„Die Welt”: Architekt w obronie pomnika polskich ofiar wojny
27 sierpnia 2020W stolicy Niemiec jest wiele miejsc pamięci i niektóre pomniki początkowo spotykały się z odrzuceniem, jak ma to miejsce teraz w przypadku proponowanego pomnika ofiar niemieckiej okupacji Polski – pisze w w czwartek (27.08.2020) na łamach dziennika „Die Welt” architekt Florian Mausbach, były szef Federalnego Urzędu Budownitwa i Planowania Przestrzennego. To Mausbach jest pomysłodawcą wzniesienia na placu Askańskim w Berlinie pomnika poświęconego polskim ofiarom II wojny światowej i okupacji. Inicjatywa ma wsparcie części niemieckich polityków, ale spotkała się też z krytyką, m.in. ze strony niektórych historyków, wskazujących, że lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie centrum dokumentacji i informacji, poświęconego ofiarom polityki okupacyjnej III Rzeszy w całej Europie.
Problem Niemców z pomnikami
Mausbach polemizuje z tym konkurencyjnym pomysłem. Jak ocenia, „dzisiejsi Niemcy mają problem z pomnikami, jak i z publicznymi wyznaniami, publicznym okazywaniem żalu i radości”. „Nie zapomniano o nadużyciu uczuć wspólnotowych. Skutkiem są wątpliwości i uprzedzenia. Ale także wyniosłość i lekceważenie” – ocenia autor. Przypomina m.in. o wieloletnich dyskusjach, jakie poprzedziły odsłonięcie w Berlinie Pomnika Pomordowanych Żydów Europy.
Jego zdaniem ubiegłoroczny apel wielu osobistości niemieckiego życia publicznego o wzniesienie pomnika ofiar niemieckiej okupacji Polski „natrafia na opór, podobnie jak kiedyś pomnik ofiar Holokaustu”. „I tak zamiast pomnika żąda się najpierw muzeum, potem centrum dokumentacji ze stałą instalacją artystyczną, poświeconego łącznie wszystkim ofiarom niemieckiej okupacji w całej Europie” – pisze Mausbach. I ocenia, że „pogląd, iz nie wolno «nacjonalizować« pamięci jest błędny”.
„Także obawa przed «zalewem pomników« nie może zwalniać od znalezienia w dialogu z narodami ofiar odpowiednich form oddania im czci. Wojna przeciwko naszemu 1000-letniemu sąsiadowi była wymierzona przeciwko polskiemu narodowi i jego państwu. Ogólny gest upamiętnienia wszystkich ofiar okupacji Europy będzie mieć równie mało adresatów, jak list «do Europy»” – ocenia Mausbach.
„Publiczne wyznanie winy i woli pojednania”
„Naukowe centrum dokumentacji nie może zastąpić pomnika jako kulturowego miejsca współczującej pamięci” – podkreśla.
Jak dodaje, własny pomnik ofiar niemieckiej okupacji Polski byłby trwałym znakiem, postawionym w imieniu wszystkich Niemców, publicznym wyznaniem winy i woli pojednania. „Przez setki lat niemiecki i rosyjski imperializmy zagrażały egzystencji Polski. Hitler chciał ostatecznie zniszczyć podzielony w 1939 roku kraj” – argumentuje Mausbach.
Podkreśla, że dla Polski konsekwencjami niemieckiej napaści i II wojny światowej była komunistyczna dyktatura i niesuwerenność, z której kraj ten zdołał się wyzwolić dopiero w 1989 roku, a pokojowa rewolucja Solidarności „otworzyła także drogę do jedności Niemiec i wspólnej Europy”.
Mausbach przekonuje, że pomnik oddziaływuje poprzez „miejsce, formę i słowo”, a to, jak wielką siłę mogą mieć takie symboliczne znaki, pokazał gest Willy’ego Brandta, który w 1970 roku uklęknął przed Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie. „Tamten prosty cywilno-religijny gest bez słów zdziałał i uświadomił o wiele więcej niż kiedykolwiek zdołała zdziałać rzeczowa informacja” – pisze autor, dodając, że wizerunek klęczącego Brandta sam stał się jak pomnik.