Dzieci uchodźców są niesłychanie ambitne
23 grudnia 2015Deutsche Welle: Panie Vogel, jest Pan dyrektorem szkoły głównej (Hauptschule) w Duesseldorfie. Jak szkoła wspiera dzieci uchodźców?
Klaus-Peter Vogel: Mamy w tym roku w naszej szkole 60 dzieci z rodzin uchodźców. Chodzą one do tak zwanej klasy pierwszego wsparcia. Są to dzieci, które przybyły do Niemiec dopiero niedawno i nie mówią po niemiecku. Klasy te znajdują się od 2005 w głównym budynku naszej szkoły, tak że obok nauki języka możemy wspierać też ich integrację. Uczniowie integracyjni pracują w klasach razem z naszymi regularnymi uczniami, co jest bardzo ważne dla ich przyszłej nauki.
Jak długo muszą uczniowie zostać w klasach pierwszego wsparcia?
Urzędowo najwyżej dwa lata. Z reguły jednak trwa to tylko rok, bo nie możemy postawić do dyspozycji wystarczająco dużo miejsc. Z jednej strony mamy grupę dzieci od 10 do 14 lat, które zostaną w szkole - zależnie od postępów w nauce przejdą do regularnych klas. Inne dzieci to te, które musimy objąć programem alfabetyzacji, bo nigdy się nie uczyły ani czytania, ani pisania; i dzieci, które muszą się u nas uczyć alfabetu łacińskiego lub te, które trochę go już znają.
Jak dzieci, które nigdy przedtem nie miały do czynienia z językiem niemieckim, mają się go nauczyć w ciągu roku i to tak, by mogły zacząć normalną naukę szkolną?
Dobre pytanie. Zadziwiające, ale te dzieci dają radę. Co prawda nie wszystkie, są oczywiście w różnym stopniu zdolne. Jeżeli są uczniowie, którzy mają duże problemy, zostają w tej grupie wspierania na drugi rok. Ale zdarza się to stosunkowo rzadko, jeżeli dzieci rozpoczynają naukę z początkeim roku szkolnego. Jak by nie było mamy wówczas tygodniowo 18 godzin nauki języka niemieckiego plus lekcje z innych przedmiotów, też prowadzone po niemiecku. Ponadto one nie uczą się niemieckiego jako języka obcego, tylko jako swojego drugiego języka ojczystego.
Czym różni się nauka?
Różnica polega na tym, że nauka koncentruje się na potrzebach codziennego życia. Te dzieci muszą natychmiast zacząć tutaj normalne życie, uczą się więc rzeczy, których naprawdę potrzebują. To są pojęcia dotyczące żywności czy przedmiotów codziennego użytku. Przy nauce języka obcego niekoniecznie trzeba je uwzględniać.
Kto decyduje o tym, czy dziecko uchodźca przejdzie do szkoły głównej, ogólnokształcącej (Realschule) czy do gimnazjum?
Dzieci, które są w Duesseldorfie muszą skorzystać z porady w ośrodku integracji i oświaty. Pracownicy tej placówki próbują wysondować, jaką wiedzą uczniowie już dysponują, jaką edukację przeszli i czy w ogóle chodzili do szkoły. Placówki te kwalifikują uczniów do szkoły, która wydaje się odpowiednia. Nie jest to zawsze decyzja słuszna w stu procentach, czasami trafiają do nas uczniowie, którzy równie dobrze mogliby pójść do szkoły ogólnokształcącej albo do gimnazjum. Dopóki są w klasie pierwszego wspierania, nie ma to wielkiego znaczenia. Ciekawie zaczyna się robić, kiedy przechodzą do regularnych klas. Wówczas do nauki języka niemieckiego dochodzi nauka innych przedmiotów szkolnych i ich specyficznego nazewnictwa.
Co przychodzi dzieciom uchodźcom szczególnie łatwo?
Przede wszystkim są bardzo ambitne. Za wszelką cenę chcą się uczyć. Chłoną wszystko, co się im oferuje i są przy tym niewiarygodnie pilne. Im są młodsze, tym szybciej uczą się języka. Z drugiej strony pomaga system „niemiecki jako drugi język”. Ponieważ muszą posługiwać się niemieckim w swojej grupie, w życiu codziennym, uczą się szybko. Dlatego nie zawsze uczą się poprawnej gramatyki, ale na co dzień właściwe formy nie są takie ważne. Ważne, żeby mogły się dobrze porozumieć i rozumiały teksty, które czytają.
A co jest wyzwaniem?
Właściwie stosowanie rodzajników jest największym orzechem do zgryzienia. Tu dzieci robią najwięcej błędów. Jeżeli muszą się uczyć czysto formalnych reguł języka, jest to trudne, bo często nie znają struktur językowych, może też nie nauczyły się swojego ojczystego języka tak, jak uczy tego szkoła. Dlatego nie znają gramatycznych struktur.
Czy wspierają je niemieckie dzieci cudzoziemskiego pochodzenia, które oprócz niemieckiego znają też inny język?
To współżycie funkcjonuje. Zaczyna się już w klasach pierwszego wsparcia. Jest w nich 15-16 uczniów różnych narodowości, o bardzo różnym poziomie wiedzy. Jeżeli dziecko zna inny język czy dialekt, pomaga i tłumaczy. Jest to kontynuowane też w regularnych klasach. Ponad 80 procent naszych uczniów, to dzieci imigrantów, także w regularnych klasach. System nabrał wewnętrznej inercji. Mamy w szkole dzieci mniej więcej 37 narodowości i zawsze znajdzie się gdzieś ktoś, kto może coś przetłumaczyć.
Jak odbierają rodzice uczniów Pana szkoły tę sytuację z dziećmi uchodźców?
Rodzice nie mają z tym jakiegokolwiek problemu. Nie idą na barykady, bo dzieci się wzajemnie akceptują i rodzice to aprobują.
Czy niemieckie szkoły są dobrze przygotowane na zintegrowanie dzieci uchodźców?
W Duesseldorfie już od dawna staramy się włączyć w ten proces wszystkie szkoły i wszystkie roczniki. Ale w nadchodzących latach spodziewam się problemów, bo musimy włączyć w normalną naukę szkolną coraz więcej dzieci i ich liczba ciągle rośnie. W mojej szkole mogę na przykład urządzić tylko dwie klasy dla uczniów pierwszego wsparcia, bo nie mam więcej pomieszczeń. Nie mogę też przyjmować do klas dowolnie wielu uczniów, bo maksymalnie w klasie może być 29. Dlatego troszeczkę zaczynamy się martwić.
Klaus-Peter Vogel ist jest dyrektorem Hauptschule przy Bernburger Straße w dzielnicy Duesseldorfu Eller. Od lat angażuje się na rzecz wspierania dzieci i młodzieży w wieku szkolnym, które przychodzą do szkoły z minimalną znajomością niemieckiego albo w ogóle nie mówią po niemiecku. Większość młodzieży, to tak zwani nieletni uchodźcy bez opieki dorosłych. W intensywnych kursach niemieckiego uczą się języka w stopniu potrzebnym im do nauki szkolnej lub do nauki zawodu.
Rozmawiała: Diana Hodali
tł. Elżbieta Stasik