DAVA. „Partia Erdogana” niepokoi Niemcy
8 lutego 2024Utworzenie nowej partii DAVA (tur. „walka”), czyli „Demokratycznego Sojuszu na rzecz Różnorodności i Przełomu”, wywołuje w Niemczech od wielu dni zacięte dyskusje. Uważa się ją za bardzo proturecką, a niektórzy zarzucają jej nawet, że jest przedłużonym ramieniem prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Nowe ugrupowanie chce wystartować już w wyborach do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca. Znane są już nazwiska czworga kandydatów. Wszyscy mieli w przeszłości bliskie związki z Ankarą.
Najpierw lider listy Fatih Zingal, adwokat. Przez długi czas pełnił funkcję rzecznika Unii Międzynarodowych Demokratów (UID), założonej w 2004 roku w Kolonii. Według władz niemieckich jest to organizacja lobbystyczna, działająca na rzecz rządzącej Turcją partii AKP. Organizuje między innymi wiece wyborcze Erdogana i innych polityków w Niemczech i Europie.
Inną kandydatką DAVA jest Yonca Kayaoglu, z zawodu inżynier, była przewodnicząca młodzieżówki UID w Badenii-Wirtembergii. Aby zostać dopuszczona do wyborów europejskich, prowadzi kampanię w mediach społecznościowych. Zebranie potrzebnych 4000 podpisów uważa się za czystą formalność.
Dwaj kolejni kandydaci, Mustafa Yoldas i Ali Ihsan Ünlü, to znani działacze społeczności turecko-muzułmańskiej z północnych Niemiec. Yoldas angażował się przez wiele lat w Islamskiej Wspólnocie Milli Görüs (IHMG), a Ünlü w Turecko-Islamskiej Unii Instytucji Religijnych (DITIB). Obie federacyjne organizacje utrzymują ścisłe relacje z Ankarą.
Przedłużone ramię Erdogana?
Przewodniczącym partii jest Teyfik Özcan. Pisze on od dłuższego czasu teksty dla sekcji niemieckiej państwowego tureckiego nadawcy TRT, przekształconego przez AKP w ciągu minionych 20 lat w machinę propagandową. Krytycy zarzucają Özcanowi, że jest jednostronny i zajmuje się wyłącznie negatywnymi zjawiskami w Niemczech, takimi jak rasizm, islamofobia czy wysoka inflacja, nie wspomina natomiast o problemach w Turcji, takich jak utrzymująca się tam rekordowa inflacja.
Także niemieckich polityków Özcan już często traktował bezpardonowo. Raz poddał druzgocącej krytyce federalnego ministra rolnictwa Cema Özdemira za jego wypowiedzi o Erdoganie, innym razem zdyskredytował posłankę CDU do Bundestagu Serap Güler z powodu pojawienia się przez nią w rzekomo zbyt krótkiej spódnicy na konferencji poświęconej islamowi. Mimo bliskiego związku z Ankarą DAVA oficjalnie zaprzecza zarzutom, że jest partią Erdogana.
W odpowiedzi na pytanie DW lider jej listy Fatih Zingal twierdzi, że wieloletnia praca społeczna kandydatów Yoldasa i Ünlü w Milli Görüs i DITIB nie jest przesłanką, by tak sądzić. – Nie jest nią również fakt, że ponad 65 procent Turków w Niemczech, w tym nasz przewodniczący pan Özcan i ja uważamy tego prezydenta i jego politykę za lepszego niż wielu poprzednich szefów państwa i rządu. Mimo to nie jesteśmy przedłużonym ramieniem Erdogana – powtarza Zingal.
Nowa próba wywierania wpływu w Niemczech
Profesor Kemal Bozay z Centrum Badań nad Radykalizacją i Prewencji w Międzynarodowej Szkole Wyższej w Kolonii widzi to inaczej. – Grupy i ruchy zbliżone do AKP i Erdogana już od długiego czasu próbują zakorzenić w Niemczech własne struktury lobbingu, aby uzyskać wpływ na tutejszą scenę polityczną. Powołanie DAVA to jego zdaniem kolejna tego rodzaju próba.
Jej poprzednicy, tacy jak na przykład partia BIG czy AD-Demokraten, nie doprowadzili do oczekiwanego sukcesu. W wyborach do Bundestagu w 2017 grupy związane z Ankarą promowały Sojusz Niemieckich Demokratów (AD-Demokraten), który zdobył jednak tylko 41 251 głosów. W wyborach europejskich w 2019 próbowały szczęścia, stawiając na również zbliżony do AKP „Sojusz na rzecz Innowacji i Sprawiedliwości” (BIG), który otrzymał jednak tylko 68 647 głosów.
W 2021 roku grupy te poszły z kolei do wyborów pod szyldem istniejącej już partii „Team Todenhöfer”. Do kampanii włączył się były członek reprezentacji Niemiec w piłce nożnej Mesut Özil, dzięki czemu partia zdobyła niebagatelne 220 235 głosów.
Z tego powodu grupy te nadal szukają alternatywnych sposobów wejścia do polityki – podkreśla Bozay w rozmowie z DW. – Obecni rzecznicy DAVA to znane osobistości, działające zarazem również w zbliżonych do AKP sieciach i strukturach lobbystycznych. Dlatego można przypuszczać, że DAVA chce zyskać wpływy w Niemczech jako przedłużone ramię Erdogana – kontynuuje profesor.
DAVA chce zabiegać o poparcie osób także spoza środowisk tureckich
Według Canera Avera, politologa z Centrum Studiów Tureckich i Integracyjnych, w Niemczech jest około 800 tysięcy uprawnionych do głosowania osób pochodzenia tureckiego, z których ok. 50 procent wzięło udział w ostatnich wyborach do Bundestagu, głosując w większości na partie centrolewicowe. Badacz ten nie daje większych szans DAVA.
Założyciele DAVA demonstrują natomiast optymizm. – Aby zdobyć pierwszy mandat do Parlamentu Europejskiego, potrzeba około 250 tysięcy głosów i według wszystkich prognoz ekspertów możemy ich tyle otrzymać – mówi Fatih Zingal.
Czy mandatów może być więcej, zależy jego zdaniem od tego, kogo DAVA zdoła przekonać poza środowiskami tureckimi. – Gigantyczne echo medialne z ostatnich dni to czynnik, który nam sprzyja. Jesteśmy teraz znani w całych Niemczech. Trudno byłoby to osiągnąć nawet za sprawą wydatnego budżetu na marketing.
Jeśli poza społecznością turecką DAVA rzeczywiście umiałaby przekonać również inne grupy wyborców, na przykład innych muzułmanów z niemieckim paszportem, to niewątpliwie byłaby zdolna wysłać jednego posła do Strasburga – ocenia politolog Caner Aver. Wątpi jednak, czy to się uda, bowiem „wiele interesujących się polityką osób pochodzących z Turcji angażuje się już czynnie lub biernie w niemieckich partiach o ugruntowanej pozycji i nie zmieni ich na DAVA”.
Długofalowe cele DAVA
DAVA myśli jednak nie tylko o wyborach europejskich. Partia snuje długofalowe plany, zamierza niebawem tworzyć również struktury powiatowe i landowe, aby w przyszłości brać udział we wszystkich wyborach. Badający ekstremizm profesor Bozay uważa wzmacnianie się partii o orientacji etniczno-religijno-nacjonalistycznej, takich jak DAVA, za możliwe także „z powodu obecnego rasistowskiego klimatu w Niemczech”.
Widzi on poza tym niebezpieczeństwo, że DAVA może wspierać tendencje ekstremistyczne lub podsycać napięcia między różnymi grupami ludności także wśród osób pochodzących z Turcji. Zwłaszcza na szczeblu komunalnym DAVA może jego zdaniem próbować wywierać wpływ na na lokalne decyzje i wspólnoty polityczne, zakłócając w ten sposób współistnienie. – Przede wszystkim w miastach, gdzie udział ludności pochodzącej z Turcji jest bardzo wysoki – przestrzega Bozay.
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.