AfD i media. Kwestia wolności słowa
3 maja 2024Wolność prasy i swoboda wyrażania opinii są zagwarantowane w niemieckiej konstytucji, czyli Ustawie Zasadniczej. Niemiecki krajobraz medialny opiera się na podwójnym systemie: są w nim media publiczne i prywatne. Te pierwsze są finansowane głównie z abonamentu, które musi płacić każde gospodarstwo domowe w Niemczech. Pozostałe są zdane na przychody z reklam i sprzedaż swoich produktów.
AfD przeciwko „przymusowemu finansowaniu”
Deutsche Welle (DW) jest tu przypadkiem szczególnym; ów międzynarodowy nadawca otrzymuje pieniądze z podatków z budżetu Ministra Stanu ds. Kultury i Mediów (BKM). Podobnie jak wszyscy inni nadawcy publiczni, DW jest zobowiązana do dostarczania kompleksowych i wyważonych informacji na wszystkie istotne tematy. Jest to nadzorowane przez komitety kontrolne składające się z przedstawicieli grup społecznych: ludzi ze świata polityki, kultury, biznesu, nauki, sportu, wspólnot religijnych i związków zawodowych.
Gdyby to zależało od Alternatywy dla Niemiec (AfD), która została częściowo uznana przez Federalny Urząd Ochrony Konstytucji za ugrupowanie prawicowo ekstremistyczne, radiostacje publiczne nie miałyby przyszłości w ich obecnej formie. „Ich obowiązkowe finansowanie musi zostać natychmiast zniesione i przekształcone w płatną telewizję” – domaga się AfD w swoim programie.
Partia AfD często czuje się pokrzywdzona w publikowanych o niej opiniach. Zarzut ten dotyczy także mediów prywatnych. Mówi, że jej przedstawiciele są zbyt rzadko zapraszani do telewizyjnych talk show. Faktem jest, że nie ma takiego obowiązku, decyzje w tej sprawie podejmują zespoły redakcyjne. Jest to również część wolności prasy i swobody wyrażania opinii w Niemczech.
Wiele kontrowersyjnych tematów
To, że AfD jest zaniedbywana w mediach, raczej nie będzie prawdą w 2024 roku. Już teraz jest częstym tematem, ponieważ sondaże przewidują dla niej dobre wyniki w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu i w trzech wyborach do landtagów we wrześniu. Jednak jej rosnąca radykalizacja i podejrzane uwikłanie w aferach szpiegowskich, zwłaszcza tych związanych z Chinami, a także jej stosunek do Rosji, także często trafiają na pierwsze strony gazet.
Kluczowym słowem jest tu ekstremizm: prawicowiec z AfD Bjoern Hoecke jest obecnie prawdopodobnie dobrze znany również poza granicami Niemiec, przynajmniej w kręgach zainteresowanych polityką. Nie dotyczy to jednak Bodo Ramelowa. Tymczasem z uwagi na ich funkcje, powinno być odwrotnie: Hoecke od 2014 roku przewodzi opozycyjnemu klubowi poselskiemu AfD w parlamencie krajowym w Turyngii. Natomiast Ramelow z partii Lewica jest premierem tego kraju związkowego, również od 2014 roku, z krótką przerwą.
Premier Turyngii w cieniu kontrkandydata
Lepsza znajomość Bjoerna Hoecke ma też inne przyczyny: jest on uważany za najbardziej wpływowego prawicowego ekstremistę w AfD. Odgrywa to w mediach większą rolę niż ważny przecież fakt, że Ramelow jest pierwszym i jedynym lewicowym premierem w kórymś z niemieckich krajów związkowych.
Hoecke marzy o zostaniu następcą Ramelowa po wrześniowych wyborach landowych w Turyngii. Taka jest, z grubsza biorąc, sytuacja polityczna. Ponadto ten polityk AfD, który jest monitorowany przez Urząd Ochrony Konstytucji, jest oskarżony o publiczne użycie zakazanego sloganu Oddziałów Szturmowych NSDAP (SA) i został o to oskarżony przed sądem rejonowym w Halle.
Rozmawiać o AfD czy z AfD?
Znajduje to odbicie w krajobrazie medialnym: o premierze Ramelowie tylko marginalnie mówi się i pisze poza Turyngią, podczas gdy jego rywal jest obecny na wszystkich kanałach. Jednak Hoecke jest tu zwykle przedmiotem, a rzadko podmiotem: więcej się o nim mówi niż z nim rozmawia. Dotyczy to również jego partii.
Ostatnio jednak doszło do kontrowersyjnej premiery w niemieckiej telewizji: Hoecke stoczył pojedynek na żywo z głównym kandydatem Chrześcijańskich Demokratów (CDU), Mario Voigtem, który jest tylko umiarkowanie znany także w Turyngii. Finansowany z reklam prywatny nadawca „Welt-TV” zaplanował dyskusję na 45 minut w porze największej oglądalności. Ostatecznie ta wymiana ciosów trwała ponad godzinę.
Między oświeceniem a spektaklem
To telewizyjne starcie, które zostało zainscenizowane jak pojedynek na ringu bokserskim, było stałym tematem w niemieckich mediach już przez kilka dni przed nim. Tygodnik „Der Spiegel” od początku uważał to za błąd: „Oczywiście, po tych 71 minutach Hoecke wyda się wielu osobom nieco bardziej normalny i społecznie bardziej akceptowalny niż wcześniej”.
Politolog Oliver Lembcke z Uniwersytetu w Bochum jest innego zdania: „Ciągłe unikanie, marginalizowanie bądź wyolbrzymianie AfD za pomocą tych samych zwrotów i patrzenie na nią z perspektywy możliwego zagrożenia doprowadziło do tego, że Hoecke stał się swego rodzaju magiem lub mroczną postacią”. Ta ocena ukazała się w „Bildzie”, najbardziej poczytnej gazecie tabloidowej w Niemczech.
Dziennikarze zaniepokojeni
Zdaniem Niemieckiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (DJV) wszystkie media powinny zmienić swoje doniesienia na temat AfD najpóźniej wtedy, gdy cała partia zostanie uznana za prawicowo ekstremistyczną. Dokonał tego na podstawie przekonujących dowodów Federalny Urząd Ochrony Konstytucji.
Tak już stało się w trzech z 16 krajów związkowych, w tym także w Turyngii. Przewodniczący DJV Mika Beuster żada: „To musi pojawić się w naszych artykułach jak ostrzeżenie przed szkodliwością palenia na paczce papierosów”.
Medioznawca Bernd Gaebler przeanalizował, jak trudno jest poradzić sobie z AfD w dwóch badaniach przeprowadzonych dla Fundacji Otto Brennera w 2017 i 2018 roku. W badaniach tych odradza on „wpadanie w pułapkę wykluczenia”. Nie oznacza to jednak, że „politycy AfD muszą brać udział w każdym forum, lub że powinni być proszeni o wywiady w taki sam sposób, jak wszyscy inni”.
Bernd Gaebler napisał również wtedy o tym, co jego zdaniem jest kluczowe: „Nie ma potrzeby tworzenia jakiegoś nowego dziennikarstwa, które jest specjalnie dostosowane do AfD. AfD jest dla nas raczej tylko nowym wyzwaniem, aby powrócić do starych dziennikarskich cnót i klasycznych narzędzi uprawiania tego zawodu”.
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.
Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>