Duisburg: AfD zdobywa bastiony socjaldemokracji
28 września 2017Rita Leuchuga wzdycha, pytana o wynik niedzielnych wyborów. – Jest tylu głupich ludzi – mówi w rozmowie z DW. Jest wyraźnie niezadowolona, że ponad 12 proc. Niemców głosowało za populistyczną Alternatywą dla Niemiec (AfD), a w Duisburgu więcej niż przeciętnie w całych Niemczech. – Byłam zszokowana, ale spodziewałam się tego – mówi Rita. – Ludzie są tutaj zmęczeni i mają dosyć obietnic polityków – mówi. W Duisburgu stopa bezrobocia przekracza 12 procent. To dwukrotnie więcej niż w innych miastach. – Praca musi się opłacać – mówi Rita Leuchuga, powtarzając bezwolnie slogan, którym AfD werbowała ze swoich plakatów.
Kiedyś bastion SPD
Kiedy rozmawia się z mieszkańcami półmilionowego Duisburga w Zagłębiu Ruhry, odnosi się wrażenie, że ich rozczarowanie polityką i rozgoryczenie jest ogrome, a zaufianie do niej małe. Cztery lata wielkiej koalicji z CDU/CSU i SPD nie zrobiły na większości duisburczykow żadnego wrażenia.
Kiedyś miasto to uchodziło, podobnie zresztą jak całe Zagłębie Ruhry, za bastion SPD. Teraz jednak polityczny krajobraz w Niemczech wyraźnie się ożywił. Holger Joel, 59-letni nauczyciel, uważa że wielu wyborców socjaldemokracji przeszło na stronę AfD. Na znak protestu, po tym jak poprzedni rząd o nich zapomniał. W ostatnią niedzielę również w Duisburgu SPD osiągnęła jeden z najgorszych wyników w swojej historii.
„Wiele się zmieniło”
Manfreda i Elfie Kratz wcale nie niepokoi wynik wyborów. – Wszystko dobrze – mówią. – Ludzie głosowali na AfD na znak protestu, a partia szybko znowu wyleci z Bundestagu – uważa Manfred Kratz. Pytany, dlaczego tylu mieszkańców Duisburga popiera populistów, Manfred mówi: - Proszę się tylko rozejrzeć.
Kilka kobiet z zasłoniętą twarzą bawi się z dziećmi przy jednej z fontann, mężczyźni spacerują, jedni mówią po niemiecku, inni nie. Takie są Niemcy, tak zróżnicowane jest niemieckie społeczeństwo – chce powiedzieć Manfred. I to go niepokoi. – Wielu ludzi boi się uchodźców – mówi Elfie. Dla niej i jej męża polityka migracyjna Angeli Merkel napędziła wyborców AfD. – Wieczorami nie wychodzę już z domu bez męża – mówi 66-latka. – Wiele się zmieniło – konkluduje.
Bastion AfD: Marxloh
W dzielnicy Marxloh oddalonej od centrum 20 minut jazdy tramwajem młode rodziny z wózkami spacerują przed sklepami z modą ślubną. Dzielnica ta uchodzi za jedną z najbiedniejszych w Niemczech. Dla wielu to strefa „no go”. Dwie trzecie mieszkańców ma tutaj cudzoziemskie korzenie. I prawie jedna trzecia uprawnionych do głosowania oddała w niedzielnych wyborach głos na AfD. Głosować mogła i tak tylko część mieszkańców, bo wielu nie ma niemieckiego paszportu.
Mieszkańcy Marxloh cieszyli się z wyniku, ale niekoniecznie z powodu AfD. – Wszystko będzie dobrze, bo Merkel wygrała – mówi 23-letni Omer Akam. Omer jest Kurdem, pochodzi z Iraku. – Cała moja rodzina się cieszy – dodaje Sahap Ozcelilik, Kurd z Turcji. – To dobrze że mamy Merkel – dodaje.
Z kolei Amal Mustafa martwi się. 29-letnia Syryjka zaznacza, że AfD jest przeciwko obcokrajowcom. Dlatego rozczarowana jest wynikiem wyborów w Duisburgu. Jej rodak Aras Ibrahim, tonuje swoją odpowiedź. – W pewnych sprawach AfD ma rację – mówi. – Niektórzy obcokrajowcy są przestępcami. Nie wszyscy jesteśmy tacy sami – mówi. – Ale najważniejsze, że żyjemy ze sobą w pokoju.
Rebecca Staudenmaier / Katarzyna Domagała