Niemcy podsumowują koszty misji w Afganistanie
21 marca 2015Niemieckie ministerstwo obrony podsumowało operację w Afganistanie. Od 2002 roku w ramach misji ISAF (International Security Assistance Force) zginęło 54 niemieckich żołnierzy. To tragiczny wymiar operacji, którego nie sposób ująć w ramy finansowe. Podobnie jak życia tysięcy Afgańczyków, którzy zginęli w czasie konfliktu pod Hindukuszem.
Można za to dość dokładnie można określić, ile ta misja kosztowała niemieckich podatników. Z poufnego raportu ministerstwa obrony wynika, że jej koszty wyniosły ok. 8,8 mld euro.
Materiał do użytku, potem na złom
Z pisma ministerstwa wynika, że po wycofaniu niemieckich wojsk z Afganistanu materiał o wartości 28 milionów euro został sprzedany, oddany na złom lub podarowany afgańskim siłom zbrojnym, urzędom i organizacjom charytatywnym. Suma ta obekmuje m.in. jedną instalację o wartości 4 mln euro, która ze względów bezpieczeństwa została całkowicie zniszczona.
Jak podało ministerstwo obrony, Niemcy nie oddały żadnego materiału, który podlega ustawie o kontroli broni wojennej. Oznacza to, że Bundeswehra nie zostawiła żadnej broni swoim afgańskim sojusznikom, mimo, iż Kabul wielokrotnie wyrażał swoje zainteresowanie niemieckimi, gąsienicowymi bojowymi wozami piechoty typu „Marder”. Afgańczykom nie zostawiono nawet polakierowanych na wojskowe kolory pojazdów z obawy, że mogą dostać się w niepowołane ręce i być wykorzystane w zamachach terrorystycznych. Poszatkowano zatem na części i te pojazdy. Wśród nich znalazło się 200 osobowo-terenowych „Wolfów“, będących wojskową wersją Mercedesa klasy G.
Drogie wycofanie sił zbrojnych
Nie lepiej jest z kosztami wycofania niemieckich żołnierzy z Afganistanu. Pochłonęły one do końca 2014 roku ok. 66,2 mln euro. Za tę cenę przewieziono do Niemiec 1161 pojazdów i 2465 kontenerów. Wymagało to 257 lotów ciężkich samolotów transportowych, z czego 66 bezpośrednich. W tych ostatnich przewieziono m.in. broń strzelecką i sprzęt artyleryjski. Turcja nie chciała bowiem zgodzić się na tranzyt tego uzbrojenia przez swoje terytorium. Resztę wyposażenia wysłano do Niemiec korzystając z tureckiego portu Trabzon.
Krytyka Zielonych
Tymczasem w połowie 2013 roku, kiedy ówczesny minister obrony Thomas de Maizière w przyspieszonym trybie i bez włączania komisji budżetowej parlamentu zawarł z firmą spedycyjną „Kühne + Nagel” porozumienie w tej sprawie, mowa była o maksymalnie 1250 lotach na łączną sumę 150 mln euro. De Maizière argumentował przyspieszony tryb podjęcia decyzji presją czasu i obawą o dostępność odpowiednich samolotów transportowych na rynku.
Teraz podsumowanie ministerstwa wskazuje, że jedynie pięć lotów na łączny koszt ok. 625 tys. euro odbyło się w ramach umowy z firmą „Kühne + Nagel”. „To nieudolne planowanie”, krytykuje polityk partii Zielonych i jej ekspert ds. budżetowych Tobias Lindner. – O ile straty finansowe pozostają w granicach, które można zaakceptować, o tyle poważne rozbieżności pomiędzy stanem faktycznym, a objętym pierwotnym planem wymagają gruntownej analizy – mówi Lindner. – Dotyczy to zwłaszcza obejścia w procesie decyzyjnym parlamentu, którego udział w tym przypadku był w gruncie rzeczy konieczny – dodał. Lindner zapowiedział, że o zbadanie tej sprawy partia Zielonych zwróci się do Federalnej Izby Obrachunkowej (NIK-u).
Tagesschau.de / Katarzyna Domagała