie
Niemcy i Francja uważają za możliwe różne opcje zakończenia wojny, w tym także zawieszenie broni i rokowania pokojowe. Zwycięstwa Ukrainy nie uważają za najbardziej prawdopodobną opcję – tłumaczy ekspertka.
Natomiast dla Polski i Krajów Bałtyckich zwycięstwo Ukrainy jest egzystencjalną koniecznością, gdyż tylko w ten sposób Rosja przestanie być zagrożeniem dla Europy. Ich argumenty za zwycięstwem Ukrainy wynikają z lęku. Odpowiedzią Berlina są apele o powściągliwość i zachowanie zimnej krwi.
Różnice widać także w skali wojskowej i humanitarnej pomocy. Polacy i Bałtowie zajmują wraz z USA i Wielką Brytanią czołowe miejsca na liście krajów udzielających największej pomocy Ukrainie.
Niemcy i Francja przewodzą w liczbach absolutnych, ale przy uwzględnieniu PKB znajdują się za Polską i Bałtami. Dla Paryża i Berlina zwycięstwo Ukrainy nie ma egzystencjalnego znaczenia, chodzi im jedynie o to, by Kijów nie przegrał – tłumaczy ekspertka.
Paryż i Berlin – niewiarygodni partnerzy?
Fix zastrzega, że podział między wschodem a zachodem UE był dotychczas raczej pęknięciem niż rowem, jednak brak zaufania między Niemcami i Francją, a Polską i Bałtami stale się pogłębia.
„To niebezpieczna tendencja” – ostrzega Fix. Jak wyjaśnia, prowadzi to do osłabienia UE, gdyż Polacy i Bałtowie, uznając Paryż i Berlin za niesolidnych partnerów w kwestiach bezpieczeństwa, orientują się coraz bardziej na Londyn i Waszyngton. „Macron niszczy w ten sposób swoje własne marzenie o europejskiej suwerenności” – ocenia ekspertka dodając, że brak jedności w Europie jest wodą na młyn dla Rosji.
Przezwyciężenie pęknięcia między wschodem a zachodem nie musi oznaczać przejęcia przez Niemcy i Francję stanowiska Polaków i Bałtów. Przykładem, jak można to pogodzić, są Stany Zjednoczone. Waszyngton wysyła Moskwie jednoznaczne komunikaty o swoich celach, zastrzegając, że nie dąży do zmiany władzy na Kremlu. Stany Zjednoczone też mówią o negocjacjach, ale z pozycji siły Ukrainy. Dzięki szerokiemu, pewnemu i przede wszystkim szybkiemu wsparciu dla Ukrainy, nikt nie kwestionuje wiarygodności USA.
Paryż i Berlin muszą odzyskać wiarygodność u swoich wschodnich sąsiadów, aby każdy telefon i każda propozycja wobec Moskwy nie wywoływała u nich podejrzeń i nie pogłębiała podziału. Wizyta Macrona, Scholza i Draghiego w Kijowie była po temu ważną okazją. Tym bardziej niezrozumiała jest nieobecność w tej delegacji Polski – najważniejszego kraju w Europie Środkowo-Wschodniej – pisze w konkluzji Liana Fix w „Spieglu”.