Celowa kampania szkalująca Bundeswehrę
18 lutego 2017Żołnierze Bundeswehry stacjonujący w litewskiej Rukli mieli podobno zgwałcić nieletnią Litwinkę. O tej sprawie jako pierwszy poinformował tygodnik „Der Spiegel”. Powołując się na jednego z natowskich dyplomatów, hamburski tygodnik napisał, że informacja o gwałcie jest fejkiem, a celem tych działań jest „zdyskredytowanie żołnierzy Bundeswehry i NATO, stacjonujących od kilku tygodni na Litwie w ramach tzw. Wysuniętej Obecności, czyli wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Za tą kampanią dezinformacyjną prawdopodobnie kryje się Rosja – podał "Der Spiegel".
Tajemniczy mail i brak adresu nadawcy
Wg informacji niemieckiego ministerstwa obrony 14 lutego przewodniczącemu litewskiego parlamentu i mediom wysłano pocztą elektroniczną informację, że niemieccy żołnierze występujący w mundurach zgwałcili 9 lutego w miejscowości Jonawa młodą Litwinkę. Jak informował „Der Spiegel”, niektóre litewskie media przekazały tę wiadomość do opinii publicznej, ale litewski rząd szybko zdementował medialne doniesienia.
Rzecznik niemieckiego ministerstwa obrony poinformował agencję AFP, że w tej sprawie z dowódcą niemieckiego kontyngentu na Litwie skontaktował się przewodniczący litewskiego parlamentu oraz właściwe instytucje litewskie. - Wedłu naszych informacji dochodzenie prowadzone przez litewską policję wykazało, że nie ma ani ofiary, ani świadków takiego zdarzenia – powiedział rzecznik MON. Nie ustalono też adresu mailowego, z którego wysłano informację o rzekomym gwałcie. Dlatego z polecenia odpowiednich organów rządowych Litwy trwają poszukiwania adresu IP, a litewska policja wszczęła dochodzenie przeciwko nieznanemu sprawcy o rozpowszechnianie kłamliwej wiadomości.
„Sprawa Lizy” – pogłoski o rzekomym gwałcie
„Der Spiegel” napisał, że cała ta historia bardzo przypomina ubiegłoroczną „sprawę Lizy”. Ta trzynastolatka rosyjskiego pochodzenia zamieszkała w Berlinie miała zostać rzekomo uprowadzona i zgwałcona przez uchodźcę. Donosiły o tym na okrągło rosyjskie media, zarzucając niemieckim władzom złą wolę i chęć zatuszowania niemiłej dla nich sprawy. Interweniował też szef dyplomacji Rosji Ławrow, który oskarżał stronę niemiecką, że nie chce pełnego wyjaśnienia losu Lizy, o której mówił „nasza kochana dziewczynka” i podkreślał, że na pewno „z własnej woli nie zniknęła na 30 godzin”.
Liza szybko się odnalazła. Nikt jej nie uprowadził. Miała problemy w szkole i przenocowała u rodziny jej kolegi. Ale nie zmienia to faktu, że rozsierdzeni rosyjscy imigranci wyszli wtedy na ulice miasta i pomaszerowali pod Urząd Kanclerski gdzie głośno protestowali.
Dla ówczesnego szefa niemieckiego MSZ Franka-Waltera Steimeiera sprawa była jasna. W niespotykanie ostry sposób zareagował na wypowiedzi swego rosyjskiego kolegi. „Sprawę Lizy” usiłuje się wykorzystać do celów propagandowych – powiedział. Protestujący wtedy rodacy Lizy wstydzą się, że „padli ofiarą rosyjskiej propagandy” – stwierdził w rozmowie z DW przewodniczący Ziomkostwa Rosyjskich Niemców w Berlinie i Brandenburgii, Alexander Rupp.
afp / Barbara Cöllen