„Świnki” - polsko-niemiecka koprodukcja o prostytucji nastolatków na pograniczu
10 czerwca 2010"Świnki" to w slangu regionu przygranicznego nastolatkowie uprawiający porstytucję. Dzieci sprzedają się nie tylko za pieniądze, ale najczęściej za byle co – ciuchy, kosmetyki, elektroniczne gadżety.
Bohaterem „Świnek” jest szesnastoletni Tomek. Z rodzicami i siostrą mieszka w blokowisku tuż przy granicy. Dla Tomka liczy się edukacja. Dlatego robi wszystko, żeby jego starsza siostra interesowała się bardziej nauką, niż dyskoteką. Tomek interesuje się astronomią, marzy o teleskopie dla szkoły. Ale nauczyciel, który stara się o zdobycie środków na ten cel, oświadcza któregoś dnia, że szkoła ma inne wydatki. Marta, dziewczyna Tomka, chce, aby spełniał on jej marzenia i kaprysy. Chłopiec próbuje pracować, ale zarabia grosze. Pewnego dnia poznaje tajemnicę swojego szkolnego kolegi, Ciemnego. On i kilku innych chłopców w wieku 14-16 lat sprzedają się za pieniądze niemieckim pedofilom. Szybko okazuje się, że w tym przygranicznym miasteczku jedynym sposobem na pewny zarobek jest robienie tego samego co Ciemny i inni. Tomek staje się szybko gwiazdą nocnych wypadów do Niemiec. Po brutalnym gwałcie, którego pada ofiarą, sam zabiera się za organizowanie Niemcom młodych chłopców. Jeden z nich umiera…
Film z mocnym uderzeniem
„To jest film, którzy rzeczywiście ma dużą energię i mocne uderzenie” – przyznaje Robert Gliński. Ale i o to reżyserowi chodziło: „Widz wobec tego problemu, który jest w filmie pokazany, nie pozostaje obojętny. Rzeczywiście tak starałem się ten film zrobić, żeby potrząsnąć widzem”.
Krytyk filmowy Malwina Grochowska (www.filmweb.pl) oglądała „Świnki” na festiwalu go East w Wiesbaden jako jurorka. „Wydaje mi się, że Robert Gliński opowiedział tutaj coś ważnego, tylko w sposób dość ekstremalny i taki też był odbiór wielu osób, że trudno uwierzyć, że coś takiego się dzieje” - podsumowuje.
Paradokument
Film Roberta Glińskiego jest zrobiony metodą paradokumentalną - jest tu autentyczne środowisko i lokalizacje, prawdziwi ludzie, czasem prawdziwe wydarzenia. Większość scen nakręcono teleobiektywem, co dało złudzenie obserwacji dokumentalnej – wyjaśnia Robert Gliński: „Jest taka scena na początku. Nasz bohater idzie sobie mostkiem i widzi swojego kolegę, który stoi, potem wkłada jedną rękę do kieszeni, potem się obraca, potem daje jakiś znak, a tam podjeżdża Mercedes, wysiada jakiś facet, macha dwoma palcami, bardzo nieznacznie – i już wszystko wiadomo”. Z takich detali, z takich niuansów rodzi się ta straszna rzeczywistość – mówi reżyser.
Historia, którą napisało samo życie
Film został zainspirowany scenariuszem studentki reżysera w łódzkiej filmówce. Joanna Didik przez dwadzieścia lat mieszkała w Gubinie, w którym rozgrywa się akcja filmu. Didik bardzo dobrze zna realia pogranicza. W scenariuszu pisała o swoich kolegach i koleżankach z klasy. "I to, co opisała, dlatego ma taki duży potencjał prawdy, bo opisała, to, co widziała" - mówi Robert Gliński. W pierwotnej wersji scenariusza było jednak zbyt wiele scen rodzajowych, przez co ginął z oczu główny bohater. Dlatego historia została trochę przerobiona. Joanna Didik i Robert Gliński napisali wspólnie nowy scenariusz.
Ciekawe miejsce
Pogranicze reżyser wybrał jeszcze z innych względów. To bardzo ciekawe miejsce – mówi: „Bo to jest takie miejsce, które nam się kojarzy z nowym światem. Kiedyś ta granica polsko-niemiecka była granicą, na której zaczynała się Europa. Teraz myśmy właściwie już weszli do tej Europy i powinniśmy zobaczyć, jak my w Europie wyglądamy, jak wygląda nasz styk z Europą i pierwsze lata tego mariażu”.
Niemy Tomek na castingu
Odtwórcą roli Tomka jest czternastoletni Filip Garbacz. Ze względu na to, że w filmie gra młodzież, reżyser przemierzył z asystentami całą Polskę poszukując kandydatów w szkołach, w domach poprawczych, domach dziecka, kołach teatralnych. Szukali zdolnych dzieci, które przed kamerą są prawdziwe i autentyczne. Z Filipem było inaczej, opowiada reżyser. „Chłopak zgłosił się z ogłoszenia w gazecie. Przyszedł na pierwszy casting i akurat moja asystentka, która go miała w swojej grupie, coś zrobiła z kamerą, że nie nagrał się dźwięk. I miałem tylko z tego castingu jego obraz, jego twarz. Była ona dosyć interesująca”. Pomimo, że Robert Gliński nie słyszał, jak Filip mówi, to go przeniósł to następnego etapu castingu i po kolejnym etapie dał mu główną rolę. Filip Garbacz otrzymał nagrodę autorską za debiut na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a na Międzynarodowym Festiwalu Filmów w Karlowych Varach specjalną nagrodę jury.
Polsko-niemiecka koprodukcja
Obraz Roberta Glińskiego został sfinansowany z dwóch źródeł. Jednym jest Polski Instytut Sztuki Filmowej w Warszawie, drugim regionalny fundusz filmowy Mitteldeutsche Medienförderung, specjalnie utworzony na polsko-niemieckie koprodukcje filmowe (przejął 49 procent kosztów filmu).
Od 10 czerwca obraz Roberta Glińskiego pod niemieckim tytułem „Ich Tomek” będzie można oglądać w wersji niemieckiej m. in. w Berlinie, Dreźnie, Frankfurcie nad Menem, Halle, w Kolonii, Lipsku, Hanowerze i Monachium.
Autor: Barbara Coellen
Red.odp.: Bartosz Dudek