Bitwa o pamięć: Polscy internauci o upadku muru
6 listopada 2009W sieci trwa walka o odpowiednie upamiętnienie europejskiej drogi do wolności. Polacy wskazują, że to „Solidarność” wyjęła pierwsze cegły z berlińskiego muru. 20. rocznica jego upadku to kolejna odsłona internetowej bitwy o pamięć.
Symbol podziału, symbol upadku
Choć to Winston Churchill, w czasie swej mowy w 1946 r., „podzielił” Europę żelazną kurtyną, to symbol tego podziału powstał dopiero w sierpniu 1961 r. W związku z rosnącym napięciem co do „kwestii niemieckiej” władze ZSRR podjęły jednostronną decyzję o wybudowaniu muru, który podzielił Berlin na dwie części. Przywódcy Związku Radzieckiego i Niemieckiej Republiki Demokratycznej decyzję o wzniesieniu muru motywowali faktem, że do lat 60. przez „wewnętrzną granicę” Niemiec na Zachód wyemigrowało 3,5 mln Niemców, czyli aż 20 procent populacji NRD. Gdy powstał mur, Berlin Zachodni stał się enklawą pośrodku komunistycznej okupacji. W następnych latach w czasie ucieczek przez mur śmierć poniosło ponad 100 osób, które zginęły od ognia z karabinów NRD-owskich pograniczników.
Symbol politycznego podziału, który został wzniesiony na oczach świata, oburzył opinię publiczną oraz rządy państw zachodnich. Amerykańskie oddziały stacjonujące w Berlinie Zachodnim co jakiś urządzały demonstracyjne defilady w okolicy muru berlińskiego, wprawiając w furię NRD-owskie władze. John Kennedy, chcąc dodać otuchy Niemcom mieszkającym w zachodniej części Berlina, zadeklarował podczas wizyty w tym mieście w 1963 r., że jest Berlińczykiem. W 1987 roku, w szczytowej fazie zimnej wojny Ronald Reagan zaapelował w dramatycznych słowach do przywódcy ZSRR, mówiąc: „Panie Gorbaczow, zburz Pan ten mur!”.
Początkiem końca muru była fala europejskich rewolucji określanych mianem Jesieni Ludów, którą zapoczątkowało powstanie „Solidarności”, a następnie pierwsze wolny wybory w Polsce, które miały miejsce 4 czerwca 1989 r. Władze NRD 9 listopada zezwoliły swym obywatelom na przekraczanie granicy i podróże do RFN. Na „wewnętrznej granicy” Niemiec zebrały się w ciągu kilku godzin tysiące obywateli obu państw niemieckich, świętując historyczny dzień, który przyjmuje się za datę upadku muru berlińskiego.
„Kradzież” pokolenia?
Upadek muru berlińskiego jest jednym z najważniejszych wydarzeń w europejskiej historii. W tym roku przypada jego 20. rocznica, która jest, tak jak poprzednie, dobrą okazją do dyskusji na temat kierunku, w którym zmierza Stary Kontynent. W Polsce kolejne rocznice obalenia muru stały się przyczynkiem do debaty na temat polskiego wkładu w obalenie komunizmu w Europie. Dyskusja ta ma ostry charakter bowiem zdominowana jest nadal przez całokształt stosunków pomiędzy Polakami a Niemcami w toku trudnej historii.
Co roku pojawiają się głosy mówiące o tym, że polski wkład w pokonanie komunizmu jest celowo pomijany lub pomniejszany. Wprost mówi się o tym, że huczne obchody tego wydarzenia w Niemczech wielokrotnie przyćmiły historyczne fakty związane z marszem do wolności i demokracji, zainicjowanym przez „Solidarność”. Pojawiają się nawet opinie, że Niemcy kradną Polakom wspaniałą rocznicę z 1989 roku.
Takie dyskusje są obecne w polskim internecie od samego początku. Obserwując je latami można śmiało stwierdzić, że nie straciły one nic ze swej ostrości, a w niektórych okresach, takich jak np. wybory prezydenckie, przybrały nawet na sile. Historia bardzo skomplikowała stosunki polsko-niemieckie. Opinie w internecie są doskonałym odbiciem tego faktu; często stają się one także metodą „rozliczeń słowem” po latach. I choć dziś mija 20. rocznica obalenia muru berlińskiego, to debata ten temat jest nadal zażarta. Na przełomowym wydarzeniu dla historii Europy ciążą bowiem liczne stereotypy.
Zimna wojna na stereotypy
Żywym temat pozostaje wciąż II wojna światowa, która ma ciągle ogromny wpływ na jakość i zakres dyskusji w internecie. Choć w tym roku obchodziliśmy już 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej, to jednak wydarzenie to zdefiniowało kształt internetowej debaty w Polsce (także w odniesieniu do dyskusji na temat upadku muru berlińskiego) na lata. Obalenie symbolu zimnej wojny nie oznaczało przezwyciężenia stereotypów, poprzez pryzmat których patrzymy nadal relacje polsko-niemieckie.
Do dziś kłócimy się, która rocznica powinna stać się symbolem europejskiej wolności – dzień 4 czerwca, czyli dzień wolnych wyborów w Polsce, czy dzień 9 listopada, kiedy to tysiące Niemców zaczęły demontowanie berlińskiej ściany. Fora internetowe, będące komentarzem do otaczającej nas rzeczywistości, pękają w szwach od zaciekłej walki na słowa.
Polacy podkreślają, że to pokojowa rewolucja „Solidarności” umożliwiła obalenie muru berlińskiego oraz zjednoczenie Niemiec. Tymczasem, w latach 90., fakt ten umykał uwadze europejskich mediów i polityków. Była to częściowo wina polskich polityków, którzy początkowo nie walczyli zbyt skutecznie o uzmysłowienie Europejczykom, że wolność Starego Kontynentu od komunizmu to dziedzictwo pokojowej rewolucji „Solidarności”. Stan ten zaczął zmieniać się dopiero pod koniec XX wieku, co przełożyło się na docenienie roli „Solidarności” w przezwyciężeniu podziału na Europę wschodnią i zachodnią. Stereotypy jednak żyją nadal. Pamięć o historii również.
„Niebezpieczne” skojarzenia
Najostrzejsze emocje wzbudza kwestia wypędzonych oraz mienia poniemieckiego pozostawionego po II wojnie światowej na ziemiach polskich. O ile pojawia się sporo argumentów rzeczowych, niemalże o charakterze prawnym, to zdecydowana większość komentarzy ma charakter emocjonalny. Przypominane są więc wszystkie wydarzenia, które doprowadziły do wyrządzenia ogromnych krzywd, które obciążyły swymi skutkami przyszłe pokolenia. Pod tym kątem oceniane są nie tylko relacje polsko-niemieckie, ale także pozycja Polski w Unii Europejskiej, która wielu osobom wydaje się zdominowana przez Niemcy oraz ich politykę. Prowadzi to do stawiania pytań o zakres suwerenności Polski względem nie tyle Brukseli, co jej zachodniego sąsiada. Polaków najbardziej obecnie niepokoi działalność Związku Wypędzonych, którego władze próbują relatywizować kwestię II wojny światowej, co odkłada się negatywnie na stosunkach pomiędzy Berlinem a Warszawą.
Największą karierę w ostatnich latach zrobił w Polsce zdecydowanie „dziadek z Wehrmachtu” „wyciągnięty” przeciwko Donaldowi Tuskowi w czasie kampanii prezydenckiej w 2005 r. Określenie to jest stosowane do dziś w odniesieniu do wszystkich decyzji urzędującego premiera. Określenie to, kwestionujące z zasady lojalność wobec polskiego państwa jest stosowane także wobec innych wysokich urzędników państwowych oraz ogólnie wobec wszystkich osób w Polsce stawiających na bliskie relacje z sąsiadem zza Odry.
Podobną wymowę miały komentarze, które pojawiły się po doniesieniach medialnych mówiących, że Paweł Graś, były rzecznik rządu, mieszka w dworku opłacanym przez przedsiębiorcę z Niemiec. Graś przyznał, że w zamian za możliwość mieszkania w zabytkowej willi w Zabierzowie pod Krakowem opiekuje się nieruchomością. Na jego głowę posypały się następnie prawdziwe gromy. Co warte podkreślenia, sprawa tego, kto płaci za lokum Grasia szybko przykryła swym ciężarem jego tłumaczenia. Były rzecznik zaczął w jej wyniku funkcjonować jako „niemiecki cieć”.
Również wybór Jerzego Buzka na szefa Parlamentu Europejskiego skłonił internautów do stawiania pytań, czy będzie on reprezentował interes Polski, Unii Europejskiej, czy może właśnie Niemiec. I niewiele osób brało pod uwagę fakt, iż Buzek, jako działacz „Solidarności”, doskonale rozumie wagę znaczenia tego ruchu, co wielokrotnie podkreślał w swoich wypowiedziach. Kolejny raz odżyły dyskusje na temat suwerenności Polski czy kwestii poniemieckiego mienia. Część internautów wyraziła także obawy o trwałość zachodniej granicy Polski, ponieważ, w ich ocenie, Berlin mógłby wykorzystać Unię Europejską, do odzyskanie ziem utraconych w wyniku II wojny światowej. Jak wskazują internauci, zagrożeniem dla niepodległości Polski może stać się także Gazociąg Północny, który funkcjonuje w świadomości jako rosyjsko-niemiecki „straszak”. Były niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder, za swe zaangażowanie w promowanie tego projektu, stał się obiektem ostrej krytyki nad Wisłą, gdzie określono go mianem „sprzedawczyka”.
W 2005 roku burzę w internecie wywołał fakt wyboru na papieża Josepha Ratzingera. Benedykt XVI znalazł się w ogniu krytyki za to, że w czasie II wojny światowej został wcielony do Hitlerjugend. Choć obecny papież nie miał na to zupełnie wpływu, to jednak sprawa jego okresowej przynależności do tej organizacji stałą się pretekstem do przypomnienia wojennych koszmarów. Dodatkowego posmaku nadawał sprawie fakt, iż Benedykt XVI zastąpił na stanowisku Jana Pawła II, jednego z największych Polaków w historii. I choć szala sympatii ostatecznie przechyliła się na korzyść Benedykta XVI to jednak, od czasu do czasu, jest on obiektem krytyki z racji swej przeszłości. Na szczęście jego „znakiem firmowym” stały się obecnie słowa „Pozdrawiam wszystkich Polaków” przypominane przy każdej okazji.
Często w Internecie pojawiają się także prowokacje, rzekomo pisane przez Niemców, adresowane do „Polaczków”, mówiące o rzekomej cywilizacyjnej wyższości Niemiec nad Polską. Często przypominane są w nich klasyczne kawały o „polskich złodziejach samochodów”. Choć prowokują one zażartą dyskusję, w której trafiają się liczne inwektywy, to jednak są one dowodem na potoczne postrzeganie się obydwu narodów na zasadzie stereotypów; i to często tych najgorszych i nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Satyryczny wydźwięk części z nich może być jednak dobrym sposobem na uświadomienie sobie przywar obydwu narodów, a w konsekwencji – na ich częściowe choć przezwyciężenie.
Partnerzy w tej samej walce
W polskim internecie obecne są także wyważone komentarze, akcentujące europejski wymiar drogi do wolności. Akcentują one, że jej początek jest związany z utworzeniem „Solidarności” i wolnymi wyborami w Polsce 4 czerwca 1989 roku, co doprowadziło do Jesieni Ludów, w wyniku której obalony został mur berliński, będący symbolem podziału na Europę wschodnią i zachodnią. W konsekwencji umożliwiło to zjednoczenie Niemiec, a następnie rozszerzenie Unii Europejskiej. Akcentuje się fakt, że Polska i Niemcy to obecnie „strategiczni partnerzy”, którzy działają razem na forum Unii Europejskiej i NATO.
Polakom wyraźnie brakuje jednak po stronie niemieckiej polityka pokroju Helmuta Kohla, który był bardzo wyczulony na charakter stosunków pomiędzy Berlinem i Warszawą. Angela Merkel budzi, co prawda, przeważnie pozytywne skojarzenia, ale nie ma tej charyzmy, co poprzedni szef niemieckiej chadecji. Zdecydowanie źle, nawet najwięksi zwolennicy współpracy polsko-niemieckiej, ocenili okres rządów kanclerza Gerharda Schroedera, który zapisał się w pamięci lobowaniem na rzecz Gazpromu i krytyką pod adresem władz Estonii za usunięcie pomnika będącego symbolem radzieckiej okupacji. Żywe zainteresowanie tą tematyką to dowód na to, jak bardzo ważne dla Polski są relacje z Niemcami – ale oparte na zasadzie prawdziwej równości i prawdziwego partnerstwa.
20. rocznica upadku muru berlińskiego zasługuje na odpowiednie uhonorowanie tego wydarzenia. Należy jednak przypomnieć, że komunizm w Europie upadł dzięki „Solidarności” i wolnym wyborom w Polsce. Walka o historyczną prawdę ma na celu uświadomienie tego faktu wszystkim, którzy teraz mogą cieszyć się wolnością i demokracją. 20 lat temu Europa wkroczyła w nowy rozdział swej historii. Za rok czeka nas jednak prawdopodobnie kolejna odsłona tej samej bitwy o pamięć.
Przemysław Henzel, onet.pl
red. odp. Bartosz Dudek