AfD w Saksonii. Prawy kraniec Niemiec
14 września 2021Kiedy Tino Chrupalla wyjeżdża do Berlina, potrzebuje ochrony policyjnej. Tu w oczach wielu ludzi jest przywódcą skrajnie prawicowej partii, która używa rasistowskich haseł przeciwko imigrantom i której członkowie wielokrotnie zwracali na siebie uwagę poprzez bliskość z narodowym socjalizmem lub relatywizowanie go.
Ale gdy Chrupalla jest na Górnych Łużycach w Saksonii, podaje ludziom rękę nawet w czasach pandemii, a ci witają go po przyjacielsku. Tu nie potrzebuje ochrony policyjnej. Tu jest u siebie, a Berlin jest daleko. Już cztery lata temu w wyborach do Bundestagu wygrał w swoim okręgu wyborczym w Goerlitz, gdzie jego partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) uzyskała ponad 32 procent głosów. Teraz chce powtórzyć ten sukces.
W środowe wrześniowe popołudnie Chrupalla prowadzi kampanię uliczną w małym miasteczku Loebau, około 35 kilometrów na północ od granicy z Czechami. Stoi zrelaksowany pod parasolem, gotowy do rozmowy.
Na stoisku wyborczym nie dzieje się zbyt wiele. Podchodzi do niego Heiner Putzmann. Mówi, że na Górnych Łużycach żyje się całkiem dobrze. Piękne góry, szykowne miasteczka. – To dlatego mieszkamy tutaj i nigdy nie chcemy mieszkać w dużym mieście – wyjaśnia. Ale infrastruktura jest słaba, jest też o wiele za dużo włamań i kradzieży samochodów – mimo że przestępczość od lat spada. Opinie Putzmanna podziela wielu tutejszych mieszkańców.
Tu, na Górnych Łużycach, Chrupalla deklaruję walkę o „zwykłych” ludzi. – Klasa robotnicza i ci, którzy naprawdę tworzą wartość, nie czują się już reprezentowani politycznie – mówi DW. Mieszkańcy tych stron chętnie słuchają właśnie takich słów.
„Nie" dla gender i uchodźców
Black Lives Matter, język gender, prawa LGBTQI+, sytuacja w Afganistanie i Syrii – te debaty nikogo specjalnie nie interesują na Górnych Łużycach. Najwyżej służą do tworzenia obrazu wroga. – Politycy w Berlinie i Dreźnie muszą wreszcie zadbać o własnych obywateli, zanim wyprowadzą ich pieniądze za granicę – głosi Chrupalla.
Górne Łużyce pamiętają wiele przełomów społecznych. Po zakończeniu II wojny światowej ze wschodu napływali uchodźcy. Po upadku NRD nastąpiło załamanie gospodarki, a w rezultacie doszło do rozpadu społecznej jedności. Dewaluowanie innych ludzi, rasizm i zawiść społeczna stały się treścią kultury młodzieżowej. Dobrze wykształceni młodzi ludzie wolą stąd wyjeżdżać. Górne Łużyce to dziś jeden z najsłabszych strukturalnie regionów Niemiec. I dobry grunt dla prawicowych partii, takich jak AfD.
Walka o nową spójność
Bernd Stracke walczy z lokalnymi strukturami skrajnej prawicy. W końcu lat 90-tych przeniósł się na Górne Łużyce. – Moi rodzice i przyjaciele byli zszokowani, pytali: Jak to wytrzymujesz? – wspomina. W socjalistycznej NRD Stracke, muzyk punkowy i barwna postać, był wrogiem państwa. A Górne Łużyce w czasach NRD były uważane za odciętą od świata „dolinę tępaków".
Dziś Stracke jest doradcą premiera Saksonii. Jego zadaniem jest zbliżanie do siebie polityków i obywateli. Stracke ma promować nową spójność. Nazywa to „rewolucją od wewnątrz”. Bo zmiany nie mogą być narzucone z zewnątrz. – Widzimy to teraz w Afganistanie. To nie zadziała. Importowanie czegokolwiek z zewnątrz nie przyniesie efektów – podkreśla.
Stawia na dialog, także z AfD. – Potrzebna jest także pewna zdolność do tolerowania rzeczy, które różnią się od tego, co się samemu myśli – mówi.
Górne Łużyce to region pełen kontrastów. Niektóre miasta wciąż wyglądają jak ruiny nieistniejącej NRD. Z kolei Goerlitz jest magnesem dla turystów. Bomby II wojny światowej oszczędziły miasto. Nieskazitelne uliczki z wypielęgnowanymi domami dawnych bogatych mieszczan przyciągają nawet kino hollywoodzkie: Quentin Tarantino kręcił tu swój film „Bękarty wojny”, przywołując nazistowskie klimaty. Miasto dumnie mówi o sobie „Goerliwood".
Kampania ze skrajnie prawicowym sznytem
Zajazd Kretschmann w małej wiosce Lawalde. Tino Chrupalla zaprasza do udziału w kampanii wyborczej. 300 osób gęsto stłoczonych w sali. Tutaj nikt nie nosi maseczki. Na reportera zasłaniającego nos i usta patrzy się szyderczo, a nawet wrogo. Tuż przy drzwiach sali stoi młody mężczyzna. Jego ubiór mówi, że jest ze środowiska prawicowych radykałów. Na rękach mężczyzny stojącego obok wytatuowane są czaszki. Wita się z nim co druga wchodząca osoba.
Większość gości to emeryci. Klasa średnia, jak to się ładnie mówi w Niemczech. Ale pomiędzy nimi są też ludzie z tatuażami czaszek – niektórzy z runami popularnymi w czasach nazizmu, inni obwieszeni łuskami po nabojach. W słowach Chrupalli nie ma dystansu wobec radykalnego skrzydła partii. Przecież dopiero co to właśnie ono zapewniło mu miejsce jednego z szefów partii.
Kiedy mówi o niemieckich cnotach, o pilnej konieczności deportowania obcokrajowców i gdy ostrzega przed grożącą dyktaturą, salę wypełnia okrzyk „Jawoll”! („Tak jest!").
Swoim wyborcom na Górnych Łużycach zapowiada: od 2025 roku AfD chce współtworzyć rząd Niemiec.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>