Ekspert: unia celna sposobem na twardy brexit
29 marca 2019DW: Zaproponował Pan przesunięcie brexitu o dwa lata i mówi przy tym o unii celnej. Jak miałaby ona wyglądać?
Clemens Fuest: Chodzi tu o odpowiedź na pytanie, jak powinny się kształtować nasze długookresowe stosunki gospodarcze z Wielką Brytanią. Chcemy przecież utrzymywać z nią także w przyszłości ożywioną wymianę handlową. W tej sytuacji od razu nasuwa się pomysł ustanowienia unii celnej, która w dużym stopniu uczyniłaby zbytecznymi kontrole celne.
Dużą przeszkodą w realizacji tego pomysłu jest obecnie to, że nie obejmowałaby ona Brytyjczyków w porozumieniach zawieranych z państwami trzecimi. Gdyby na przykład Europa zawarła porozumienie o wolnym handlu z USA, to Brytyjczycy nie uczestniczyliby w negocjacjach nad nim. Dlatego nie podoba im się pomysł unii celnej.
Należy zatem znaleźć sposób na to, żeby Brytyjczycy mogli zasiąść przy stole obrad. To zaś oznacza w praktyce, że UE wspólnie z Brytyjczykami negocjowałaby porozumienia handlowe z państwami trzecimi, co dałoby nam szansę utrzymania wymiany handlowej w Europie na obecnym poziomie.
DW: Ale to oznaczałoby wprowadzenie nowego podziału głosów...
- To oznaczałoby dopuszczenie Brytyjczyków do głosu. Jest to oczywiste, bowiem w przeciwnym wypadku nie potrzebowalibyśmy ich przy stole obrad. W przypadku umów handlowych z państwami trzecimi nie jest to żadnym znaczącym problemem. Brytyjczycy i tak przecież opowiadają się za wolnym handlem. Dobrze byłoby zatem, gdyby UE też posunęła się trochę w tym kierunku i przestała się zachowywać nazbyt protekcjonistycznie.
DW: W ten sposób udałoby się rozwiązać elegancko problem irlandzkiego "bezpiecznika" (doraźne rozwiązania w celu uniknięcia kontroli granicznych między Irlandią i Irlandią Płn., red.), ale czy nie obawia się Pan, że zwolennicy twardego brexitu w Wielkiej Brytanii się na to nie zgodzą?
- Obie strony muszą tu pójść na pewne ustępstwa, to oczywiste. Zwolennicy twardego brexitu chcą, żeby Wielka Brytania sama decydowała o swojej polityce handlowej wobec zagranicy. Dlatego nie podoba im się unia celna. Ale tu nie chodzi tylko o to, czy Brytyjczycy zasiądą z nami przy stole obrad z państwami trzecimi, czy też nie. Chodzi o coś więcej.
W tej chwili wiadomo już, że Brytyjczycy mniej zyskają, gdy sami będą dążyć do umów handlowych z państwami trzecimi. Wiara w to jest czystą iluzją. Ale jeśli ta sprawa jest w Wielkiej Brytanii wciąż sprawą sporną, to przedłużenie terminu brexitu wyszłoby jej tylko na dobre. Brytyjczycy mieliby więcej czasu na przemyślenie, czy brexit w ogóle im się opłaca, kto go chce, a kto nie, a jeśli chce, to czy nie byłoby dobrym pomysłem ustanowienie unii celnej, w której wszyscy mogliby uczestniczyć.
DW: Z jaką reakcją spotyka się pomysł ustanowienia takiej unii wśród Pana kolegów ze Zjednoczonego Królestwa?
- Z różną. Wielu z nich dostrzega, że zwolennicy twardego brexitu chcą, aby Wielka Brytania prowadziła własną politykę handlową. Z drugiej strony prawdziwi fachowcy doskonale rozumieją, że Wielka Brytania nie zyska nazbyt wiele na umowie handlowej z Nową Zelandią czy Australią.
Znacznie ważniejsze są w tej chwili bowiem umowy z dużymi blokami gospodarczymi. Wszyscy eksperci wiedzą, że Wielka Brytania nie ma w pojedynkę dość siły, aby zawrzeć takie umowy. Wielka Brytania i Unia Europejska tworzą razem bardzo duży rynek i obie strony tylko zyskałyby na tym, gdyby wspólnie zabiegały o swoje interesy i je reprezentowały.
DW: Co mogłaby zyskać UE na kompromisie z Wielką Brytanią i jak taki kompromis powinien wyglądać?
- Taki kompromis polegałby na tym, że UE dopuściłaby Wielką Brytanię do rokowań handlowych z państwami trzecimi, zamiast decydować o nich w pojedynkę. Byłoby to bardzo śmiałe posunięcie ze strony UE i niełatwe do zaakceptowania. Miałoby ono jednak tę zaletę, że nie dopuściłoby do utraty jednej piątej unijnego rynku wewnętrznego, a przynajmniej zapobiegłoby ponownemu wprowadzeniu kontroli granicznych.
Z drugiej strony działając razem UE i Wielka Brytania miałyby silniejszą pozycję przetargową w zawieraniu umów z innymi państwami, na przykład z Chinami i USA. Byłoby dobrze, gdyby Brytyjczycy byli wtedy z nami, ponieważ tworzą oni prawie jedną piątą europejskiego rynku wewnętrznego.
DW: Co będzie dalej? Termin 12 kwietnia szybko się zbliża. Kto powinien uczynić pierwszy krok?
- UE, a przynajmniej jej przedstawiciele, napomknęli już, że podoba im się pomysł przesunięcia terminu brexitu. Teraz pora na krok ze strony brytyjskich parlamentarzystów, którzy powinni powiedzieć, że uważają to za rozsądne rozwiązanie.
Jedyną alternatywą jest zaakceptowanie przez nich umowy zawartej z UE przez premier Theresę May, która jednak nie rozwiązuje wszystkich długofalowych problemów Wielkiej Brytanii, albo wystąpienie przez nią z UE bez umowy, co byłoby dla niej nad wyraz niekorzystne. Ale na ten temat Izba Gmin już się przecież wypowiedziała.
*Clemens Fuest jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie w Monachium oraz członkiem grupy doradców gospodarczych przy federalnym ministerstwie finansów. Od 1 kwietnia 2016 stoi na czele Instytutu Badań nad Gospodarką w Monachium.