Czar czterech kółek
Za tymi samochodami obejrzy się każdy. Przeszły do historii motoryzacji, a dziś są poszukiwane przez kolekcjonerów na całym świecie. Większość z nich stanowi ponadto dobrą lokatę kapitału, choć same też kosztują niemało.
Bella Italia
Popularna "pięćsetka" zmotoryzowała Włochy po II wojnie światowej. Była rozwinięciem przedwojennego modelu "Topolino", czyli "myszka". Ma swoich zagorzałych fanów na całym świecie. Kto chciałby do nich dołączyć, ten musi się pospieszyć. Naprawdę dobrze utrzymane egzemplarze kosztują już ponad 5 tys. euro i jest ich coraz mniej.
Francuska bogini
Ten spór będzie trwał wiecznie. Czy najpiękniejszym samochodem w historii jest Jaguar E-type, czy Citroën DS, zwany w swej ojczyźnie "bogini", bo DS wymawia się jak Déesse, czyli bogini. Kiedy się pojawił 60 lat temu wyglądał jak pojazd z innej planety. Rewolucyjna linia nadwozia i nowatorskie zawieszenie hydropneumatyczne zachwyciły świat. I tak już będzie zawsze, bo boginie są nieśmiertelne.
Brzydkie kaczątko?
To genialny samochód! Bo genialny był dyrektor generalny Citroena Pierre Boulanger, który w 1936 roku zażądał aby zbudować auto, które przewiezie 4 osoby i 50 kg bagażu, w tym koszyk jaj, z których podczas jazdy nie zrobi się jajecznica, a między rzędami siedzeń zmieści się bańka na mleko. I zbudowano. Od premiery w 1948 roku ponad 5 mln egzemplarzy. W Niemczech 2 CV nazywa się "Ente" - "kaczka".
Renault 4 "łódka"
"Łódka", czyli Renault 4, to odpowiedź koncernu Renault na pokazanego na poprzednim zdjęciu Citroena 2CV. Oba miały tyle samo zalet, co i wad. To właśnie wady sprawiły, że stały się kultowe. To za nie je kochamy. "Cytrynę" za to, że rdzewieje w oczach, a "łódkę" za rewolwerową dźwignię zmiany biegów. Ich przełączanie przypomina rosyjską ruletkę, do której - jak wiemy - potrzebny jest rewolwer.
"Pagoda" na kółkach
Ten nowy roadster Mercedesa pojawił się na rynku w 1963 roku i zastąpił dwa legendarne modele: 300 SL i 190 SL. Niemieccy dziennikarze motoryzacyjni nadali mu przydomek "Pagoda", bo w wersji hardtop linia dachu przypominała nieco dach hinduskiej świątyni. Dobrze utrzymane egzemplarze modelu 230 SL kosztują dziś ok. 60 tys. euro, a w USA po idealnym odrestaurowaniu dobrze ponad 100 tys, "bagsów".
Porsche dla fryzjerów
Opel Manta był odpowiedzią koncernu GM na forda Capri. Oba te pojazdy zyskały najpierw pogardliwy przydomek "Porsche dla fryzjerów", bo oba udawały rasowy sportowy samochód, którym, nie oszukujmy się, nigdy nie były. A potem zrobiły oszałamiającą karierę. Opel może nawet większą, dzięki kultowej komedii "Manta, Manta" i niezliczonym dowcipom. W Niemczech było ich tyle, ile w Polsce o fiacie 126p.
Pierwszy "garbus"
Volkswagen "Käfer", czyli "chrabąszcz", który w Polsce stał się "garbusem", to jeden z najsłynniejszych samochodów w historii motoryzacji Jest to pojazd tak samo genialny jak fiat 500, citroen 2 CV, Renault 4, czy morris Minor. Albo Ford T.
Pamiątka po NRD
Trabant był w NRD tym, czym "garbus" w RFN. Ten pojazd z duroplastu też zasługuje na miano genialnej konstrukcji. Kto potrafi nim jeździć, poradzi sobie z każdym samochodem. W Polsce trabant nazywany był: mydelniczką, trampkiem, fordem kartonem, zemstą Honeckera, skrzydlakiem i sputnikiem na kółkach. I słusznie, bo "Trabant" po niemiecku i "sputnik" po rosyjsku to satelita, albo towarzysz podróży.
Ferrari Testarossa
Po prostu. Co tu można dodać? Tak się nazywa i już. Poza tym (na ogół) to auto jest czerwone. Czyli ładne. Tak twierdzi 90 procent pań. A ile z nich wie, że "testarossa", dosłownie "czerowna głowa", nie ma nic wspólnego z kolorem karoserii, tylko zaworami dwunastocylindrowego silnika tego modelu, które zawsze lakierowano na czerwono? Pewnie niewiele, bo dla nich ważniejszy jest kolor paznokci.
Śliczny pająk
Alfa Romeo Spider, czyli "pająk" należy dziś do najbardziej lubianych i najładniejszych kabrioletów w powojennej historii motoryzacji w Europie. Produkowano go w latach 1966 - 1993 ze stosunkowo niewielkimi zmianami w karoserii. Dziś najbardziej cenione są wczesne egzemplarze, ale coraz trudniej je znaleźć, bo sporo z nich już zjadła rdza.
Samochód Bonda
Powiedzmy dokładniej: jeden z licznych samochodów Jamesa Bonda, ale za to na pewno najładniejszy i nasłynniejszy. Ten Aston Martin DB5 zagrał po raz pierwszy w filmie "Goldfinger", uważanym za najlepszy z filmów o przygodach agenta 007. Aston Martin DB5 w takim stanie jak ten na zdjęciu kosztuje dziś grubo ponad milion dolarów. Obok auta stoi Sean Connery, też chyba najlepszy z "Bondów".
Srebrny cień
Rolls Royce Silver Shadow, czyli "srebrny cień" z 1967 roku to: dwie tony elegancji i techniki w najlepszym, brytyjskim wydaniu. Tego już nie ma, bo dzisiejsze auta mają jeździć bezawaryjnie w okresie gwarancyjnym a potem się rozpaść. Ale możemy sobie przecież kupić taki cień dawnej, solidnej techniki. I to już za ok 50 tys. euro w dobrym stanie. Rolls Royce'y jako oldtimery są zadziwiająco tanie.
A co to takiego?
A to też samochód. Szwedzki. Ale nie volvo ani saab, tylko znanej wyłącznie fanatykom super samochodów marki "koenigsegg". Pracuje w niej 50 ludzi, którzy od 1994 roku produkują wściekle drogie samochody sportowe. Na zdjęciu widzimy model Regera. Ma 1.800 koni, może osiągnąć 410 km/h i kosztuje 2 mln euro. Wyprodukowano 80 egzemplarzy. No i co z tego? My wolimy "garbusa", a nawet "kaszlaka" 126p.