70 lat później - oceny historyków
31 sierpnia 2009Różne są natomiast punkty ciężkości w nauczaniu o tych wydarzeniach, odmienne reakcje emocjonalne w Rzeczpospolitej i Republice Federalnej. Historia, bo odnosi się to nie tylko do tej wojny, ma poważny wpływ na współczesne stosunki polsko – niemieckie.
Różnice w histografii nie występują ani w odniesieniu do okupacji niemieckiej, ani też działań na różnych frontach wojennych. W tej sprawie zgodni są profesorowie: Eduard Muehle, dyrektor Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie, i Włodzimierz Borodziej, kierownik Zakładu Historii XX wieku Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Muehle przyznaje, że przez lata w Niemczech próbowano wyrugować z pamięci straszliwe wydarzenia okresu wojny. Jednakże z biegiem czasu pamięć powróciła. Od wielu lat badania historyczne w RFN koncentrują się na minionym wieku.
Ciemne kontynenty
Ilustracją tej tezy jest pokazywana obecnie w Berlinie wystawa „Z największą twardością – zbrodnie Wehrmachtu w Polsce we wrześniu i październiku 1939 roku”. Wystawę przygotował Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie, a jego poprzedni dyrektor, prof. Klaus Ziemer, zauważa w przedmowie do obszernego katalogu, że "oto otrzymujemy kolejny dowód upadku pewnej legendy". Niemieckie wystawy w latach 1995 i 2004 ujawniły zbrodnie Wehrmachtu na wschodzie, ale pojmowanym jedynie jako Związek Radziecki. Runęła legenda armii honoru żołnierskiego; zbrodniarzami byli nie tylko członkowie oddziałów SS. Atak na ZSRR nastąpił w połowie 1941 roku, ale najczarniejszy rozdział zaczął się już po wejściu do Polski. Ekspozycja berlińska przedstawia dowody, że początkiem zbrodni był początek wojny.
Również w tych dniach ukazała się w Niemczech książka „Ostatni dzień Borowa” Konrada Schullera, warszawskiego korespondenta „Frankfurtek Allgemeine Zeitung”. Autor skłonił do wspomnień mieszkańców niewielkiej wsi Borów, na Zamojszczyźnie, którzy w lutym 1944 roku przeżyli krwawą operację Wehrmachtu i SS. W odwecie za ataki partyzantów, żołnierze chodzili od gospodarstwa do gospodarstwa, rozstrzeliwali kobiety, mężczyzn, dzieci, podpalali domy. „FAZ” pisze, że jej korespondent „po raz pierwszy odsłonił przed niemieckim czytelnikiem ciemny kontynent pacyfikacji w okupowanej Polsce”.
W Warszawie widać więcej
Czy z takich faktów należałoby wysnuć wniosek, że wiedza o okropnościach wojennych jest większa w społeczeństwie polskim aniżeli niemieckim? Prof. Muehle podkreśla, że o rugach historycznych nie ma dziś mowy. Widać to wyraźnie w mediach elektronicznych i na łamach prasy. Przyznaje jednak, że o roku 1939 można dowiedzieć się znacznie więcej w Warszawie, niż w Stuttgarcie czy Koloni. Prof. Borodziej mówi, iż w powszechnym mniemaniu, młody Polak zna ten okres mniej wybiórczo, wie o nim więcej niż młody Niemiec. Ale w praktyce różnie to wygląda.
„Uczniowie niemieccy uczą się niewątpliwie proporcjonalnie więcej o holocauście – wyjaśnia historyk. – Nie należy natomiast spodziewać się po niemieckim uczniu, by takie pojęcie jak na przykład "front wschodni" kojarzyło mu się z Polską. Jeśli z czymkolwiek mu się skojarzy, to wyłącznie ze Związkiem Sowieckim. Różnic, dotyczących postrzegania haseł, które dotyczą jednych i drugich, można wymienić więcej”.
Historia orężem polityki
Wpływ historii, szczególnie tak tragicznej, na stosunki międzypaństwowe jest bezdyskusyjny. Prof. Muehle wskazuje, że poprzedni rząd polski nie stronił od, opartej na stereotypach, polityki historycznej. Kierowane ku emocjom działania niekoniecznie sprzyjają porozumieniu, a raczej uprzedzeniom.
Historia, zdaniem prof. Borodzieja, jest w ogóle jednym z dyżurnych tematów, wokół których pojawiają się kontrowersje. Na dzisiejsze stosunki dwustronne wpływ mają nie tyle wydarzenia związane z historią II Wojny Światowej, ale – co można było obserwować w ostatnich latach - z okresem po jej zakończeniu.
Kwintesencję kontrowersyjnych dysput politycznych oddaje słowo „wypędzenia”. Emocje społeczne wokół II Wojny są natomiast różne w obu krajach – zauważa prof. Borodziej. Wyrażają to kluczowe daty, daty – symbole.
W Polsce jest to 1 września 1939 roku, dzień inwazji niemieckiej, i 1 sierpnia 1944 roku, dzień wybuchu Powstania Warszawskiego. W Niemczech obie te daty nie odgrywają większej roli. W Niemczech, 8 maja 1945 roku to data kluczowa i wieloletni spór wokół niej. A w Polsce nie odgrywa ona zasadniczej roli. Mamy zatem do czynienia z tą samą wiedzą, ale z różnymi punktami ciężkości – zarówno w historiografii, jak i świadomości społecznej.
Michał Jaranowski
red.odp.: Małgorzata Matzke