Dwa lata Snowdena. "Różnica jest ogromna"
10 czerwca 2015- Nazywam się Ed Snowden, mam 29 lat - tymi słowami demaskator praktyk amerykańskiej agencji bezpieczeństwa NSA przedstawił się światu. Dwa lata później znów zabrał publicznie głos. W artykule na łamach "New York Times" pisze: "W porównaniu z tym, co było dwa lata temu, różnica jest ogromna. Podsłuch telefoniczny prowadzony przez NSA uznano za niezgodny z prawem i zanegował go Kongres. To historyczne wydarzenie".
Nie dadzą sobie odebrać instrumentu
W opinii Jamesa Lewisa taki bilans jest przesadzony. Lewis jest ekspertem ds. tajnych służb w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie.
- Naiwnością jest sądzić, że Stany Zjednoczone dadzą sobie wytrącić z ręki tak ważny instrument w walce z terroryzmem, szczególnie w obecnym czasie - powiedział. Owszem, jest poprawa, nadzór sądowy, dane przechowywane są nie w samej agencji - ale "program jako taki się wcale nie skończył", podkreśla.
"Program", który zaprząta głowę przede wszystkim Amerykanom, to nic innego jak rejestracja ich rozmów telefonicznych. Kto do kogo dzwonił i kiedy. Ujawnienie tych praktyk wywołało najwięcej zamieszania i kpin w Stanach. - Czasami dowcipkujemy z przyjaciółmi, że znów jesteśmy na podsłuchu NSA - opowiada młoda dziewczyna z Waszyngtonu.
W każdym razie Snowden wywołał w USA debatę na temat bezpieczeństwa danych. Poglądów i komentarzy w tej sprawie jest cały wachlarz.
Republikanin Rand Paul postuluje całkowitą likwidację NSA. Inny Republikanin, Lindsay Graham, uważa z kolei, że w obecnych czasach potrzebne są wszystkie informacje.
- Nie boję się NSA - tłumaczy. - Boję się Państwa Islamskiego.
Bezpardonowy podsłuch
Jeden sukces Snowden z pewnością może zapisać na swoje konto: informacje o rozmowach telefonicznych Amerykanów nie są już przechowywane w NSA tylko u operatorów telefonii. Jeżeli ktoś chce mieć do nich dostęp, musi przedstawić sądowy nakaz.
Innym widocznym rezultatem jest to, że dostawcy usług internetowych lepiej uważają na dane, podkreśla w swym artykule Edward Snowden. Informatycy niestrudzenie pracują nad tym, by cały sprzęt komputerowy uczynić bezpieczniejszym.
Nic się natomiast nie zmieniło w kwestii wywiadu zagranicznego. Nawet jeżeli teraz Obama, Merkel i inni na szczycie G7 w Elmau jak w gronie najlepszych przyjaciół popijali piwo, wszyscy żywią wobec siebie nieufność.
Stany Zjednoczone w każdym razie nie są gotowe do podpisania jakiejkolwiek umowy no-spy z żadnym krajem. A jeżeli ktoś wydaje się im podejrzany, amerykańskie tajne służby bez żenady czytają jego maile i esemesy.
Zagrożenie z zewnątrz
Ekspert ds. bezpieczeństwa Lewis nie boi się NSA, bo na tym "rynku" są inni potentaci.
- Nawet, jeżeli dziś przemienilibyśmy NSA w wesołe miasteczko, nie mielibyśmy więcej prywatności - podkreśla, dodając, że Rosja i Chiny w okresie ostatnich dwóch lat trzykrotnie próbowały włamać się do komputerowej sieci jego instytutu. Duże amerykańskie firmy co i raz informują, że skradziono im wrażliwe dane klientów i hasła dostępu.
Dla samego Snowdena dyskusja o prywatności niewiele daje. W Stanach Zjednoczonych zszedł on już z nagłówków gazet, a szanse, że będzie mógł powrócić do Stanów są nikłe. - Co najwyżej w więziennym ubraniu - zauważa z sarkazmem James Lewis.
Sabrina Fritz, Waszyngton / Małgorzata Matzke