Dieselgate: Nie tylko Volkswagen
22 kwietnia 2016Koncern technologiczny Bosch najprawdopodobniej w wielkim stylu produkował urządzenia sterujące, które wyłączają kontrolę spalin – podał magazyn „Der Spiegel”. Urządzenia te miał dostarczać nie tylko koncernowi VW, ale również innym producentom. Problem może dotyczyć samochodów osobowych różnych producentów z silnikami o pojemności od 1,6 do 2,8 litrów, zaliczanych obecnie do normy emisji Euro 6.
Ministerstwo transportu sprawdza obecnie około 60 samochodów z silnikiem diesla różnych producentów. Bosch nie komentuje na razie stawianych koncernowi zarzutów, wskazując na „wrażliwe aspekty prawne”.
Minister transportu Alexander Dobrindt (CSU) opublikował raport, którego sporządzenie zlecił po ujawnieniu skandalu spalinowego VW. Koncernowi zarzuca się korzystanie z nielegalnego oprogramowania w swoich modelach z silnikiem diesla.
W ochronie silnika
Z raportu wynika także, że także inne koncerny samochodowe korzystały z oprogramowania, które w określonych temperaturach wyłącza kontrolę emisji zanieczyszczeń. Daimler zastosował urządzenia sterujące, które przy zewnętrznej temperaturze poniżej dziesięciu stopni Cesjusza wyłączają kontrolę emisji spalin, chroniąc w ten sposób silnik. W modelach Opla do unieruchomienia dochodzi już przy 17 stopniach. Przepisy unijne pozwalają na taki mechanizm, jeśli w przeciwnym razie miałoby dojść do szkodzenia silnika lub wypadku.
Komisja zajmująca się skandalem spalinowym ma jednak wątpliwości, czy urządzenia te rzeczywiście są w konkretnych modelach konieczne do ochrony silników. Niemieckie koncerny już zareagowały. Audi, Porsche, Mercedes, VW i Opel wezwą do warsztatów ok. 630 tys. samochodów. Chodzi m.in. o modele: Porsche Macan, VW Amarok i Crafter, Mercedesa klasy A/B i V, Audi Q5, A6 i A8. Z modeli Opla wymieniane są: Zafira, Insignia i Cascada. Problem dotyczy także innych producentów europejskich. Z niemieckich koncernów bez skazy pozostaje jedynie BMW.
Trujące tlenki azotu
Dyrektor organizacji ekologicznej Deutsche Umwelthilfe, Juergen Resch uważa takie działanie koncernów samochodowych za „umyślne uszkodzenia ciała prowadzące do śmierci” i przypomina dane Europejskiej Agencji Środowiska, która obarcza trujące tlenki azotu winą za przedwczesną śmierć tysięcy ludzi rocznie.
dpa, rtr / Katarzyna Domagała