Ekologiczna stołówka czyli student to ma zdrowe życie!
10 stycznia 2011W wielkiej kuchni w gigantycznej patelni skwierczy makaron z ziołami. Kobiety w kucharskich czepkach gotują góry makaronów wszelkich maści. Przy ladzie kucharz przyrządza warzywa w woku. Powoli przechodzimy zadając obie pytanie: spaghetti z pesto pomidorowo-migdałowym czy sznycel z cebulką. Studenci w Ratyzbonie nie mają obaw, że jedzenie nie wyjdzie im na zdrowie. Dewiza brzmi: zdrowa żywność, a nie tandeta. Jajka nie pochodzą z kurzych fabryk, kawa nie z hurtowni, a warzywa z antypodów. „Na pomysł zdrowej kuchni w uczelnianej stołówce wpadli studenci i pracownicy uniwersytetu”, mówi Gerlinda Dietl, szefowa do spraw studenckich.
Ilość i jakość idą w parze
Studenci znajdują się w komisjach stołówkowych i dyskutowali na temat korzystania z produktów regionalnych i unikania surowców z wielkich farm. Teraz szef kuchni, Alexander Schuster, stara się wykazać, że to możliwe w praktyce. Celem nowej koncepcji jest połączenie ilości z jakością. Studenci chwalą pomysł i są w stanie przełknąć wyższe ceny. Korzystanie z produktów regionalnych to nie tylko gest w kierunku ochrony środowiska, bo odpada daleki transport, to także bodziec rozwojowy. Do tego wszystkiego rewolucja kuchenna nie bije po kieszeni: „dzięki dużemu popytowi można utrzymać niskie ceny”, mówi Gerlinda Dietl.
Plakietka „zdrowa kuchnia”
Kiedy w karcie pojawia się kiełbaska w sosie curry, to stołówka zamawia 1500 porcji. Każdy rzeźnik cieszy się z takiego klienta, mówi Dietl, a my z niższej ceny, jaką wynegocjowaliśmy. Stołówka uczelniania w Regensburgu zabiega o wyróżnienie: certyfikat zdrowej żywności. To wymaga szczególnej kontroli: od dostawców, przez magazyny po skład chemiczny środków czystości. Gerlinda Dietl nie obawia się o wynik kontroli: wierzy ona w sukces nowej, zdrowej stołówki, oferującej zdrową żywność z ekologicznej produkcji.
Marcel Kehrer /Andrzej Paprzyca
red. odp.: Bartosz Dudek