DW sprawdza fakty: Rosyjskie fake newsy przeciwko Ukrainie
23 lutego 2023Działaniom wojennym w Ukrainie towarzyszą szeroko zakrojone kampanie dezinformacyjne. Same działania, jak i sposoby ich rozpowszechniania, stają się coraz bardziej wyrafinowane. W ich rozpowszechnianiu biorą udział rosyjskie media państwowe, influencerzy oraz boty. Fałszywe narracje mają na celu przedstawienie alternatywnego obrazu wojny zarówno odbiorcom w Rosji, jak i na Zachodzie. Międzynarodowe organizacje fact-checkingowe odnotowały również kampanie dezinformacyjne po stronie ukraińskiej.
Rosyjska dezinformacja była wymierzona w Ukrainę już przed wojną i miała uzasadnić atak na sąsiada. Fałszywe informacje były rozpowszechniane przez całą maszynę propagandową, od prezydenta Władimira Putina po państwowe media i prorządowych blogerów. Skupiano się na rzekomych prowokacjach NATO, które zagrażać miały Rosji.
Redakcja DW zdążyła już ustalić, jak skuteczna stała się ta narracja w krajach Zachodu. Metodycznie stosuje się klasyczne techniki propagandowe, w których miesza się przyczyny i skutki, z ofiar robi się sprawców, a fakty ulegają zniekształceniu.
Zachodnie sankcje i niedobory żywności
Zdaniem ekspertów zasadę tę dobrze widać w kontekście sankcji, które UE i USA nałożyły na Rosję. – Sankcje, które były reakcją, są przedstawiane jako pierwotny problem, a z Zachodu robi się sprawcę, który stoi za realnymi niedoborami żywnościrealnymi niedoborami żywności – wyjaśnia Lutz Guellner, kierownik działu komunikacji strategicznej w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych (EEAS).
Jeśli chodzi o kryzys żywnościowy, w rosyjskich mediach społecznościowych odpowiedzialność zbiorową przypisuje się Zachodowi. Rzekomo kryzys nie został wywołany przez wojnę. To zachodnie sankcje uniemożliwiają Rosji, największemu na świecie eksporterowi pszenicy, zaopatrywanie innych krajów w zboże. Takie twierdzenia są zgodne z oświadczeniami rosyjskiego MSZ, które jako przyczynę podaje „jednostronne antyrosyjskie restrykcje” i „wypowiedzianą przez UE totalną wojnę handlową”. Te oskarżenia jednak nie mają pokrycia w faktach.
Nie ma żadnych sankcji nałożonych przez UE na globalnych rynkach na rosyjską żywność. – Eksport żywności z Rosji nie jest obłożony sankcjami – potwierdził w rozmowie z DW Martin Rentsch, rzecznik Światowego Programu Żywnościowego.
Również Rusgrain Union, stowarzyszenie eksporterów zbóż z siedzibą w Rosji, potwierdza fakty: „Podkreślamy, że sankcje i kontrole eksportu przeciwko Rosji nie mają i nie będą miały wpływu na niezbędny eksport żywności i produktów rolnych do krajów rozwijających się”.
„Ukraińscy naziści” i udawane zbrodnie
Zdaniem Lutza Guellnera z EEAS jedną z narracji propagandowych, której nie udało się szerzej przebić, jest „bajka o tzw. nazistowskich rządach w Ukrainie”. Według Madeline Roache z organizacji NewsGuard rok po rozpoczęciu inwazji jest to nadal jedna z najczęściej rozpowszechnianych narracji dezinformacyjnych. Ostatnio podczas mundialu w Katarze, trzech pijanych Ukraińców rzekomo rozprowadzało nazistowskie symbole. Nieprawdziwa informacja była rozpowszechniana w formie sfałszowanego wideo arabskiego kanału informacyjnego Al Jazeera.
Często celem kłamliwych kampanii staje się ukraiński prezydent. To dość niebywałe, że będący Żydem Wołodymyr Zełenski jest przedstawiany jako nazista, kłamca, podżegacz wojenny oraz porównywany jest do Adolfa Hitlera.
Wszyscy eksperci zapytani przez DW o to, co najbardziej wstrząsnęło nimi w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy wojny udzielili tej samej odpowiedzi. Najbardziej szokujące były próby przypisania masakry w Buczy stronie ukraińskiej, pomimo, że kilka źródeł, takich jak relacje naocznych świadków, nagrania z kamer monitoringu i zdjęcia satelitarne, wyraźnie dowiodły, że zbrodni wojennych dopuścili się rosyjscy żołnierze. – To było szokujące, że tak bezczelnie zaprzeczono dowodom, bardzo wyraźnym dowodom, które zostały zgromadzone przez dziennikarzy na miejscu – powiedziała DW Julia Smirnowa, analityczka w Instytucie Dialogu Strategicznego (ISD).
– Od tego czasu Rosja stale sięga po oskarżenia, że Ukraińcy inscenizują działania wojenne i ofiary cywilne rosyjskich ataków i okupacji. Oprócz oficjalnych oświadczeń kierownictwa politycznego tego kraju, Rosja wykorzystuje konta ambasad rosyjskich w różnych krajach, do rozpowszechniania tej narracji – wyjaśnia Lutz Guellner z EEAS.
Ostatnio rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow obwinił Ukrainę o atak rakietowy na budynek mieszkalny w Dnieprze, w którym zginęło 45 osób: „Siły zbrojne Rosji nie atakują budynków mieszkalnych ani obiektów infrastruktury społecznej” – powiedział. Jego zdaniem, to ukraińska obrona przeciwlotnicza stoi za zniszczeniem ponad 200 mieszkań. A komentarze w mediach społecznościowych idą jeszcze dalej. Czytamy m.in., że „Zełenski zrobił to tylko po to, by otrzymać od Zachodu więcej broni i systemów obrony powietrznej”.
Według oficjalnych informacji strony ukraińskiej do ataku wykorzystano rosyjski pocisk Kh-22 (znany też jako X-22 i AS-4 KITCHEN). Wywiad brytyjskiego ministerstwa obrony również potwierdził, że budynek w Dnieprze został „najprawdopodobniej" zniszczony przez rakietę tego typu.
Zmyślone sukcesy wojenne
Sporą częścią kampanii dezinformacyjnych są informacje o „sukcesach” i „porażkach” obu walczących stron. Według Madeline Roache z NewsGuard, dezinformacji dopuszcza się w tym zakresie także strona ukraińska, ale w znacznie mniejszym stopniu, niż strona rosyjska.
– Oczywiście proukraińskie relacje, na które natrafiliśmy, miały tendencję do wyolbrzymiania sukcesów ukraińskiej armii – mówi ekspertka.
Dość znany przykład pochodzi z początku wojny. Poczynania legendarnego Ducha Kijowa ekscytowały wielu Ukraińców w pierwszych tygodniach inwazji. Ukraiński pilot myśliwca miał rzekomo w pojedynkę zniszczyć blisko 40 rosyjskich samolotów. W mediach społecznościowych pojawiały się przedstawiające go filmy i zdjęcia. Jednak według ustaleń DW, Duch Kijowa tak naprawdę nigdy nie istniał. W końcu również kierownictwo Sił Powietrznych Ukrainy potwierdziło, że ów pilot to „legenda stworzona przez Ukraińców”.
Najświeższy przykład po stronie rosyjskiej miał miejsce w styczniu 2023 roku, gdy oficjalny przedstawiciel rosyjskiego Ministerstwa Obrony twierdził, że w zmasowanym ataku rakietowym na akademiki w Kramatorsku zginęło 600 ukraińskich żołnierzy. Jednak już w dniu wydania oświadczenia dziennikarzy przebywający na miejscu stwierdzili, że w mieście nie ma ani zniszczonych akademików, ani dowodów na to, że we wspomnianych budynkach przebywali ukraińscy żołnierze.
Z dezinformacją mamy do czynienia także przy podawaniu liczby ofiar śmiertelnych. W tym przypadku ani Rosja, ani Ukraina nie podają wiarygodnych danych. Ukraińscy urzędnicy podają, prawdopodobnie świadomie, znacznie wyższą liczbę zabitych żołnierzy rosyjskich niż np. USA i ONZ. Rzeczywiste liczby ofiar są często trudne do ustalenia w trakcie trwania wojny, ponieważ obie strony nadużywają tych informacji na rzecz celów propagandowych. Podczas gdy Ukraina przekonywała, że na wojnie zginęło już 145 tys. rosyjskich żołnierzy, to sama Rosja we wrześniu 2022 roku poinformowała o zaledwie 5937 zabitych.
Dyskredytacja zachodnich mediów
Podczas gdy treść wielu prorosyjskich lub prokremlowskich kampanii dezinformacyjnych pozostaje ta sama, zmianie ulega ich sposób rozpowszechniania, na co wpływ m.in. miało zablokowanie w krajach UE rosyjskich kanałów medialnych, takich jak RT, czy Sputnik, które stale trudniły się rozprzestrzenianiem propagandy.
Obok fałszowanych dokumentów i fałszywych stron internetowych, które rzekomo mają sprawdzać wiarygodność informacji, Madeline Roache z NewsGuard przytacza jeszcze jeden nowy sposób rozpowszechniania fake newsów. Coraz częściej w sieci pojawiają się sfabrykowane filmy i reportaże zawierające kłamliwe informacje pod logami międzynarodowych mediów, takich jak BBC, CNN, Al Jazeera, a także DW.
– Myślę, że są one szczególnie niepokojące, ponieważ często wyglądają dość przekonująco i nie tylko rozsiewają dezinformację, ale także grożą podważeniem zaufania do tych instytucji medialnych i po prostu wprowadzają ogólne zamieszanie co do tego, co jest prawdą, a co nie – mówi ekspertka.
Ta metoda wiąże się z inną główną prorosyjską narracją, tzn. z próbą demonizacji ukraińskich uchodźców, na co zwracaliśmy już uwagę w innym materiale DW. Na przykład w mediach społecznościowych krążyło wideo rzekomo wyprodukowane przez Deutsche Welle. Film informował o ukraińskim uchodźcy rzekomo zaangażowanym w działalność przestępczą. W rzeczywistości materiał okazał się dość profesjonalnie wyprodukowaną fałszywką.
– W rzeczywistości w Rosji, ale także za granicą, kampanie informacyjne i propagandowe są wielokrotnie zlecane prywatnym podmiotom. To mogą być fabryki trolli, agencje PR, ale też wynajęci influencerzy na TikToku i innych platformach społecznościowych, którzy również rozpowszechniają propagandowe narracje na własnych blogach – wyjaśnia Julia Smirnova z Instytutu Dialogu Strategicznego.
Niezależnie od tego, czy jest to przejrzyste, jak w przypadku przedstawicieli państwa, czy też bardziej profesjonalne i finezyjne, nie należy lekceważyć długoterminowego wpływu dezinformacji.
– Rosyjski ekosystem dezinformacji stara się również regularnie dezorientować wieloma różnymi narracjami na ten sam temat. W końcu odbiorcy otrzymują tak wiele różnych wersji jakiegoś faktu lub zakresu tematycznego, że zaczynają w ogóle nie wierzyć żadnemu źródłu. A to podważenie, erozja zaufania do publikacji jest bardzo, bardzo ważne – ostrzega Lutz Guellner z EEAS.
Im częściej coś jest powtarzane, tym bardziej prawdopodobne jest, że utkwi w głowach ludzi. A to pozostaje jedną z najważniejszych strategii stosowanych przez twórców dezinformacji.