Merkel jest w opałach, ale nie do obalenia
13 marca 2016DW: Czy Pana zdaniem wybory do landtagów w trzech krajach związkowych w niedzielę 13 marca są także głosowaniem za lub przeciw polityce otwartych drzwi kanclerz Merkel?
Michael Spreng: No cóż, to wybory w trzech krajach związkowych, a wśród nich także w twierdzy chadeków Badenii-Wirtembergii. Z tego względu są one rodzajem plebiscytu za lub przeciw polityce kanclerz Merkel wobec uchodźców i migrantów. Kanclerz Merkel powinna potraktować je z całą powagą, na jaką zasługują.
Jako doświadczony dziennikarz i doradca polityczny obserwuje Pan od lat partie polityczne i rządy na płaszczyźnie landowej i federalnej. Czy kiedykolwiek wcześniej mieliśmy już do czynienia z wyborami do landtagów, których wynik byłby tak ważny dla całych Niemiec, które tak wiele mogłyby w nich zmienić?
Nie sądzę. Nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z takim kryzysem, jak obecny kryzys migracyjny. Nie mogę sobie przypomnieć podobnej sytuacji. Podczas greckiego kryzysu zadłużenia nie było wyborów do któregoś z parlamentów krajowych, których wynik byłby w tak dużym stopniu zależny od opinii elektoratu o tym kryzysie.
W jakim stopniu przesunięcie ponownego szczytu UE-Turcja na czas po wyborach do trzech parlamentów krajowych może się odbić na pozycji kanclerz Merkel?
Wydaje mi się, że tuż przed wyborami nastroje wśród wyborców nie mogą już ulec jakimś zasadniczym zmianom. Wielu z nich jest nastawionych nieufnie i sceptycznie wobec jej polityki wobec uchodźców i migrantów i wolą oni odczekać na wyniki takiego szczytu i przekonać się, czy i jak wpłyną one na kryzys migracyjny. Moim zdaniem, sam szczyt nie wpłynie w jakiś zasadniczy sposób na postawy wyborców i wyniki niedzielnego głosowania.
Tylko część partyjnej bazy CDU popiera bez zastrzeżeń kurs polityki Angeli Merkel. Opowiadają się za nią za to SPD i Zieloni. Jak ocenia Pan sytuację, w której przewodnicząca CDU ma większe poparcie w innych partiach, także w tych należących do opozycji, niż w swojej własnej?
To coś zupełnie wyjątkowego, z czym do tej pory w tej formie nigdy nie mieliśmy w niemieckiej polityce do czynienia. W kryzysie migracyjnym uległy zatarciu granice partii w tym sensie, że przynależność do którejś z nich nie musi mieć wcale wpływu na postawę wobec kryzysu migracyjnego i innych spraw. Za Angelą Merkel stoi w tej chwili nowa konstelacja polityczna. To rzeczywiście coś nowego, ale kanclerz wciąż ma za sobą zdecydowaną większość społeczeństwa.
Czy chce Pan przez to powiedzieć, że nie ma mowy o zmianie na stanowisku kanclerza?
To zależy w dużym stopniu od wyników wyborów w Badenii-Wirtembergii. CDU ma w nich wyjątkowo kiepskie karty. W Nadrenii-Palatynacie CDU ma wciąż jeszcze szansę, że wygra je jej kandydatka na urząd premiera, Julia Klöckner. Ale jeśli w obu tych landach CDU nie obsadzi tego urzędu, to oczywiście powstanie dla niej wyjątkowo zapalna sytuacja. Uważam, że czołowi kandydaci CDU w obu tych krajach związkowych popełnili duży błąd otwarcie krytykując w kampanii wyborczej politykę Angeli Merkel wobec uchodźców i migrantów. To może teraz zaciążyć na wyniku wyborów, a jeśli będzie on niekorzystny dla CDU, to w kierownictwie partii zapewne właśnie ich obarczy się winą za porażkę. Samej CDU taka dyskusja oczywiście nie pomoże, bo ją dodatkowo osłabi.
Powiedział Pan wcześniej, że Angela Merkel nadal cieszy się poparciem większości społeczeństwa. Czy jej pozycja mogłaby się umocnić gdyby zdecydowała się na przedterminowe wybory do Bundestagu?
Nie, uważam to za wykluczone. Ona sama też zresztą nie jest zainteresowana takim rozwiązaniem. Nie zamierza też ustąpić ze stanowiska. Można ją obalić tylko przez wotum zaufania, lub konstruktywne wotum zaufania, ale do tego nie dojdzie, bo w Bundestagu nie ma żadnej większości posłów przeciwko niej. Krótko mówiąc: Merkel ma w tej chwili sporo trudności, jest w naprawdę poważnych opałach, także w swojej partii, ale w dającej się przewidzieć przyszłości nikomu nie uda się jej usunąć ze stanowiska kanclerza.
Kryzys migracyjny wpłynął na duży wzrost popularności i znaczenia partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Czy prawicowi populiści zadomowią się na dobre w krajobrazie politycznym Republiki Federalnej?
Moim zdaniem znajdujemy się w tej chwili w pewnej fazie przejściowej, z którą w mieliśmy już do czynienia w naszym życiu politycznym. Sam pamiętam blisko dziesięcioprocentowe poparcie dla NPD w wyborach do landtagu w Hesji. Podobny wynik uzyskali Republikanie w wyborach do landtagu w Badenii-Wirtembergii. Doświadczenie uczy jednak, że taki boom nie trwa długo i partie skrajnie prawicowe szybko tracą potem na znaczeniu. Jeśli szybko uda się nam uporać z kryzysem migracyjnym, to jest - jeśli wyraźnie ograniczymy napływ uchodźców do Niemiec, to taki los spotka też AfD. Boję się tylko, że w dyskusji na temat uchodźców i migrantów w ostatnim czasie padło tyle mocnych słów, do głosu doszło tyle silnych emocji, że nasze partie prawicowo-populistyczne będą teraz silniejsze niż przedtem.
Michael H. Spreng jest znanym niemieckim dziennikarzem, byłym redaktorem naczelnym "Bild-Zeitung" i "Bild am Sonntag". W tej chwili zajmuje się doradztwem politycznym i publicystyką.
Z Michaelem Sprengem rozmawiał Volker Wagener.
Opr. Andrzej Pawlak