Berlin nową ojczyzną dla społeczności LGBT z Węgier
18 września 2022W ostatnich latach w wielu krajach UE sytuacja osób o innej orientacji seksualnej uległa poprawie, choć niejednokrotnie postępowało to bardzo opornie. Inaczej jest na Węgrzech. Polityka rządu wymierzona w społeczność LGBT przybrała wręcz charakter ideologii państwowej. Od końca 2020 roku w konstytucji oprócz innych pośrednio homofobicznych fragmentów zapisu jest też zdanie: „Matką jest kobieta, ojcem mężczyzna”. Praktycznie zabroniona jest także adopcja dzieci przez pary homoseksualne.
A od lata 2021 w myśl litery prawa „prezentowanie i popieranie „homoseksualizmu i zmiany płci u osób poniżej 18 roku życia jest na Węgrzech wręcz karalne. Co więcej ustawa celowo łączy pedofilię z homoseksualizmem i transpłciowością. DW rozmawiała z osobami społeczności LGTB, które zdesperowane polityką rządu Orbana zdecydowały się na emigrację do Berlina.
Dylemat: zostać czy wyjechać?
–To było jak cios w twarz, kiedy opublikowano tę ustawę ograniczającą informacje o homo- i transseksualizmie – mówi 47-letni ekspert filmowy i teatralny Gabor*, który w czerwcu 2022 przeprowadził się ze swoim partnerem Endre (37 lat) do Berlina, aby rozpocząć tu nowe życie. – Wiele osób z tych środowisk potrzebuje lat, aby wypracować sobie sposób na uwolnienie się od uczucia nienawiści do samego siebie, a potem jeszcze jakiś czas walczą o stworzenie własnych strategii przetrwania. A kiedy w końcu dochodzą do punktu, kiedy mogliby zacząć wreszcie żyć, dostają po głowie. I to jest ten moment, kiedy trzeba dokonać wyboru. Albo dasz się stłamsić, albo bierzesz nogi za pas – stwierdza Gabor.
O tym, że łatwiej jest powiedzieć niż to zrobić, przekonała się 43-letnia transseksualna Blanka Vay, która wyjechała z Budapesztu już w 2014 roku. Wtedy była jeszcze żonatym mężczyną. Dla Blanki, która wcześniej pracowała jako rzeczniczka partii Zielonych na Węgrzech oraz jako kierownik ds. komunikacji w organizaccji Greenpeace, do największych wyzwań na emigracji nie zaliczała się ani niemiecka biurokracja, ani brak kontaktów społecznych.
Niełatwy start w Berlinie
– Powodem mojego nieoczekiwanie trudnego startu w nowe życie okazała się moja transseksualność – wyjaśnia Blanka. – Berlin jest dobrym miejscem dla wszelkiej różnorodności seksualnej. Ale zmiana płci również tutaj nie należy do łatwych. Sześć lat temu, kiedy ujawniłam się jako kobieta transseksualna, mówiłam już płynnie po niemiecku i miałam świetne CV. Mimo to przez półtora roku nie mogłam znaleźć pracy, a kolejne półtora roku zarabiałam jako kurier rowerowy – wspomina Węgierka.
Dziś jest szefem pewnej spółdzielni i mimo wszystkich trudności jest wdzięczna, że żyje w tolerancyjnym Berlinie. – Nawet jeśli zaliczałam się do elit intelektualnych i moralnych kraju, moje kontakty w Budapeszcie nie byłyby na tyle silne, by mnie chronić. Byłam przerażona widząc, jak Węgrzyidentyfikują się z najgorszymi okrucieństwami polityki, rezygnując z podstawowej kontroli intelektualnej, którą podejmie każdy myślący człowiek zanim jeszcze zacznie się utożsamiać z jakąś nową ideą.
Igranie z ludzkim życiem
Zdaniem Gabora homofobiczna i transfobiczna polityka Orbana jest niczym innym jak igraniem z ludzkim życiem. Sam ma szczęście, bo jako doświadczony scenarzysta i po ukończeniu studiów podyplomowych w Niemieckiej Akademii Filmowej i Telewizyjnej zapewne szybko znajdzie zajęcie w Berlinie.
Kolejnym łutem szczęścia w emigracyjnej historii węgierskiej pary jest fakt, że Endre partner Gabora jest projektantem produktów i od razu znalazł pracę w Berlinie. Ułatwiło to znalezienie mieszkania.
Pozostawiony sam sobie
Inaczej sytuacja wygląda w przypadku innego węgierskiego małżeństwa w Berlinie: Viktora i Janosa, którzy trzy miesiące temu przeprowadzili się do berlińskiej dzielnicy Schoeneberg. 48-letni Viktor jest jednym z wielu węgierskich intelektualistów, którzy w ostatnich latach opuścili swój kraj z powodów politycznych. Nie tylko zostawił swój majątek i rodzinę na Węgrzech, ale także zerwał z budapesztańskim środowiskiem artystycznym, które dawało mu pewne oparcie. Zrezygnował nawet z bezpiecznej pracy w jednej z instytucji kulturalnych w stolicy kraju.
– Czułem się na Węgrzech pozostawiony sam sobie. Najbardziej przerażał mnie poziom retoryki politycznej. Na przykład wiosną tego roku w wyborach parlamentarnych jednym z najbardziej prymitywnych haseł kampanii partii rządzącej o partiach opozycyjnych było: „Są niebezpieczne. Zatrzymajmy je”! – To jest przecież komunikacja na poziomie przedszkola – mówi ekspert teatralny, tłumacząc swoją decyzję o emigracji.
Przysłowiową kropką nad i stała się dla Viktora homofobiczna ustawa, w której orientacje LGBT są utożsamiane z dewiacją psychiczną, jaką jest pedofilia. Ponadto uważa on za groteskowe także to, że mocno ocenzurowani węgierscy nadawcy publiczni od roku nieustannie przekazują jeden komunikat: „Węgierskie dzieci muszą być chronione przed tzw. lobby genderowym”. Premier Viktor Orban w niedawnym przemówieniu powiedział nawet, że największym zagrożeniem dla Węgier nie jest wojna w sąsiedniej Ukrainie, ale migranci i ideologia gender.
Bezradność, która stała się codziennością
– Nie rozumiem, jak coś takiego może się zdarzyć? Dlaczego miliony Węgrów pozwalają na to, by rząd zwracał się do nich w tak prymitywny sposób? – zastanawia się Viktor. – Dlaczego nie wyśmiejemy ich i nie przegłosujemy?
Ale rozczarowanie ojczyzną nie może przesłonić mu radości z życia w Berlinie. Największym przeżyciem dla niego i partnera - nauczyciela muzyki Janosa są wspólne spacery po mieście. – Jesteśmy razem od 19 lat, a po raz pierwszy idziemy po ulicy trzymając się za ręce. W Budapeszcie za coś takiego by nas pobito. Ale chodzi o stan ducha gejów mieszkających na Węgrzech. Przyzwyczajasz się do tego, że nie masz prawa tam spacerować trzymając się za ręce –stwierdza Viktor.
*Czterech z pięciu rozmówców DW - Gabor, Endre, Viktor i Janos - którzy zgodzili się na wywiad dla tego artykułu, poprosili o niepublikowanie ich prawdziwych nazwisk.