Chiński szok. Czy to koniec dochodowego partnerstwa?
28 maja 2022To szokujące dokumenty z północno-zachodnich Chin, z ujgurskiej prowincji Xinjiang. Na zdjęciach widać dokładnie strzeżony obóz internowania, krzesła do tortur, strażników z pałkami, upokorzanych więźniów. Są protokoły poleceń wysokich partyjnych funkcjonariuszy nakazujących strażnikom strzelać do osób, próbujących uciec. Pekin utrzymuje, że to żadni więźniowie, tylko uczniowie w centrum kształcenia zawodowego.
Dokumenty przebadane w ramach międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego „Xinjiang Police Files” dowodzą, z jaką brutalnością prześladowana jest w Chinach w większości muzułmańska mniejszość ujgurska. Zostały one opublikowane w czasie, w którym dużo mówi się o polityce zagranicznej opierającej się na wartościach. I rzeczywiście, ujawnione dokumenty dodały impetu procesowi przemyślenia na nowo niemieckiej polityki wobec Chin. Po partnerstwie energetycznym z Rosją kwestionuje się teraz drugi filar niemieckiego modelu gospodarczego, czyli stosunki z Chinami. Dyskusja w tej sprawie toczy się w niemal wszystkich obozach politycznych.
Pełnomocniczka rządu Niemiec ds. praw człowieka Luise Amtsberg (Zieloni) domaga się nowej polityki wobec Chin. Jej zdaniem potrzebna jest otwarta debata o gospodarczym uzależnieniu od krajów, o tak zatrważającym podejściu do praw człowieka. Polityk CDU Michael Brand dodawał, że tak, jak Niemcy usiłują uniezależnić się od rosyjskiej energii, tak samo powinny zabiegać o niezależność gospodarczą od Chin.
Bliskość i dystans
Na niedawnym forum ekonomicznym w Davos kanclerz Olaf Scholz dawał do zrozumienia, ze niepokoją go rosnące ambicje Pekinu. Oczywiście Chiny to gracz globalny, przyznawał, ale nie oznacza to, że Chiny mają być hegemonem w Azji i poza nią. - Nie możemy odwracać wzroku, gdy łamane są prawa człowieka, tak jak właśnie w Xinjiang - mówił.
W środę wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck apelował o większe zdystansowanie się od Chin. Kraj ten jest co prawda ważnym partnerem handlowym, ale są też bardzo istotne problemy, też w kwestii przestrzegania praw człowieka, mówił. - Przez lata się o tym milczało. Ten rząd zmienił jednak podejście do spraw Chin - podkreślił polityk Zielonych. - Respektowanie praw człowieka ma wielką wagę - dodał.
Przez ćwierć wieku stosunki między Niemcami a Chinami oznaczały tylko jedno: relacje gospodarcze. Funkcjonowało to tak dobrze, że w roku 2021 Chiny po raz szósty z rzędu były najważniejszym partnerem handlowym Niemiec. Kwitnące biznesy cieszyły się zaś politycznym zabezpieczeniem poprzez intensywne dwustronne relacje.
Chiny i Niemcy utrzymują oficjalnie strategiczne partnerstwo, rządy obu krajów spotykają się co dwa lata na konsultacjach, w których obok szefów rządów, biorą udział także liczni ministrowie. Obecny rząd socjaldemokratów, Zielonych i liberałów chce kontynuować tę odziedziczoną po Angeli Merkel tradycję, choć konsultacje mają mieć bardziej europejski charakter.
Partnerzy, konkurenci, systemowi rywale
Na niemiecko-chińskim partnerstwie od dawna widać jednak wyraźne rysy. Stosunki pomiędzy Niemcami i Europą a Chinami określane są obecnie jako trójdźwięk partnerstwa, konkurencji i systemowej rywalizacji. Przy czym punkt ciężkości coraz bardziej przesuwa się w stronę rywalizacji. W umowie koalicyjnej niemieckiego rządu czytamy: „Aby w systemowej rywalizacji z Chinami móc urzeczywistniać nasze wartości i interesy, potrzebujemy szerokiej strategii wobec Chin w ramach wspólnej polityki chińskiej Unii Europejskiej”.
Prace nad tą strategią trwają obecnie w ministerstwie spraw zagranicznych, które nie chce informować o szczegółach. Można domniemywać, że stosunek Chin wobec Rosji w kontekście wojny przeciwko Ukrainie będzie miał znaczący wpływ na kształt strategii. Mikko Huotari, dyrektor wpływowego berlińskiego thinktanku Merics, domagał się na początku maja w czasopiśmie „Internationale Politik”, aby rozmiar zaangażowania na rzecz Chin był zależny od wsparcia, jakiego Pekin udziela Putinowi. Huotari apelował też o strategiczną politykę zagraniczną i redukcję każdej zależności od Chin, która w przypadku kryzysu ograniczałaby strategiczne możliwości działania Niemiec.
Rewolucja energetyczna z Chinami?
Jakkolwiek bolesne i drogie było wybudzenie się z energetycznej zależności od Rosji, to trzeba być świadomym, że gospodarcze powiązania z Chinami są o wiele bardziej ściśle i intensywne. Gospodarcza separacja z Chinami byłaby dużo trudniejsza niż pożegnanie z tanią energią z Rosji. Pojawiłyby się też komplikacje na drodze do innych celów. Na niemieckich dachach ma w przyszłości pojawić się więcej paneli fotowoltaicznych, aby produkować prąd bez paliw kopalnych. Jednym z ważnych surowców do produkcji modułów solarnych jest jednak krzem polikrystaliczny, którego prawie 40 procent globalnej produkcji pochodzi z Chin i to właśnie z prowincji Xinjiang, zamieszanej przez prześladowanych Ujgurów.
Wolfgang Niedermark z Federalnego Zrzeszenia Niemieckiego Przemysłu (BDI) potwierdza w rozmowie z DW, że zwłaszcza w obszarze surowców mineralnych już występuje bardzo duża i strategicznie istotna zależność od Chin. - Trzeba szybko uzyskać kontrolę nad tymi zależnościami i inwestować w nowe partnerstwa - przekonuje.
Wśród członków BDI rośnie nieufność wobec dyktatur. - Rosyjska wojna z Ukrainą i ujawnione dokumenty z Chin uczą nas, że nie ma pewników w obchodzeniu się z autokracjami - zauważa Niedermark. Ale zaznacza, że aby Unia Europejska mogła być ważnym graczem na arenie międzynarodowej musi być w stanie kooperować także z krajami, które nie są liberalnymi demokracjami. Tylko bez popadania w uzależnienie.
Kto jest zależny od kogo?
W zasadzie to Chiny są bardziej uzależnione od europejskiego rynku niż Europa od chińskiego, zauważa Joerg Wuttke, szef Europejskiego Izby Handlowej w Chinach. - Każdego dnia eksportujemy do Chin towary za 600 milionów euro, a Chińczycy eksportują do Europy dziennie za 1,3 miliarda euro - mówi w rozmowie z DW. Ale zastrzega: - W przypadku inwestycji sprawa wygląda oczywiście inaczej. Duże koncerny z branży motoryzacyjnej, chemicznej, czy maszynowej są tam bardzo mocno rozstawione i tworzą w Chinach biznes dla Chin, na chińskim rynku. Niewielu z nas eksportuje - mówi. Z danych ministerstwa gospodarki wynika, że wartość niemieckich inwestycji bezpośrednich w Chinach do 2018 roku to łącznie 86 miliardów euro. Tak duże zaangażowanie utrudnia rozważany rozwód. - Mamy zamknąć nasze fabryki? - pyta Wuttke.
Ekspert dodaje, że inwestycje w Chinach były w minionych latach bardzo opłacalne. - Ta opłacalność budowała nasze kursy akcji i tworzyła nasze miejsca pracy. Wuttke mówi o milionach miejsc pracy w Niemczech, które są zależne od inwestycji w Chinach. - Praca inżynierów, produkty wstępne, części silników - wylicza.
Uniezależnianie się po obu stronach
Ale zmiana nastrojów widoczna jest nie tylko na Zachodzie. Także Chiny chcą się uniezależniać. Zwłaszcza odkąd chińskie firmy technologiczne, z powodu amerykańskich sankcji handlowych, muszą sobie radzić bez czipów. W przyjętym w ubiegłym roku planie pięcioletnim władze Chin nakreśliły wyraźny kurs: Zmniejszyć swoją zależność od reszty świata i w końcu osiągnąć wysoki poziom niezależności – czytamy w dokumencie Europejskiej Izby Handlowej. Wygląda na to, że zglobalizowany świat coraz bardziej się rozpada.